10/27/2012

9 rozdział

Z perspektywy Jenny w tle
Poniedziałek jest najgorszym dniem tygodnia i zapewne nie tylko ja tak sądzę. Weekend mógłby trwać zdecydowanie dłużej. Niecałe dwa dni wolnego to zbyt krótko. Zwłaszcza, że pół niedzieli spędza się na odrabianiu zadań domowych czy uczeniu się. Na szczęście drugą połowę tego nudnego dnia spędziłam w miłym towarzystwie.
-I jak tam z twoim chłopakiem?- szepnął do mnie Niall, gdy jedna z dziewczyn, która uczęszczała z nami na lekcje języka angielskiego, czytała swoje wypracowanie na temat „Kim ja jestem”. Pan Radomsky z zaciekawieniem przyglądał się dziewczynie i poprawiał błędy jakie zdarzały się w jej pracy.
-Wspaniale- odpowiedziałam spoglądając na niego. Farbowany na blond chłopak ubrany był w czarny, przylegający T-shirt, szary sweter, czarne spodnie z opuszczonym krokiem oraz szare buty za kostkę. Jak zwykle wyglądał wspaniale.
-Przypomnisz mi co się działo w sobotę?- zapytał, a ja zdziwiona spojrzałam na niego. Czyżby naprawdę nie pamiętał?- Coś tam świta mi w głowie, ale nie wiele- dodał szeptem.
-Byliśmy u Loli, piłeś alkohol i się wygłupiałeś. Graliśmy w butelkę i Zayn spytał się ciebie z kim byś się umówił, gdybyś musiał. Ty odpowiedziałeś, że z Lolą…
-To słyszałem- powiedział, w niegrzeczny sposób przerywając mi i robiąc przy tym smutną minę.- Co było dalej?- spytał.
-Nick wysłał do mnie wiadomość czy się z nim spotkam, więc postanowiłam do niego zadzwonić. Umówiliśmy się i wyszłam, co dalej robiliście to mnie nie interesuje- odpowiedziałam naciągając troszeczkę fakty. Mój chłopak napisał do mnie czy się z nim spotkam, jednak było to wcześniej niż w opowiedzianej przeze mnie historii. Tylko Lola zna prawdę i mam nadzieję, że tak zostanie. Przynajmniej przez dłuższy czas.
-Nie sądziłem, że będziecie parą. Nadal nie mogę w to uwierzyć- wyszeptał nachylając się. Czułam z jego ust miętowy zapach pasty do zębów.  Przez ciało przeszedł mnie przyjemny dreszcz.
-To lepiej uwierz- odpowiedziałam spoglądając na swój zeszyt, gdzie zanotowana była moja praca pisemna. Mam tylko wielką nadzieję, że pan Robert nie będzie kazał mi jej prezentować. Nie lubię występów publicznych. Jakoś mnie do tego nie ciągnie.
-Ale ważne jest to, że jesteś szczęśliwa- powiedział, a ja pomyślałam „Bez ciebie nigdy nie będę szczęśliwa”. W tym samym momencie dziewczyna, która przedstawiała swoją pracę usiadła na swoje miejsce, a nasz nauczyciel zaczął rozglądać się po klasie, by znaleźć następnego „ochotnika”.
-Nie mnie, nie mnie, nie mnie, nie mnie- mówiłam cicho chowając się za osobą, która znajdowała się przede mną. Jednak to chyba był zły pomysł gdyż mężczyzna, z roztrzepanymi brązowymi włosami wskazał na mnie palcem i powiedział:
-Jennifer, chodź zaprezentuj nam co napisałaś.
„Wspaniale”, pomyślałam niechętnie wstając z ławki. Przed pójściem na środek sali poprawiłam swój bawełniany, biały sweter w szare paski oraz czarne, obcisłe spodnie. Do tego dobrane miałam białe conversy za kostkę. Kiedy stanęłam przy nauczycielu zaczęłam cicho czytać.
-„Kim ja jestem” autorstwa Jennifer Malik..
-Jenny, głośniej proszę- przerwał mi pan Radomsky. Naprawdę nie miałam ochoty tego czytać. Po pierwsze nie lubię tego robić, a po drugie moje serce biło trzy razy mocniej i w brzuchu czułam motyle. Wszyscy patrzyli się też na mnie, co sprawiało, że ręce mi się trzęsły. To właśnie chyba nazywa się trema. Z trudem przełknęłam ślinę i zaczęłam ponownie czytać.
-„Kim ja jestem” autorstwa Jennifer Malik. Kim ja jestem? Zwykła osiemnastolatka z jasnymi blond włosami. Tak opisaliby mnie ludzie. Mam najlepszych przyjaciół i rodzinę, która mnie mocno kocha. Wiele osób mówi, że wie jaka ja jestem naprawdę i, że nigdy nie widzieli tak prawdziwej osoby, jednak sama nie wiem kim jestem. Mogę uśmiechać się każdego dnia i mówić wszystkim, że czuję się wspaniale, lecz to niekoniecznie musi być prawda. Chciałabym powiedzieć, że jestem szczerą i prawdziwą osobą, ale nie powinnam kłamać. Nie tego mnie nauczono w dzieciństwie. Nie lubię być w centrum uwagi i nie lubię udawać kogoś kim nie jestem. Ale żeby przetrwać w tym świecie, trzeba właśnie być kimś kim się nie chce. By zatrzymać przy sobie najważniejsze dla siebie osoby trzeba być takim jak one. Więc taka właśnie jestem. Lubię robić zakupy tylko dlatego, że moja przyjaciółka to uwielbia. Lubię chodzić na meczę rugby, bo mój przyjaciel w to gra. Muszę być szczęśliwa, bo tego oczekują moi przyjaciele. Jeśli chcę być prawdziwą sobą to powinnam być cierpliwa i wytrzymała by wytrzymać krytykę ludzi, którym nie spodoba się to jaka jestem. Ja taka nie jestem i nigdy nie będę. Krytyka mnie boli, a kłótnie przerażają. Chciałabym po prostu mieć kogoś w kim będę…- przerwałam w połowie zdania, gdyż spojrzałam na Nialla, który z zaciekawieniem przysłuchiwał się mojej pracy. Wszyscy mi się przyglądali.
-Przepraszam- wyszeptałam wracając do swojej ławki.
-Co się stało?- zapytał się mnie zszokowany Niall, gdy pakowałam rzeczy do swojej czarnej torebki. Nic mu nie odpowiedziałam, tylko ze łzami w oczach ruszyłam w stronę wyjścia.
-Jennifer, co się dzieje?- zapytał mnie nauczyciel, kiedy kładłam mu swój zeszyt z wypracowaniem. Spojrzałam prosto w jego mocno brązowe oczy i cicho, ledwo zrozumiale powiedziałam:
-Przeczyta pan, a zrozumie.
Po tych słowach z torbą na ramieniu wybiegłam z klasy, zatrzaskując przy tym drzwi. Szybkim krokiem szłam w kierunku szerokich, granitowych schodów. Przy tym otarłam wierzchem swojej dłoni łzę, która spływała po moim policzku. Czy ja kurwa zwariowałam? Co ja robię… Usłyszałam, że ktoś zamyka drzwi i instynktownie odwróciłam się. Na samym początku pomyślałam, że może to być mój nauczyciel, jednak zdziwiłam się gdy zauważyłam Nialla. „Nagle zaczęło ci zależeć?”, pomyślałam nie zatrzymując się i idąc dalej. Pośpiesznie otarłam łzę, która spłynęła po moim policzku, gdyż nie chciałam by mój najlepszy przyjaciel to zauważył. Truchtem zbiegałam po schodach słysząc za sobą wołanie Horana. Nie mogłam się zatrzymać. Gdy byłam już w połowie drogi poczułam, że ktoś szarpie mnie za ramię. Ten ruch spowodował moje natychmiastowe zatrzymanie się, oraz obrócenie w stronę farbowanego blondyna. Stykaliśmy się ciałami. Oboje w szybkim tempie unosiliśmy swoje klatki piersiowe. By spojrzeć mu prosto w oczy musiałam unieść lekko głowę. Tak oczywiście zrobiłam.
-Ej słońce co jest?- zapytał, w delikatny sposób zaczesując kosmyk włosów, który wypadł mi z kitka. Jak zwykle sztucznie uśmiechnęłam się i jak gdyby nigdy nic odpowiedziałam:
-Nic. Po prostu źle się czuję.
Widziałam w oczach Nialla, że nie uwierzył w moje słowa. Najprawdopodobniej nie chciał kontynuować tej rozmowy, gdyż złapał mnie za rękę i zaciągnął w stronę wyjścia.
-Jeśli źle się czujesz to idziemy do mnie- rzekł, gdy my przechodziliśmy przez szeroki i przestronny korytarz z wysokim sufitem, marmurowymi podłogami i szafkami w kolorze fuksji.
-Wolę pobyć chyba dzisiaj sama- odpowiedziałam niechętnie rezygnując ze spędzonych kilku godzin sam na sam z Niallem. Chłopak spojrzał tylko na mnie i przecząco pokiwał głową.
-Mało mnie obchodzi dzisiaj twoje zdanie. Idziemy do mnie i tam odpoczniesz.
Wiedziałam, że nie mam o czym z nim dyskutować, gdyż zdecydował za nas oboje. Szliśmy w równym tempie nic nie mówiąc. Od kilkunastu dni mój humor pogarszał się jednak od soboty mam ochotę ciągle płakać. To uczucie ciągłego zmęczenia i niechęci do wszystkiego jest przytłaczające i mogłabym się nie wiadomo ile uśmiechać i tak mało kto w to uwierzy.
-Przeze mnie będziesz miał nieobecność- powiedziałam, przypominając sobie o tym, że rodzice Nialla nie przepadają za tym, że ich syn z własnej woli opuszcza lekcje. Może zacznijmy od tego jaki normalny opiekun lubi gdy jego dziecko idzie na wagary? Mi się wydaje, że żaden.
-To mnie nie obchodzi. Ty jesteś ważniejsza- dodał obejmując mnie w pasie. Wyszliśmy ze szkoły i przeszliśmy na drugą stronę ulicy, gdyż to tam stały taksówki, którymi mogliśmy dojechać do domu Nialla, który znajdował się naprzeciwko mojego.
-Dzień dobry. Na 1058 Armitage Avenue proszę- zwrócił się Horan w stronę kierowcy, kiedy wsiedliśmy do jego żółtej małej taksówki. Starszy mężczyzna spojrzał na nas i z uśmiechem powiedział:
-Oj dzieciaki, dzieciaki nie ładnie tak z lekcji wychodzić. Miłość to wspaniałe uczucie i powinniście dbać o to by nie zabrakło pokolenia, ale chyba jeszcze na to za wcześnie. No, ale to nie moja sprawa.
Od razu spojrzałam na Nialla, który mnie obejmował i odsunęłam się od niego. Spojrzałam na siwowłosego mężczyznę, który już odjeżdżał i zaczęłam w miły sposób zaprzeczać jego słowom.
-To wspaniałe, że pan myśli, że jesteśmy razem, ale ja mam chłopaka.
-Oczywiście panienko- stwierdził, a ja w lusterku zauważyłam, że uśmiecha się on do Nialla. Żadne z nas nic nie mówiło, ja przyglądałam się budynkom, obok których przejeżdżaliśmy i słuchałam muzyki dochodzącej z radia. Kierowca pogwizdywał sobie w rytm, a mój przyjaciel przyglądał mi się. Od soboty w każdej wolnej chwili zastanawiałam się dlaczego blondyn powiedział, że chciałby umówić się z Lolą, a nie ze mną. Czyżby naprawę podobała mu się ona, a nie ja? A może traktuje mnie tylko jak przyjaciółkę i  nic więcej dla niego nie znaczę?
-O czym myślisz?- zapytał się mnie, a ja spojrzałam na niego.
-Dlaczego powiedziałeś, że umówiłbyś się z Lolą?- zapytałam przyglądając się mu. Niall przez chwilę wahał się nad odpowiedzią jednak w końcu wydusił z siebie:
-Nie wiem. Byłem pijany i nawet nic nie pamiętam.
-Nic?- zapytałam troszeczkę zdziwiona. Obojętnie jak bardzo byś był pijany to i tak coś siedzi ci w głowie.
-Nie, no coś tam pamiętam. Pamiętam, że siedzieliśmy razem przytuleni, że trzymałem cię za rękę, że całowałem cię w policzek. Takich rzeczy się nie zapomina, Jenny- odpowiedział patrząc mi prosto w oczy. Nie lubię nawiązywać z ludźmi kontaktu wzrokowego, a w sytuacjach takich jak ta czułam się jeszcze gorzej. Nie kontynuowaliśmy tego tematu, gdyż zajęliśmy się sobą. Ja oparłam głowę o szybę, a Niall przyglądał mi się. Zamknęłam oczy i pomyślałam „Jenny nie pokaż, że jesteś słaba. Nie przy Niallu. Nie może wiedzieć, że jesteś słaba.”.
*jakiś czas później*
Otworzyłam oczy i zauważyłam, że znajduję się w przestronnym pomieszczeniu w odcieniach bieli, czerni i brązu. Rozpoznałam, że jest to pokój Nialla, Nie pamiętam kiedy się tu pojawiłam.
Najprawdopodobniej musiałam usnąć w taksówce. Byłam w końcu zmęczona, gdyż płakałam i nie spałam przez pół nocy. Leżałam na dwuosobowym łóżku podsuniętym pod ścianę. Nad nim wisiała półka Nialla, gdzie trzymał zeszyty ze swoimi tekstami piosenek oraz jedną z wielu gitar jakie posiadał. Pod ścianą stoją poukładane w rzędy kartony z przeróżnymi płytami oraz gitara elektryczna ze wzmacniaczem. Pod oknem znajduje się niewielkie biurko z komputerem i krzesło oraz kosz na śmieci. Przy łóżku znaleźć można także konsolę DJ’a i stolik, na którym trzymał swój zeszyt. Pod drugą ścianą stoi półka, na której poustawiane są buty i koszulki. Można też znaleźć tam piłkę do koszykówki, a nawet deskorolkę. Na biurku, gdzie znajduje się jego komputer stoi w ozdobnej ramce moje i jego wspólne zdjęcie. Dźwięk, który co chwilę dochodził z mojego telefonu spowodował, że usiadłam i wyjęłam z kieszeni swoich spodni swój telefon. Wiadomości wysyłał do mnie mój chłopak Nick. „Jenny co się z tobą dzieje?”,
„Haloo Jenny wszystko w porządku?”, „Jenny coś się stało? Nie ma cię w szkole.”, „Jenny odpisz jak będziesz miała czas”. Zastanawiałam się przez chwilę co mam napisać, aż w końcu odpisałam „Przepraszam Nick, źle się czułam. Wróciłam do domu i poszłam spać. Już wszystko jest w porządku”. Wysłałam wiadomość i zaczęłam rozglądać się ponownie po pokoju mojego przyjaciela. Zauważyłam, że drzwi od pokoju są uchylone. Słyszałam jak z salonu państwa Horan dochodzi dźwięk gitary i ledwo słyszalny głos Nialla. Chciałam podnieść się z łóżka, jednak w tym samym czasie dostałam wiadomość od Nicka. „Spotkamy się dzisiaj?” zapytał, a ja przez moment zastanawiałam się co powinnam mu odpisać. „Ok, będę czekać za czterdzieści minut w Starbucksie”. Wstałam z łóżka i poprawiłam włosy, które miałam w nieładzie. Wyszłam z sypialni Nialla i podążyłam w kierunku salonu, z którego dochodziły dźwięki gitary oraz jego śliczny głos. Pokój rodzinny, jak zwała go pani Horan jest przestronny i połączony z kuchnią. Szara, duża kanapa stoi na środku
beżowego dywanu z Indii. Naprzeciwko znajduje się biały stolik do kawy i pufa, na której mój przyjaciel lubi siedzieć. Pod pół okrągłym oknem stoi półka z książkami i kwiatami, o które mama Nialla dba. NIaller mieszka na ostatnim piętrze tego małego wieżowca i to dlatego w salonie jest takie okno. Na środku stoi również biały stół z sześcioma krzesłami, gdzie wspólnie jedli posiłki. Kuchnia nie wyróżnia się niczym szczególnym. Jest przytulna i głównie utrzymana w bieli i brązie. Mój najlepszy przyjaciel siedział na podłodze i opierał się o pufę oraz grał też na swojej ulubionej gitarze przy tym śpiewając:
-Gdybyśmy mogli żyć tak jeszcze przez jeden dzień, gdybyśmy tylko mogli cofnąć czas… Wiesz że byłbym twoim życiem, twoim głosem, twoim powodem by być. Moja miłość i moje serce oddychają dla tego momentu. Kiedy znajdę słowa by ci to powiedzieć, zanim mnie opuścisz.
Gdy śpiewał fragment tej piosenki po cichu podchodziłam do niego. Kiedy chciał zacząć śpiewać następny fragment nachyliłam się i od tyłu przytuliłam go. Niall przestraszył się, jednak na jego  twarzy pojawił się uśmiech gdy zobaczył, że to jestem ja.
-Czyli już wstałaś?- zapytał, a ja siadłam obok zabierając mu z ręki gitarę. Palcami zaczęłam szarpać pojedynczo struny.
-Yhy- odpowiedziałam spoglądając na niego i uśmiechając się.-To co grałeś było… Wspaniałe- dodałam, gdy on poprawiał swoje farbowane blond włosy, które opadły mu na oczy. Zaczął unikać kontaktu wzrokowego i szybko zmienił temat.
-Zayn do mnie dzwonił. Powiedziałem mu, że poczułaś się źle i zabrałem cię z lekcji. Nie chcesz chyba by wiedział o tym co wydarzyło się na lekcji- stwierdził zatrzymując struny gitary, którymi cały czas się bawiłam. Spuściłam wzrok i zaczęłam bawić się palcami u rąk.
-Gorzej jeśli porozmawia z nauczycielem. Wtedy będę musiała się mu tłumaczyć- powiedziałam wyobrażając sobie przy tym jak zdenerwowany Zayn pyta co się stało i czy wszystko w porządku. Od soboty mało z nim rozmawiam. Mało rozmawiam z kimkolwiek. Niall, który palcem czyścił swoją gitarę spojrzał na mnie i zapytał:
-Jesteś z nim szczęśliwa?
Zmarszczyłam brwi, gdyż na samym początku pomyślałam, że mówi o moim bracie jednak zrozumiałam, że chodzi mu o Nicka. Mój farbowany blond przyjaciel z zaciekawieniem przyglądał mi się.
-Nie związałabym się z kimś, z kim nie jestem szczęśliwa- odpowiedziałam tak naprawdę kłamiąc. Nick jest wspaniałym przyjacielem i kocham go jak przyjaciela, ale związek z nim jest dla mnie ciężki. Tak bardzo spodobała mi się myśl, że mogę być z Niallem, że aż w nią uwierzyłam… Myślę, że tak naprawdę będę szczęśliwa tylko z nim. Niestety on woli moją przyjaciółkę i szansa na prawdziwą radość jest mała.
-Czyli jesteś szczęśliwa?- spytał ponownie, a ja tylko potwierdzająco kiwnęłam głową unikając przy tym wzroku mojego najlepszego przyjaciela.
-Czyli ja też muszę być szczęśliwy- szepnął, najprawdopodobniej myśląc, że nie słyszę jego słów.
-Muszę zaraz iść- powiedziałam spoglądając na niego. On także zwrócił się w moim kierunku i zapytał:
-Dlaczego?
Wiedziałam, że nie mogę powiedzieć mu „Ej Niall idę z Nickiem na randkę. Chcesz się może dołączyć?”. Mimo, że tak jakby jestem z Nickiem to nadal nie mogę zapomnieć o uczuciu, którym darze mojego najlepszego przyjaciela.
-Moja mama do mnie dzwoniła. Kazała mi wrócić- odpowiedziałam kłamiąc. Ostatnio coraz częściej się mi to zdarza. To złe i wiem, że powinnam z tym skończyć jednak nie mogę. Boje się reakcji innych ludzi.  Blondyn nic na to nie odpowiedział tylko przyglądał się strunom gitary. Naprawdę ma talent i wiem, że daleko zajdzie.
-Kiedy masz przesłuchania do Juilliarda?- zapytałam przypominając sobie o tym że już niedługo pojawiać się będę listy rekrutacyjne, które zadecydują o tym jak potoczy się nasza przyszłość.
-Sekcja muzyczna ma przesłuchania w piątek- odpowiedział, a ja przypomniałam sobie o tym, że Danielle także się tam wybiera.- Danielle przesłuchania ma w czwartek- dodał zapewne widząc moją zmieszaną minę. No tak od jutrzejszego dnia nie będzie jej w szkole tak samo jak Niall od środy „wyjeżdża załatwić sprawy rodzinne”. Nikt oprócz mnie nie wie o tym, że startuje on do tej szkoły. Kolejne sekrety i kłamstwa które wiele niszczą.
-Dasz sobie radę- rzekłam chcąc dodać mu otuchy. Przytuliłam go i uśmiechnęłam się, co spowodowało, że na jego twarzy także pojawiła się radość. Siedzieliśmy w milczeniu wtuleni w siebie. Lubiłam tak w milczeniu przebywać w towarzystwie Nialla. Nie potrzebujemy ze sobą ciągle rozmawiać, by czuć się dobrze. Cisza nam nie przeszkadza.
-Kocham cię Jenny i dobrze, że jesteś szczęśliwa- wyszeptał mi o ucha. Głośno westchnęłam uwalniając się z jego uścisku. Niall z iskierką w oku spojrzał na mnie, a ja niechętnie podnosząc się z podłogi rzekłam:
-Muszę już iść.
Mój przyjaciel zrobił to co samo co ja i z ciągłym uśmiechem powiedział:
-Szkoda, ale jesteśmy w kontakcie?- zapytał, a ja potwierdzająco kiwnęłam głową ponownie go przytulając. Wzięłam z kanapy swoją torebkę i przed opuszczeniem mieszkania założyłam swoje buty. Niall z zaciekawieniem i z uśmiechem na twarzy przyglądał mi się. Przed opuszczeniem jego domu ponownie przytuliliśmy się. Kiedy nasz uścisk zakończył się ruszyłam w stronę windy. Gdy czekałam na jej przyjazd Horan ze skrzyżowanymi rękoma stał w progu i patrzył na każdy mój ruch. Winda pojawiła się, a ja przed wejściem do niej złośliwie uśmiechnęłam się do mojego przyjaciela, po czym wystawiłam mu język. W efekcie usłyszałam tylko jego donośny śmiech. Przycisnęłam guzik z liczbą zero i w spokoju czekałam aż dojadę na wyznaczone piętro. To wspaniałe, że z Niallem utrzymuję tak dobre kontakty. Mimo, że jestem z Nickiem, który jest wspaniały i którego kocham jak brata, to i tak z moim najlepszym i niezastąpionym przyjacielem mam te same stosunki. Plan, który wymyśliła Lola najprawdopodobniej nie działa, gdyż nie dostrzegam żadnych zmian w farbowanym na blond chłopaku, ale może właśnie dlatego zaproponowała coś takiego. Niall najwidoczniej nie jest we mnie zakochany i będąc z Nickiem może właśnie go pokocham? Kiedy opuściłam znajdujący się naprzeciwko mojego domu wieżowiec Horana ucieszyłam się, gdyż Starbucks do którego teraz zmierzałam znajdował się niedaleko. Niecałe dziesięć minut zajęło mi dojście do lokalu, w którym umówiona jestem z Nickiem. Kawiarnia do której weszłam niczym nie różniła się od mojej ostatniej wizyty tam. Jasno brązowa ściana, a na niej przywieszone duże, zielone litery, które układają się w napis „Starbucks”. Na samym środku pomieszczenia kara oraz gablota z jedzeniem i innymi duperelami. Podłoga przyozdobiona jest czarnym dywanem, który ma małe fragmenty bieli. Jak już wcześniej mówiłam wszystkie te lokale są takie same. Usiadłam w najdalszym rogu kawiarni na beżowych, skórzanych fotelach, czekając na Nicka, którego jeszcze nie było. Do ręki wzięłam małą ulotkę na której wypisane były napoje oraz desery, które ludzie najczęściej kupowali. Dzisiejszego popołudnia nie miałam najmniejszej ochoty na wypicie mojej ulubionej waniliowej Latte. Odłożyłam broszurkę na swoje miejsce i w tym samym czasie poczułam, że ktoś dotyka mojego ramienia oraz przelotnie całuje w policzek. Domyśliłam się, że jest to Nick, który ubrany był w zwykły szary T-shirt, czarne, obcisłe spodnie oraz czerwone conversy za kostkę. Przez ramię przewieszoną miał dużą torbę. Zapewne musiał iść później na trening.
-Cześć Jenny- powiedział szepcząc mi do ucha. Następnie usiadł naprzeciwko mnie.
-Cześć- odpowiedziałam uśmiechając się.- Jak w szkole?- zapytałam spoglądając prosto w jego brązowe oczy.
-Jak zwykle nic ciekawego. Co się stało, że wyszłaś?- spytał, a ja spojrzałam w blat. Zastanawiałam się nad tym czy powiedzieć mu o tym, że wyszłam z Niallem. Myślę, że ta wiadomość nie byłaby dla niego zbyt przyjemna. Zwłaszcza, że wczorajszego popołudnia powiedział mi o tym, że kiedyś myślał, że ja i Horan jesteśmy razem.
-Pytałem się Harry’ego czy od rana cię nie ma w szkole, ale on powiedział mi, że po twoim angielskim nie widział ciebie i Nialla. Co wy robiliście?- dopytywał, a ja zszokowana spojrzałam na niego.
-No, bo na angielskim…- zaczęłam.- Poczułam się źle. Wiesz zrobiło mi się słabo i w ogóle. I gdyby nie Niall to nie wiem czy doszłabym nawet do domu. Pomógł mi, a później sobie poszedł- dodałam kłamiąc. Nick przez chwilę z powagą przyglądał mi się. Czułam się tak jakby nie uwierzył w moje słowa, ale on uśmiechnął się i z uśmiechem na twarzy rzekł:
-Ok. A teraz już wszystko dobrze?
Potwierdzająco kiwnęłam głową. Naprawdę czułam się o wiele lepiej. Nie wiem co mi się stało na angielskim.  Każdemu zdarza się przecież chwila słabości. Nick złapał moją dłoń, która leżała na blacie. Gdyby zrobił to Niall zapewne przeszedł by mnie dreszcz, ale przy moim chłopaku tak niestety nie jest. Blond włosy puścił moją rękę, gdy jego elektroniczny zegarek zaczął dzwonić. Oznaczało to, że musi on wziąć swoje leki. Chłopak wyłączył dźwięk i sięgnął do torby z której wyciągnął duże opakowanie jakiś tabletek. Wziął jedną, małą, białą tabletkę, której nawet przed połknięciem nie popił wodą.
-Czemu je bierzesz?- zapytałam spoglądając na opakowanie z którego chciałam przeczytać nazwę leku. Niestety palec Nicka ją zasłaniał. Zauważył on też, że z zaciekawieniem przyglądam im się więc pośpiesznie schował je do kieszeni torby.
-Ojciec mi karze- odpowiedział wzruszając ramionami.
-Ale chyba wiesz dlaczego?- spytałam. Nick powinien wiedzieć dlaczego je bierze.
-Są na uspokojenie- stwierdził po jakimś czasie. Chciałam dowiedzieć się jeszcze paru rzeczy lecz on przeszkodził mi wstając.
-Kocham cię Jenny- powiedział, a ja spuściłam wzrok. Ciężko jest wypowiedzieć takie słowa, zwłaszcza gdy nie są szczere.
-Ja ciebie też- odpowiedziałam cicho. Blondyn nachylił się i zaczął mnie całować. Oczywiście odwzajemniłam to. Delikatny dotyk jego ust sprawił, że poczułam się kochana. Oraz, że komuś na mnie zależy.
-Z chęcią bym tu został, ale muszę iść- szepnął, gdy nasze usta się stykały. Spojrzałam w jego brązowe oczy i z szerokim uśmiechem cicho rzekłam:
-Powodzenia.
Po tych słowach Nick ruszył w kierunku drzwi i po chwili zniknął kierując się w stronę naszej szkoły. Przez chwilę przyglądałam się przez dużą szybę ulicy i ludziom, którzy mijali ten lokal. Większość z nich śpieszyła się gdzieś nie zwracając w ogóle uwagi na wspaniałe rzeczy jakie tracili. Byli zatraceni w tym co robili. W szybki sposób tracimy coś co dla nas jest ważne. Tracimy radość życia.  Nie wiem czemu, ale wyjęłam ze swojej torebki telefon i wykręciłam tak dobrze znany mi numer. Długo nie musiałam czekać by odebrał.
-Coś się stało?- zapytał pośpiesznie. Zaśmiałam się cicho pod nosem i od razu na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
-Nie, tylko chciałam spytać czy masz teraz trochę wolnego czasu- odpowiedziałam z mocno bijącym sercem. Liczyłam, że odpowie tak, jednak się pomyliłam.
-Niestety teraz nie za bardzo. Ćwiczę właśnie piosenki na przesłuchanie do Juilliarda. Wiesz przecież, że jest to dla mnie bardzo ważne.
-Wiem- powiedziałam ze smutkiem, spoglądając przez okno. Zaczynało właśnie padać.
-Jeśli chcesz to możesz przyjść i posiedzieć ze mną- zaproponował, jednak ja wiedziałam, że to będzie zły pomysł, gdyż zajmowałby się mną a nie muzyką.
-Nie, ale dzięki. Powodzenia Niall- dodałam oddalając od siebie telefon.
-Pa Jenny.
Tylko tyle usłyszałam przed rozłączeniem się. Położyłam telefon na stół i przyglądałam się dużym kroplom, które spływały po szybie. Otarłam też łzę, która ponownie już dzisiejszego dnia spłynęła po moim policzku. Co się ze mną ostatnio dzieje.
-Wszystko w porządku?- zapytał się mnie czarnowłosy mężczyzna z drobnymi loczkami. Miał też dwudniowy zarost. Poznałam, że jest to kelner, gdyż przyczepioną miał plakietkę z imieniem Kevin oraz biały fartuch przewieszony w pasie.
-Tak, jest wspaniale- odpowiedziałam szeroko uśmiechając się do niego. Mężczyzna usiadł naprzeciwko mnie i spojrzał mi prosto w oczy. Jego zielone oczy nijak pasowały do jego urody. Jednak mocno hipnotyzowały i wprawiały w zachwyt.
-Na pewno?- zapytał chcąc dotknąć mojej dłoni, która leżała na blacie. Pośpiesznie ją zabrałam i zmieszana powiedziałam:
-Tak, tylko proszę waniliowe Latto.
Mężczyzna zauważył, że nie podoba mi się jego obecność więc odszedł od mojego stolika i zaczął przygotowywać zamówiony przeze mnie napój. Ten dzień nie należy do najlepszych…

I jest rozdział. Dziękujemy za tak wiele komentarzy. Jesteście fantastyczni i chociaż wy doceniacie naszą pracę. Kochamykochamykochamy mooocno kochamy ♥♥♥ Możecie dalej zadawać nam pytania, a my nadal będziemy na nie odpowiadać:) Pamiętajcie by pisać czy chodzi wam o życie bohaterów czy nasze, bo czasem nie wiemy.
Jeśli chciałybyście wiedzieć więcej o naszym życiu prywatnym to zapraszamy na nasze tt:
Jenny- @dstylesandhoran
Lola- @FrankssWilliams
Wstawiamy tam dużo naszych zdjęć więc miejmy nadzieje, że wam się spodoba. Dziękujemy jeszcze raz baaardzo :)
I zapraszam na prywatnego bloga Loli:

10/24/2012

8 rozdział

Z perspektywy Loli w tle
-Myślisz, że to na pewno dobry pomysł?- zapytała się mnie wysoka, blond kobieta, która ubrana była w krótką, czarną sukienkę, skórzaną, jasnobrązową kurtkę oraz czarne koturny. Spojrzałam na nią i zauważyłam, że mój pomysł nie podoba się jej. Jednak swoją decyzję już podjęłam i nie mam zamiaru jej zmienić.
-Mamo, zdecydowałam już kilka miesięcy temu- odpowiedziałam spoglądając na oświetlone przez uliczne latarnie butiki, które mijałyśmy tego późnego wieczoru. Odprowadzałam moją mamę na wieczór panieński jej przyjaciółki, która w następną sobotę bierze ślub. Moim skromnym zdaniem robienie takiej imprezy w niedzielę wieczorem jest beznadziejnym pomysłem, gdyż następnego dnia trzeba iść do pracy.
-Ale jesteśmy teraz w Chicago, a nie w Miami. Masz tutaj wiele możliwości. Spróbuj przynajmniej. Możesz złożyć podania i powiedzieć, że dopiero kilka tygodni temu się tu wprowadziłaś- zachęcała mnie Charlotte. Moja mama, która nie miała możliwości uczęszczać na studia z powodu moich narodzin, chciała, bym chociaż ja kontynuowała edukację. Zdecydowałam jednak, że zrobię sobie roczną przerwę i w tym czasie zdecyduję co chcę tak naprawdę robić.
-Mamo nie- odpowiedziałam ukradkiem zerkając na blondwłosoą kobietę. Widziałam, że przygląda mi się i o czymś rozmyśla- Wiem, że chciałabyś bym była grzeczną uczennicą, która idzie do Yale czy Princeton, ale niestety ja taka nie jestem- odpowiedziałam odwracając twarz w jej kierunku. Charlotte tylko uśmiechnęła się i przyglądając mi się od góry do dołu rzekła:
-Jesteś taka jak ja.
Po tych słowach przystanęła i przytuliła mnie. Moja mama jest nie tylko moim rodzicem czy opiekunem, ale także najlepszą przyjaciółką. Wie prawie o wszystkim. O relacjach jakie panują między mną i moimi znajomymi z elity, zna większość moich sekretów, pociesza mnie gdy trzeba, a ja pomagam jej gdy tylko mnie o to poprosi. To ona zawsze jest przy mnie. Gdy nasz uścisk zakończył się, ruszyłyśmy dalej.
-A jak tam ta blond dziewczynka…
-Jennifer- przerwałam wiedząc kogo na myśli ma moja rodzicielka. Nie ma ona dobrej pamięci do imion.
-Tak Jennifer. Jest wreszcie z tym Irlandczykiem?- zapytała spoglądając na mnie. Przecząco pokiwałam głową, spuszczając ją w dół. Od wczorajszego wieczoru, który tak naprawdę wiele zmienił jest ona z Nickiem. Od początku wiedziałam, że Jenny podoba się jemu, ale kto by przypuszczał, że będą razem. Wiem, że sama dałam jej pomysł z tym, by wykorzystywała Nicka do wzbudzenia zazdrości w Niallu, ale sama nie wiem dlaczego zaproponowałam coś takiego. Chyba pod wpływem alkoholu tylko na coś takiego było mnie stać. Chociaż i teraz nic nie przychodzi mi do głowy. Zastanawia mnie jak na tą informację zareagował Niall. Podobno Jenny, z którą rozmawiałam późnym popołudniem powiedziała każdemu, że związana jest z Nickiem.
-Czyli rozumiem, że nadal jest sama?- zapytała moja mama, próbując w ten sposób wyciągnąć ode mnie jakieś informacje.
-Nie. Jest z takim Nickiem- odpowiedziałam rozglądając się po okolicy. Na całe szczęście znajdujemy się blisko naszego domu, więc nie będę musiała sama długo wracać. Przed pójściem mojej mamy na wieczór panieński postanowiłyśmy odwiedzić Starbucks. Obie uwielbiamy tamtejszą kawę oraz desery, które tam proponują. Moją uwagę po drugiej stronie ulicy przykuł chłopak ubrany w szary sweter, z którego wystawał biały kołnierzyk, dżinsowe spodnie oraz białe conversy. Nieznajomy był pijany i ledwo trzymał się na nogach. Głowę spuszczoną miał w dół i gdy w pewnym momencie ją podniósł przeżyłam szok.
-Mamo- powiedziałam do blondynki, łapiąc ją za ramię i zatrzymując. Kobieta spojrzała na mnie, a ja kontynuowałam- Przypomniało mi się, że muszę zrobić coś na historię.
Mówiąc to cały czas spoglądałam na Louisa, który opierał się o uliczną lampę. Najwidoczniej nie czuł się najlepiej. Ciekawe gdzie tym razem poszedł się upić.
-Dobra, tylko nie siedź do późna- rzekła przytulając mnie, a następnie całując w policzek. Obie ruszyłyśmy w dwa różne kierunki. Gdy tylko moja mama zniknęła za rogiem przebiegłam przez ulicę, chcąc pomóc jakoś Louisowi. Kiedy przy nim przystanęłam od razu poczułam woń dużej ilości alkoholu. Boże Louis, co ty z sobą robisz.
-Ej Louis wszystko w porządku?- zapytałam się Tomlinsona, dotykając przy tym jego umięśnionego ramienia. Chłopak podniósł głowę i spojrzał na mnie. Rozpoznał mnie, gdyż uśmiechnął się i z trudem powiedział:
-Księżniczko, to ty?
Świetnie, zazwyczaj to tylko Zayn mnie tak nazywa. Normalnym dziewczynom podobałoby się to, ale nie mi. W sposób jaki to wypowiadają sprawia, że mam ochotę ich walnąć.
-Co ci się stało?- spytałam podtrzymując go. Brązowowłosy przytulił się do mnie i odpowiedział:
-Byłem w kasynie. Wiesz, że tam jest super?- zapytał spoglądając na mnie. Widziałam w jego oczach, że zbytnio nie rozumie tego co się dzieje. Mam tylko nadzieję, że nie zwymiotuję. Nie przepadam za tym widokiem oraz zapachem.
-Muszę wrócić do domu. Moi rodzice mnie zabiją jak nie wrócę- dodał spoglądając na nadgarstek, na którym myślał, że ma zegarek. Nie mogę pozwolić mu wrócić w takim stanie do domu. Zwłaszcza, że jego rodzice nie mają żadnego pojęcia o tym, że ich syn, który chce zostać prawnikiem, spożywa alkohol. Na dodatek w Stanach Zjednoczonych nie można spożywać alkoholu przed dwudziestym pierwszym rokiem życia, co oznacza, że robi to nielegalnie.
-Chodź, pójdziesz do mnie. Przenocuję cię- powiedziałam kładąc jego rękę na swoje plecy. Swoją także owinęłam wokół jego tali. Musiałam przecież pomóc mu jakoś dojść do mojego apartamentu.
-Ale twoi rodzice są w domu- rzekł chcąc jakość zniechęcić mnie do tego pomysłu. Ja jednak tak łatwo się nie poddam. Mimo, że chciałam tylko dostać się do szkolnej elity to jednak od jakiegoś czasu zaczynam się pomału do nich przekonywać. Nie do każdego, ale do większości.
-Nie ma ich. Oboje musieli załatwić ważne sprawy- odpowiedziałam pośpiesznie. Louisowi, któremu opornie szło stawianie kroków zatrzymał się i powiedział:
-To muszę napisać do rodziców.
-Daj mi ten telefon- dodałam, chcąc napisać tą wiadomość za niego. Z trudem wyjął z obcisłych spodni swojego iPhone'a. Weszłam w ikonkę z wiadomościami i zauważyłam wiadomość od Eleanor, którą wysłała mu kilka godzin temu. „Baw się dobrze, na rodzinnej kolacji. Kocham cię”. Do swojej mamy, o tej godzinie
wysłał także informację, która nie zgadzała się z tym co napisała mu jego dziewczyna. „Jestem z Eleanor, wrócę późno”. Oj Louis powinieneś wiedzieć, że kłamstwo ma krótkie nogi i szybko wychodzi na jaw.
-Co mam napisać?- spytałam spoglądając na niego. Przez chwilę zastanawiał się co ma powiedzieć, aż w końcu wybełkotał.
-Napisz, że zostaję na noc u Eleanor.
Oczywiście napisałam to, o co mnie poprosił. Kiedy wysłałam wiadomość do jego mamy, oddałam Tomlinsonowi  telefon i po chwili ponownie trzymałam go w tali. Szliśmy powoli, gdyż Louis nie kontrolował swoich kroków. Co chwilę, gdy się potykał wybuchał napadem śmiechu, którego nie mógł oponować. Cały czas plótł też jakieś bezwartościowe bzdury, których w większości nie rozumiałam.
-A, i wiesz co Lourdes?- rzekł z trudem- Spotkałem dzisiaj nasze dwa gołąbeczki- dodał. Na samym początku pomyślałam, że chodzi mu o Danielle i Liama, jednak Louis wytłumaczył mi, że chodzi o kogoś innego.
-Jenny i Nick? Kto by w to uwierzył. Zawsze widziałem, że ona mu się podoba, ale nie sądziłem, że z nim będzie. Bo wiesz, Jenny z nikim nie chcę być. Ona jest wolnym strzelcem- powiedział, a ja wybuchłam śmiechem.
-Oczywiście Lou- odpowiedziałam, klepiąc go przyjacielsko w ramię. Dlaczego tylko ja i Zayn zauważyliśmy, że Jenny podoba się Niall? Inni są głupi czy ślepi? Codziennie zadaje sobie to samo pytanie.
-I oni sobie szli. Trzymając się za ręce. Śmiali się i w ogóle. I tak się na nich patrzyłem i myślałem, że coś tu kurwa nie gra- mówił spoglądając na mnie i przyglądając się mi od góry do dołu. Odwróciłam wzrok i szeptem powiedziałam:
-Tak, coś tu kurwa nie gra.
Louis najprawdopodobniej nie usłyszał moich słów, gdyż w ogóle na nie, nie zareagował. Szczerze? Żałuję, że zaproponowałam Jenny coś takiego. Sama nie wiem dlaczego. Brązowowłosy mówi, że była szczęśliwa będąc z Nickiem. Oboje byli. Może właśnie mój pomysł miał na celu spowodowania, by Jenny zrozumiała, że Niall nie jest jej jedyną miłością? Gdy doszłam wraz z ledwo żywym Louisem do mojego wieżowca moją uwagę przykuł młody, pofarbowany na brąz mężczyzna, który palił papierosa. Od razu rozpoznałam, że jest to Stanley, ochroniarz tego budynku. Najprawdopodobniej zauważył, że ciężko mi jest prowadzić Louisa, gdyż podszedł do mnie i zabrał ode mnie mojego przyjaciela, którego wprowadził do środka.
-A jemu co?- zapytał, gdy szliśmy w kierunku windy. Na szczęście o tej godzinie nie było zbyt wielu ludzi w holu. Większość sąsiadów zapewne poinformowałaby moich rodziców o tym co się tu teraz dzieje.
-Za dużo alkoholu jak na jeden wieczór- odpowiedziałam nie spoglądając na przyglądającego mi się ochroniarza. Kątem oka dostrzegłam, że Stanley chytro uśmiecha się. Nie wiedziałam o co mu chodzi.
-Jesteście razem?- zapytał, a ja spojrzałam na Lou, którego niósł. Tomlinson jest przystojnym chłopakiem i nawet teraz, gdy jest ledwo żywy mógłby zawrócić w głowie nie jednej nastolatce. Ma także dziewczynę, więc szanse na to, by z nim się związać są nikłe. Mimo, że jest jednym z ładniejszych chłopaków jakich spotkałam, to i tak nie wyobrażam sobie nas jako pary. Zazwyczaj umawiam się z innymi chłopakami. Zwykle są typem niegrzecznego chłopca, a Louis niestety do takiego nie należy.
-Nie. Louis jest tylko moim przyjacielem- odpowiedziałam, gdy doszliśmy już do windy. Stanley nie mógł mi dalej pomagać, gdyż musiał pilnować porządku w holu. Ponownie złapałam mojego przyjaciela w talii i czekałam aż przyjedzie winda. Gdy się pojawiła, drzwi otworzyły się, a ja wraz z brązowowłosym weszłam do środka. Przed zatrzaśnięciu się wejścia zwróciłam się w stronę ochroniarza:
-Dzięki.
-Nie ma za co- odpowiedział salutując mi jak w wojsku i odchodząc w stronę drzwi, przy których musiał spędzać większość dnia. Trzymając Louisa oparłam się o ścianę. Mój kolega, którego postanowiłam przenocować spojrzał na mnie i z uśmiechem na ustach zapytał:
-On naprawdę myślał, że jesteśmy razem?
-No wiesz, nie przyprowadzam codziennie jakiegoś pijanego chłopaka, którego obejmuję- odpowiedziałam odwzajemniając uśmiech. Louis przyjrzał mi się od góry do dołu i odpowiedział:
-To chyba dobrze o tobie świadczy. Oznacza to, że jesteś grzeczną dziewczynką- dodał, a ja odwróciłam wzrok, gdyż przypomniała mi się sytuacja z przed kilku dni, gdy to Louis obdarował mnie pocałunkiem. Zapewne nie pamięta tego zdarzenia, gdyż był mocno upity. Ja nie mam zamiaru mu o tym przypominać. Ta wiadomość zniszczyłaby jego związek z Eleanor, a nie chcę by Louis, którego lubię był nieszczęśliwy. Winda zatrzymała się, a ja po raz kolejny musiałam prowadzić mojego kolegę. Jednak teraz Louisowi droga nie sprawiała aż takich problemów. Kiedy weszliśmy do mojego apartamentu zaprowadziłam Tomlinsona na dużą kanapę i już po chwili szłam w kierunku kuchni. Z lodówki znajdującej się tam wyjęłam zimną wodę, która na pewno zaspokoi pragnienie Lou. Wróciłam do salonu i zauważyłam, że chłopak Eleanor położoną ma głowę na oparciu kanapy. Bezszelestnie usiadłam obok niego i zauważyłam, że ma zamknięte oczy i powoli oddycha. Przyglądałam się jego zmęczonej twarzy i lekkiemu zarostowi. Trzeba przyznać, że Calder ma szczęście będąc z kimś takim. Lecz prędzej czy później ich związek zakończy się. Widać, że jest to tylko młodzieńcze zauroczenie, które już niedługo przejdzie. Przynajmniej mi się tak wydaje.
-Myślisz, że nie wiem, że tu siedzisz?- zapytał z radością w głosie Louis, który podniósł jedną powiekę i przyglądał mi się. Wyciągnęłam w jego kierunku napój i już po chwili podniósł głowę. Zabrał mi z ręki wodę i w powolny sposób pił z butelki.
-Dzięki- rzekł, gdy zakręcał pustą już prawie butelkę. Położył ją na stolik i w milczeniu przyglądaliśmy się sobie. Nie wiedziałam co mam powiedzieć i mogę przyznać się do tego, że czułam się nieswojo. Louis, który jeszcze pięć minut temu ledwo stał na nogach, w tym momencie zachowywał się tak jak zwykle po wypiciu małej dawki alkoholu. Czyżby w niesamowitym tempie wyzdrowiał? Nie wydaje mi się.
Chciałam spytać o coś Louisa, lecz on widząc mój twardy wzrok powiedział:
-Skłamałem.
Nie zrozumiałam o co mu chodzi więc spytałam:
-Co?
Przełknął głośno ślinę i unikając mojego wzroku odpowiedział:
-Nie byłem mocno pijany. Po prostu wypiłem kilka drinków i gdy wracałem do domu zauważyłem ciebie i twoją mamę. Jesteście naprawdę do siebie podobne- powiedział odbiegając od tematu- Pomyślałem, że rozpoznasz mnie i, że tylko wtedy będziemy mogli spokojnie porozmawiać- dodał, a ja zmarszczyłam brwi. Naprawdę nie rozumiałam tego, co on do mnie mówi. Ta sytuacja przypominała jeden z głupszych filmów. Nie wierzę, że to się dzieje naprawdę.
-Nie mogłeś po prostu za mną krzyknąć?! Porozmawialibyśmy na ulicy, albo poszli w jakieś ustronne miejsce- powiedziałam zdenerwowana tym co zrobił Louis.
-Nie. Musimy porozmawiać teraz- rzekł chwytając moje ręce w swoje dłonie. Oboje spojrzeliśmy na nie, jednak żadne z nas nie puściło ich- Pamiętam, że cię pocałowałem i pamiętam, że nie żałuję…
-Ale...- zaczęłam lecz on pośpiesznie mi przerwał.
-Tak, mam dziewczynę. Czy żałuje, że cię pocałowałem? Nie, bo kurwa mi się podobało. Czy żałuje, że zdradziłem Eleanor? Tak, cholernie mocno żałuję. Czy zrobiłbym to jeszcze raz? Tak, nawet nie wiesz jak bardzo- mówił patrząc mi przy tym w oczy. Nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć więc kontynuował.- I od pierwszego dnia gdy tu jesteś, czuje się inaczej. Jesteś inna niż te wszystkie dziewczyny, jesteś wyjątkowa i to sprawia, że mam cholerną chęć cię dotknąć, przytulić i nawet kurwa pocałować. Podobasz mi się Lola- rzekł szeptem spuszczając wzrok.
-Co?- zapytałam zdziwiona tym wszystkim. Jak mogłam tego nie zauważyć? Dlaczego zauważyłam wszystko inne, oprócz tego. Może właśnie tak to wszystko działa? Zauważamy uczucia innych osób, oprócz tych które dotyczą nas samych?
-Podobasz mi się Lola- wyszeptał, a ja spuściłam wzrok. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Lou nie czekał na moją reakcję, tylko podniósł palcem mój podbródek, po czym delikatnie pocałował mnie w usta. Przełknęłam ślinę. Czy powinnam? Wiem, że jest z Calder, jednak teraz jestem w 90% pewna, że ich uczucia, przynajmniej z jednej strony nie są prawdziwe. Brązowowłosy zsunął swoje dłonie na moje biodra przyciągając mnie do siebie. Nie przerywając pocałunku posadził mnie sobie na kolanach. Nasze oddechy przyspieszyły, czułam bicie jego serca. Czułam jego wargi na karku, przez co przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Niezgrabnie zaczęłam rozpinać guziki jego koszuli. Już po chwili zarówno moja, jak i jego koszulka leżały na ziemi. Powoli zaczynaliśmy zatracać się w tym, co robimy, nie zwracając uwagę na otoczenie. Nie obchodziła nas nawet Poppy przyglądająca się nam z zaciekawieniem ze swojej pufy. Kiedy na chwilę oderwaliśmy się od siebie Lou spojrzał mi w oczy oblizując wargi. Wplotłam palce w jego kasztanowe włosy schodząc z jego kolan. Zmusiłam go tym do wstania z kanapy. Powoli zaczęliśmy kierować się w stronę schodów prowadzących na piętro. Ani na chwilę się od siebie nie oderwaliśmy, a aby przyspieszyć wszystko, Lou wziął mnie na ręce i szybkim krokiem wbiegł po stopniach. Kiedy już znaleźliśmy się w mojej sypialni rzucił mnie na łóżko, a sam zaczął ściągać swoje spodnie. Ja również szybkim ruchem zdjęłam buty i spodnie. Już po chwili Tomlinson leżał na mnie głęboko oddychając. Oblizałam swoje wargi, a dłonie przeniosłam na jego umięśniony tors.
-Kurewsko mi się podobasz- wyszeptał wchodząc we mnie w tym samym momencie. Jęknęłam cicho, a moje ciało zalała fala gorąca. Poruszał się rytmicznie, w górę i w dół. Nie wiem czemu, ale pomyślałam o Zaynie. Szybko odgoniłam od siebie tą bezsensowną myśl i skupiłam się na mojej sypialni. Oddychaliśmy coraz głośniej i szybciej, a już po chwili oboje doszliśmy w niemal tym samym momencie. Kiedy Lou wyszedł ze mnie, położył się na mnie zmęczony i chyba poniekąd zadowolony. Przeniosłam swoje dłonie
na jego plecy przytulając go do siebie. Nie wiedząc kiedy, zasnęliśmy objęci.
*ranek*
Obudziły mnie promienie słońca wpadające do mojego pokoju. Niechętnie otworzyłam oczy, przeciągając się. Przewróciłam się na bok, a moja głowa znalazła się na czymś szeleszczącym. Okazało się, że jest to kartka, którą pośpiesznie odniosłam  do góry czytając: "Do zobaczenia w szkole. PS.: Było miło, Lou x". Uśmiechnęłam się sama nie wiedząc czemu. Po kilku chwilach zastanawiając się nad sensem tej wiadomości, wstałam leniwie kierując się do kuchni, w celu przygotowania sobie śniadania. Mogę powiedzieć, że dzień zaczęłam bardzo przyjemnie. Miejmy nadzieję, że taki zostanie.



No mam nadzieję, że wam się podoba. Dziękujemy za tak dużą liczbę komentarzy, wejść i obserwujących. mam nadzieję, że oczywiście z każdym rozdziałem ta liczba będzie się zwiększać. Z Lolą mamy już plan na następne opowiadanie więc możecie być pewni, że po tym powstanie nasze czwarte już opowiadanie. Nadal możecie zadawać pytania nam, jak i bohaterom. Tylko piszcie czy zwracacie się do bohaterów czy do nas. Dziękujemy jeszcze raz i mam nadzieję, że wam się spodoba.
+Zapraszam na prywatnego bloga Loli :

10/19/2012

7 rozdział

Z perspektywy Jenny w tle
Piątkowy wieczór można miło spędzić czytając książkę, oglądając telewizję, słuchając muzykę czy nawet śpiąc. Ja jednak wolę spotkać się w domu Loli i posiedzieć z naszymi wspólnymi przyjaciółmi. Martinez zaprosiła nas do siebie na kulturalne spotkanie, na którym pijemy szampana, tańczymy, rozmawiamy czy nawet wygłupiamy się. Ma wolny dom, gdyż jej ojciec musiał wyjechać do Londynu, by załatwić jakieś sprawy związane z jego nowym filmem, a mama jest u swojej koleżanki, która niedługo bierze ślub. Szukają dla niej idealnej sukni ślubnej. Większość moich przyjaciół pierwszy raz jest w mieszkaniu Loli, którym oczywiście się zachwycają, bo jest przecież czym. Zapierające w dech piersiach okna zajmujące całą ścianę, od parteru do piętra oświetlają ogromny salon, który połączony jest z kuchnią. Eleanor i Danielle na samym początku chciały zobaczyć garderobę Loli i jej sypialnie, o której wiele razy im opowiadałam. Dałabym wiele by mieć tyle ubrań co ona. Liam, Louis i Harry nie zachwycali się tak wyglądem tego apartamentu. Im wszystkim było to obojętne, gdyż nie znali się na wystroju wnętrz. Wraz z Zaynem stali przy wielkich oknach i podziwiali nocne, malownicze wybrzeże jeziora Michigan jak i ruchliwe centrum z masą drogi butików i restauracji. Przy tym popijali jeden z najlepszych i najdroższych szampanów, które Lourdes zakupiła jeszcze w Miami, gdzie mieszkała przed przyjazdem do Chicago. Właścicielka tego mieszkania znajdowała się teraz w garderobie z Danielle i Eleanor, którym opowiadała o pewnym pokazie mody  w którym brała udział. Ja
natomiast siedziałam na dużej kanapie z Niallem, głaszcząc przy tym małego buldoga francuskiego Bacona. Mój blond włosy przyjaciel, który ubrany jest w dżinsowe rurki, białą koszulkę z rękawami do łokci, którą ozdabia bordowa kieszonka oraz białe Nike'i popijał szampanem chipsy, które w ładnej, ozdobnej misce leżały na nowoczesnym, przeszklonym stoliku do kawy.
-Ten kot mnie przeraża- szepnął do mnie Horan, który spojrzał na czerwoną pufę, na której leżała perska kotka Poppy. Oczywiście spała. Nie przeszkadzała jej nawet muzyka dochodząca z wież, które stały przy olbrzymim plazmowym telewizorze.
-Jest wspaniała. Spójrz na jej śliczne, śnieżnobiałe futerko- odpowiedziałam uśmiechając się do niego. Niall przecząco pokiwał głową i spojrzał na leżącego między nami Bacona, który smacznie sobie spał.
-Nie-e. I tak bardziej wolę psy. Spójrz na niego- dodał wskazując na psa.- Jest taki mały, słodki i pulchny. Czyż nie jest wspaniały?- zapytał pod lekkim wpływem alkoholu. Chciał podrapać Bacona za uchem jednak on od razu obudził się i spojrzał na mojego przyjaciela. Zeskoczył z kanapy i poszedł do perskiej kotki Poppy, która leżała na swoim ulubionym miejscu. Ułożył się obok niej i poszedł spać nie zwracając przy tym na nikogo uwagi. W tym samym momencie dostałam wiadomość od Nicka. „Cześć Jenny. Masz plany na dzisiejszy wieczór? Może poszlibyśmy na spacer?”. Zagryzłam wargę, zastanawiając się przy tym co powinnam mu odpisać.
-Twój chłopak napisał?- zapytał Niall dolewając sobie do kieliszka szampana, który stał na stoli do kawy.
-Wiesz, że on nie jest moim chłopakiem- powiedziałam spuszczając wzrok i spoglądając przy tym na ekran swojego iPhone’a. Szybko wystukałam „Przepraszam, ale nie mogę. Może innym razem”.
-Wiem, po prostu lubię się z tobą droczyć- odrzekł przytulając mnie. Czułam od niego słodki zapach perfum oraz dużą ilość alkoholu, którą zdążył już wypić. Po ostatnim incydencie, który wydarzył się jakiś czas temu postanowiłam, że będę ostrożniejsza co do spraw związanych z spożywaniem napojów wysokoprocentowych. Dlatego zamiast pić go w dużych ilościach, to będę robiła to powoli. Nie mogę sobie pozwolić na więcej jeśli chcę wrócić do domu, w którym są moi rodzice. Nie wiedzą oni o tym, że spożywam alkohol czy czasem zapalę papierosa. Gdyby zdarzyła się sytuacja, że w jakiś sposób zostaję na tym przyłapana, to wtedy urząd mógłby mnie zabrać od moich opiekunów, a tego nie chcę. Nie wyobrażam sobie stracić tych ludzi. Opiekują się mną od piętnastu lat i nagle to wszystko miałoby zniknąć? To byłaby najgorsza  chwila w moim życiu. Gdy w końcu nasz uścisk z Niallem zakończył się złapaliśmy się za ręce. Oparłam głowę na jego ramieniu i w milczeniu przysłuchiwaliśmy się muzyce dochodzącej z głośników, które znajdowały się naprzeciwko nas. Telefon, który jeszcze niedawno trzymałam w ręce schowałam do swoich czarnych, krótkich spodenek. Do tego dobrany miałam granatowy sweter oraz beżowe, krótkie conversy.
-Ej dzieciaki, koniec tej miłości- powiedział Zayn, który wraz z Louisem, Harry’m i Liamem przestał podziwiać piękne widoki z okna. Wszyscy usiedli na kanapie i zaczęli częstować się jedzeniem znajdującym się na stoliku. Nawet dziewczyny, które przez dłuższy czas były w garderobie w końcu postanowiły się tu zjawić. Eleanor sięgnęła od razu po prawie pustą butelkę szampana. Dziewczyna Louisa obudziła buldoga francuskiego i perską kotkę tylko po to, by ustąpiły jej miejsce. Zwierzaki obrażone poszły najprawdopodobniej do innego pokoju. Danielle usiadła na nogach swojego chłopaka, który w czuły sposób objął ją ramieniem. Zayn znajdował się koło mnie, a przy nim od razu Lou i Harry.
-I jak tam wasz romans?- zapytała się mnie i Nialla Lola, która usiadła obok mojego blond przyjaciela. Podniosłam głowę z jego ramienia chcąc zaprzeczyć, jednak Horan postąpił tym razem inaczej, gdyż pocałował mnie w policzek. Mimo, że robił to nie pierwszy raz to i tak po moim ciele przeszedł miły dreszcz. Mój przyjaciel szeroko uśmiechnął się i pod wpływem sporej ilości alkoholu, która krążyła mu we krwi powiedział:
-Dobrze. A co zazdrosna?- zapytał przy tym łapiąc mnie za rękę. Lola odpowiedziała ciche „Nie ma o co”. Najprawdopodobniej tylko ja usłyszałam słowa blondynki, która ubrana jest w beżowy, luźny sweter we wzory, dżinsowe szory oraz białe krótkie conversy. Wszyscy zawzięcie dyskutowali ze sobą na różne tematy. A ja? Przyglądałam się każdemu z osobna. Mojem bratu, Eleanor, Loli, Louisowi, Danielle, Liamowi, Harre’mu i Niallowi. To właśnie na farbowanym na blond chłopaku mój wzrok utknął na dłużej. Czemu? Gdy jest się w kimś zakochanym to czujesz się tak wspaniale i nie chcę się go ani na sekundę tracić z oczu. Ma się ochotę tego kogoś nigdy nie puszczać i być przy nim cały czas. Nie widzi się jego wad, ale dostrzega się zalety, o których sam zapewne nie miał pojęcia. Jest dla nas kimś wspaniałym. W ogóle miłość jest czymś wspaniałym. Jednak dwie rzeczy psują to przyjemne uczucie. Chodzi mi o nieodwzajemnioną miłość, która jest najgorszą zmorą człowieka i zazdrość. Nawet jedna rozmowa z kimś innym sprawia, że ma się ochotę rozpłakać. Kiedyś widok Nialla przebywającego z inną ładną dziewczyną nie sprawiał mi bólu, ale odkąd pojawiła się Lola to uczucie nasila się i sprawia, że mój uśmiech znika z twarzy. Nialler spojrzał nagle na mnie i uśmiechnął się, co spowodowało, że przestałam rozmyślać na temat miłości do mojego przyjaciela.
-Mam coś na twarzy?- zapytał dotykając ręką swojej twarzy. Przecząco kiwnęłam głową, a on dodał.- To czemu mi się tak przyglądasz?
Z uśmiechem na twarzy wzruszyłam ramionami i odpowiedziałam:
-Nie wiem, po prostu zamyśliłam się.
Mój przyjaciel chciał coś odpowiedzieć, jednak Eleanor, której najprawdopodobniej zasmakował szampan z Miami, podniosła pustą butelkę i ze smutkiem rzekła:
-Ooo, skończyło się.
-Mam jeszcze w lodówce- powiedziała Lola, podnosząc się z miejsca. Chciała pójść po kolejną butelkę alkoholu jednak ja rzekłam:
-Ja pójdę.
Po tych słowach puściłam delikatną dłoń Nialla i ze stołu wzięłam puste opakowanie po szampanie. Sama nie wiem dlaczego chciałam to zrobić. Czułam się źle widząc uśmiechniętego Horana, który przyglądał się Loli jak jakiemuś drogocennemu obrazowi, który wart jest trzydzieści milionów dolarów. Weszłam do nowoczesnego pomieszczenia, które utrzymane jest w odcieniach bieli i czerni. Pustą butelkę położyłam na blat, a następnie otworzyłam lodówkę z której wyciągnęłam alkohol. Gdy zamknęłam drzwi zaczęłam otwierać szampana, jednak jak zwykle szło mi to z trudem. Nie mam co do tego wprawy.
-Daj mi to- szepnął do mnie Zayn, który zabrał mi z ręki napój procentowy. Nie wiedziałam skąd on się tu wziął. Chłopak ubrany w bordową koszulkę, granatową bluzę z kapturem, dżinsową kurtkę, czarne rurki i biało-bordowe air maxy bez problem uporał się z otwarciem alkoholu. Złapałam za butelkę chcąc ruszyć do salonu, gdzie siedzieli nasi znajomi, jednak mój brat złapał mnie za nadgarstek. W ten sposób powstrzymał mnie od opuszczenia kuchni.
-Zayn to boli- wyszeptałam do niego. Nie chciałam by nasi wspólni przyjaciele usłyszeli o czym rozmawiamy.
-Musisz z tym skończyć- powiedział cicho patrząc mi prosto w oczy. Nie rozumiałam o czym on do mnie mówi lecz po jego brązowych tęczówkach, które przyglądały mi się zrozumiałam, że mówi to na poważnie.
-Z czym mam skończyć?- spytałam, gdyż nie wiedziałam o co chodzi mojemu przyszywanemu bratu.
-Z tą swoją miłością do Nialla- powiedział szeptem, spoglądając przy tym na ludzi siedzących w salonie. Żadne z nich nie zwracało na nas uwagi. Wyrwałam z żelaznego uścisku Zayna swoją dłoń i twardym głosem cicho rzekłam:
-Co ci to przeszkadza? To moje uczucia i myślę, że nie powinieneś się do tego mieszać.
Mój brat przyglądał mi się od góry do dołu i po trwającej kilka sekund ciszy odpowiedział:
-On cię traktuje tylko jak przyjaciółkę. Dorośnij wreszcie Jenny. Nie będziecie nigdy razem. Widziałem jak mu się przyglądasz- dodał, a ja spojrzałam w drewnianą podłogę. Nie chciałam napotkać wzroku czarnowłosego.- Gdy Niall zawsze się pojawia tracisz głowę. Poświęcić mogłabyś dla niego wszystko, ale uwierz mi, że on nie jest tego wart. Znam swojego najlepszego przyjaciela i wiem, że nie byłabyś z nim szczęśliwa. Po prostu skończ z tym i poszukaj nowej miłości. Myślę, że Nick będzie odpowiedniejszy.
Czułam jak do oczu napływają mi łzy. „Uspokój się Jenny, wszystko będzie wspaniale” pomyślałam. Dlaczego Zayn uważa, że mój blond włosy przyjaciel jest dla mnie nie odpowiedni? I dlaczego każdy mówi mi, że podobam się Nickowi? Tak nie jest i wbijcie to sobie w końcu do tych pierdolonych głów. Jesteśmy przecież tylko przyjaciółmi.
-Wiem, że jesteś człowiekiem, który natychmiast potrafi wyłączyć swoje uczucia, ale ja taka nie jestem. Nie mam guziczka w głowie, który robi wyłącz. I ja także znam swojego najlepszego przyjaciela. Tak, Niall jest moim najlepszym przyjacielem, jakbyś o tym zapomniał. I uwierz mi, że gdyby dowiedział się o tym, że mi się podoba to zareagowałby w pozytywny sposób- wyszeptałam spoglądając na niego. Co do swoich słów nie byłam w stu procentach pewna, gdyż nie mam pojęcia jak zareagowałby Horan. Jednak zawsze trzeba mieć jakąś nadzieję. Nawet jakby miała cię niszczyć od środka.
-To zaraz się przekonamy- powiedział Zayn ruszając w kierunku salonu.
-Co masz na myśli?- zapytałam podbiegając do niego. Mój brat spojrzał na mnie i z chytrym uśmiechem odpowiedział:
-Dowiemy się czy podobasz się Niallowi. Kto gra w butelkę?- zapytał, gdy znajdowaliśmy się już w salonie. Nasi przyjaciele spojrzeli na czarnowłosego i zaczęli wyrażać swoją chęć do zabawy, którą zaproponował Malik. Od razu wiedziałam, że to nie jest najlepszy pomysł. Wolę żyć w nieświadomości niż wiedzieć, że Niall kocha mnie tylko jak przyjaciółkę. Nikt nie sprzeciwiał się grze więc ja także nie byłam gorsza. Mam tylko wielką nadzieję, że nikt nie poprosi mnie o to bym powiedziała kto mi się podoba. Zawsze widać wtedy kto kłamie, a kto nie. Tak jak każdy usiałam na podłodze pomiędzy moim najlepszym przyjacielem, a Lolą. Louis, który poszedł do kuchni po pustą butelkę pojawił się z nią i siadając obok swojej dziewczyny powiedział:
-Ja kręcę pierwszy!
Butelka od razu poszła w ruch, a wszyscy zastanawiali się na kogo ona wypadnie. Moi przyjaciele śmiali się, a ja tylko sztucznie uśmiechałam się. Nie mam dzisiejszego wieczoru ochoty na zabawy. Mój humor nie dopisuje i sama nie wiem nawet dlaczego. Poprzez wymuszony uśmiech ukrywałam swoje prawdziwe uczucia. Nie chciałam, by każdy interesował się tym dlaczego jestem w nie humorze. To tylko moja sprawa i sądzę, że nikt nie powinien martwić się moimi problemami. Szyjka pustej butelki zatrzymała się na Loli.
-No Lola, pytanie czy zadanie?- zapytał Louis, który z iskierką radości przyglądał się blondynce.
-Pytanie- odpowiedziała pośpiesznie biorąc do ręki butelkę i bawiąc się nią. Tomlinson zastanawiał się nad pytaniem, a w tym czasie inne osoby proponowały różne pytania, która powodowały napad śmiechu.
-Pośpiesz się Lou- rzekł Harry, gdy brązowowłosy przez długi czas zastanawiał się nad odpowiednim pytaniem. Martinez spojrzała na chłopaka Eleanor i on w tym samym czasie zapytał:
-Czy masz chłopaka? Nie koniecznie tutaj. Może gdzieś w Londynie, Miami, Norwegii czy jeszcze gdzieś indziej.
Lola przed udzieleniem odpowiedzi na to pytanie spuściła wzrok z Louisa i przyglądając się swojemu salonowi odpowiedziała:
-Nie. Jestem obecnie sama.
Po tych słowach zakręciła butelką. Wszyscy znowu byli podekscytowani tym na kogo ona wypadnie. Ukradkiem, gdy bawiłam się telefonem przyglądałam się każdemu i zauważyłam, że Louis ciągle przygląda się Loli, która unika z nim jakiegokolwiek kontaktu wzorkowego. Czyżby między nimi coś było? Tomlinson ma przecież dziewczynę. Butelka zatrzymała się na Zaynie, który szybko powiedział.
-Zadanie.
Lola, nie wiedziała co ma mu zaproponować. Lou krzyczał by pocałował stopę Harry’ego, Niall chciał by zjadł kanapkę ze wszystkimi możliwymi dodatkami. Jedynie Eleanor zaproponowała coś sensownego:
-Zayn pocałuj Lolę.
Mój brat zaczął się sprzeciwiać, tak samo jak Martinez, jednak pod wpływem małego szantażu który polegał na tym, że muszą wykonać zadanie, a jeśli tego nie zrobią to zdejmują z siebie jakąś część odzieży. Oboje zgodzili się i w końcu się pocałowali. Nie polegało to na zwykłym buziaku w usta, ale na czymś mocniejszym. Najpierw nic nie robili tylko stykali się ustami, jednak Zayn musnął jej górną wargę. Tylko tyle zrobili i jak gdyby nic usiedli na podłogę.
-Teraz ja kręcę?- zapytał mój brat spoglądając tylko na butelkę. Z trzęsącymi rękoma wziął ją, a następnie zakręcił. W duchu modliłam się o to by nie wypadło na Nialla. Bałam się o to jakie pytanie zadać mógł mój brat, który unikał wzroku kogokolwiek z nas. Tak samo Lola. Oboje patrzyli się gdzieś w przestrzeń i zachowywali się tak jakby ich pocałunek nie miał w ogóle miejsca. Jak na przekór butelka zatrzymać musiała się na moim najlepszym przyjacielu.
-Pytanie- powiedział pijany blondyn nie czekając nawet pytanie, które zwykle zadawało się uczestnikom. Mój brat udawał, że zastanawia się nad tym o co mógłby go zapytać. Doskonale wiedział o co go spytać. Lola patrzyła na mnie i tak samo jak ja przewidywała chyba najgorszego.
-Niall, gdybyś miał się umówić z którąś z dziewczyn- powiedział Zayn wskazując na naszą czwórkę.- To z którą?- zapytał, a moje serce zaczęło bić trzy razy mocniej niż zwykle. Czułam w brzuchu motyle, które w najgorszym wypadku spowodować mogły wymioty. Bałam się tego, co mogę usłyszeć. W milczeniu wszyscy spoglądali na Nialla zastanawiając się co on może odpowiedzieć. Pijany blondyn, który po pijaku zazwyczaj mówi prawdę z szerokim uśmiechem odpowiedział:
-Lola. Tak, umówiłbym się z Lolą.
Po tych słowach mój świat zawalił się. „Czemu?”, pomyślałam odrywając wzrok od mojego najlepszego przyjaciela. Czułam na sobie spojrzenie Zayna i Loli. Chciałam płakać. Pierwszy raz w swoim życiu ciężko było mi powstrzymać łzy. Przez tyle lat nauczyłam się by nie płakać przy innych i teraz to wszystko miałoby się skończyć? Miałoby wyjść na jaw to, że jestem zazdrosna o moją przyjaciółkę i przyjaciela? Nie. Tak nie może być. Horan do ręki wziął butelkę, która zaczęła się kręcić, a ja przyglądając się kręcącej się butelce wyszeptałam ciche:
-Wspaniale.
Nikt nie zwrócił uwagi na moje słowa. Nie chcąc płakać przy innych postanowiłam wstać i pójść do pokoju w Loli. Podniosłam się z podłogi, zostawiając moich przyjaciół.
-Gdzie idziesz?- zapytała się mnie Danielle. Nawet nie raczyłam odpowiedzieć na jej pytanie. W tym momencie nie mogłam nic z siebie wykrztusić. Gula, która rosła w moim gardle spowodowana była przez łzy jakie powstrzymywałam. Zawsze myślałam, że Niall w jakiś sposób odwzajemnia moje uczucie, ale najwidoczniej myliłam się. Widocznie moja wyobraźnia poszła o jeden krok za daleko. Weszłam do pokoju Loli i siadłam ze skrzyżowanymi nogami na jej łóżko.
-Nie płacz Jenny- powiedziałam do siebie szeptem, słysząc jak mój głos rozchodzi się po pokoju.- Po prostu nie płacz- dodałam ocierając łzę, która w powolny sposób spływała po moim policzku. Zawsze zastanawiałam się jak to jest gdy twoja przyjaciółka podoba się chłopakowi twoich marzeń. Zawsze myślałam, że życzyłabym im szczęścia, ale tak nie jest. Nie chcę by byli szczęśliwi. Ja chcę być szczęśliwa i to z Niallem. Pragnę tylko jego. Najwidoczniej tak już musiało być. Może Niall nie jest mi pisany? Może to właśnie ta sytuacja pokazuje mi, że powinnam pokochać kogoś innego? Gorzej jeśli nie będzie już tego innego…
-Jenny, wszystko w porządku?- zapytała się mnie Lola, która bezszelestnie weszła do swojej sypialni. Spojrzałam na nią przez ramię i ze sztucznym uśmiechem kiwnęłam potwierdzająco głową. Ona jednak zauważyła, że jest inaczej. Wiedziałam, że w tej sytuacji nie ma co udawać radości. Spuściłam głowę i ponownie wierzchem dłoni otarłam swój policzek. Blondynka usiadła obok mnie i przyjacielskim gestem dotknęła mojego ramienia.
-Będzie dobrze- powiedziała próbując mnie pocieszyć. Mi jednak to nie pomagało.
-Jak ma być dobrze, jeśli on woli ciebie?- wypowiedziałam mimo ściśniętego gardła. Naprawdę chciało mi się płakać, jednak nie potrafiłam. Zbyt często je powstrzymywałam.
-Mogę cię pocieszyć, że ja nie chcę go- dodała, co spowodowało, że na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Tak, te słowa pocieszyły mnie i znowu zaczęłam robić sobie złudne nadzieje.
-I tak Niall mnie nie chce- powiedziałam uświadamiając sobie po części, że taka jest prawda. Szansa na to, że kiedyś zwiąże się z Niallem, jest jak jedna na milion.
-Oh, Jenny musisz zacząć wierzyć w siebie. Kiedyś na pewno będziecie razem. Przecież widać, że cię kocha.
Chciałam jej przerwać, jednak Lola nadal kontynuowała.
-Wiem, że powiedział, że chce umówić się ze mną jednak on jest teraz pijany i gada głupoty. Musisz sprawić, by Niall zrozumiał, że jest w tobie zakochany- powiedziała, a ja podniosłam jedną brew do góry, gdyż nie zrozumiałam co ona ma na myśli.
-Jak mam to zrobić?- zapytałam, a ona z chytrym uśmiechem odpowiedziała:
-Masz Nicka. Chłopak zawsze uświadamia sobie, że zakochany jest w dziewczynie, gdy zobaczy ją w objęciach innego. Zadzwoń do Nicka i umów się z nim. Spraw byście byli razem, a wtedy Niall zwariuje z zazdrości.
Słowa Loli przez pewien moment wydawały mi się głupie i bezsensowne, jednak później zrozumiałam, że to wspaniały pomysł. Niby nie powinno wykorzystywać się osoby do tego by wzbudzić zazdrość, jednak powinnam spróbować. Nic złego przecież by się nie stało. Nick zapewne nie jest we mnie zakochany więc co by się stało, gdybyśmy przez jakiś czas „byli” razem. Lola najwidoczniej zauważyła, że się zgadzam, gdyż zabrała mi z ręki mój telefon. Wyszukała numer Nicka i zadzwoniła do niego. Włączyła też głośnik na głośny, by móc usłyszeć to o czym rozmawiamy.
-Co mam powiedzieć?- spytałam, pośpiesznie nie wiedząc co mam mówić.
-Powiedz, że chcesz się spotkać w pobliskim parku- doradziła, a w tym samym momencie mój blond włosy znajomy odebrał telefon.
-Halo?- zapytał, a ja pośpiesznie rzekłam.
-Cześć Nick, przeszkadzam?
-Nie, oczywiście- zaprzeczył natychmiastowo.
-Chciałabym się ciebie zapytać czy nie chciałbyś się spotkać?- zapytałam, a Lola pokazała kciuk, który oznaczał, że jak na razie jest dobrze. Kolega z drużyny Harry’ego długo się nie zastanawiał.
-Tak. O której i gdzie?- zapytał, a ja uśmiechnęłam się. Najwidoczniej warto jest posłuchać rad przyjaciółki, która chce dla ciebie jak najlepiej. Naprawdę cieszę się, że poznałam Lolę.
-Może za jakieś pół godziny w parku niedaleko Michigan Avenue?- zaproponowałam mając nadzieję, że Nick zgodzi się na to miejsce.
-Ok- odpowiedział z radością.- Pasuje mi. To za pół godziny?- spytał.
-Yhy. Do zobaczenia.
Po tych słowach rozłączyłam się i spojrzałam na uśmiechniętą od ucha do ucha Lolę. Widać po niej było, że jest lekko pijana. Szampany są mocnym alkoholem i nawet osoby z mocną głową szybko im ulegają.
-A teraz ruszaj się i idź. Pokaż, że jesteś niezależną kobietą- powiedziała Lola, po czym opuściliśmy jej pokój. Zeszłyśmy po schodach i skierowałyśmy się do salonu, w którym toczyła się jeszcze gra w butelkę. Z kanapy wzięłam swoją torebkę i w tym samym momencie Danielle ponownie spytała:
-Wszystko w porządku?
-Tak- odpowiedziałam ze sztucznym uśmiechem, na który każdy się nabrał.- Musiałam zadzwonić do Nicka- dodałam spoglądając przy tym na Nialla, który leżał na plecach na podłodze. Gdy usłyszał imię mojego przyjaciela podniósł się na łokciach. Nie kontrolował już ruchów swojej głowy co oznaczało, że jest już mocno pijany.
-O i co tam u naszego psychopaty?- zapytał, a ja chciałam odpowiedzieć, że wszystko w porządku, jednak w naszą konwersację wtrąciła się Lola i oznajmiła:
-Jenny wychodzi. Idzie się spotkać z Nickiem.
Kątem oka zauważyłam, że Zayn przygląda mi się. Nie mam na tyle odwagi by spojrzeć na niego. Za bardzo bolałaby mnie ta świadomość, że po raz kolejny miał rację.
-Muszę już iść. Do usłyszenia- zwróciłam się do każdego. Lola odprowadziła mnie do drzwi i w progu wyszeptała ciche „powodzenia”. Sama poszłam do windy rozmyślając o tym, co wydarzyło się dzisiejszego wieczoru. Nie mogę uwierzyć, że przez słowa jakie wypowiedział Niall moje serce zostało złamane. I mimo, że Lola nie odwzajemnia jego uczuć to i tak ona może mu się podobać. Bo przecież może mu się podobać. Gdy opuściłam wieżowiec mojej przyjaciółki cieszyłam się, że niedaleko stąd znajduje się mały park. Spacerowanie samej o tak późnej porze nie wydaje się przyjemną rzeczą. Zwłaszcza, że spotkać można wiele nieodpowiednich ludzi, którzy nie wiadomo co mogą mi zrobić. Szybkim krokiem, ze skrzyżowanymi rękoma szłam w kierunku parku. Idąc miałam wątpliwości, czy na pewno dobrze robię. Może powinnam po prostu powiedzieć Niallowi co czuję. Myślę, że to byłby łatwiejszy sposób niż to co wymyśliła Lola. Chociaż moja blond włosa przyjaciółka zna się lepiej na tych sprawach niż ja. Zapewne nie raz pomagała swoim innym przyjaciółkom. Wierze jej i mam nadzieję, że jej pomysł pomoże mi. Gdy znalazłam się już w parku zauważyłam chłopaka siedzącego na ławce. Po jasnych włosach migocących w świetle latarni rozpoznałam, że jest to Nick. Gdy tylko do niego podeszłam, wstał i przytulił mnie. Przy nim, z resztą jak przy każdym jestem małą osobą. W jego ramionach czuję się bezpiecznie i tego właśnie potrzebuję, wsparcia, którego nikt nie mógł mi teraz dać.
-Dobrze, że jesteś- wyszeptałam do niego, kiedy wtuleni do siebie staliśmy w świetle księżyca.

Jest rozdział. Mimo tego, że jestem chora i ledwo widzę na oczy to jakoś dałam radę go napisać. Naprawdę bardzo wam dziękujemy za tyle komentarzy. Widzę, że lubicie zadawać pytania bohaterom czy nawet nam. Więc dalej możecie to robić. Tylko bardzo proszę o to byście pisali jak zwracacie się do Loli czy Jenny to pisały czy chcecie wiedzieć o życie bohaterek czy nasze prywatne, gdyż czasami nie wiemy co odpowiedzieć. Następny może w niedzielę, ale to zależy od tego jak się będę czuć. Dziękujemy jeszcze raz ♥
to filmik reklamujący nasz blog, zapraszam jeśli ktoś jeszcze nie widział 
++ Lola prowadzi bloga o swoim prywatnym życiu, gdzie mam nadzieję, będzie co jakiś czas wzmianka o mnie<3 jako Jenny proszę byście wchodzili, komentowali i obserwowali to naprawdę bardzo miłe gdy ktoś tym się interesuje 

10/14/2012

6 rozdział

Z perspektywy Loli w tle
Dwa tygodnie później
-Myślicie, że pasują mi te buty?- zapytała się nas Eleanor, która przymierzała po raz kolejny tę samą parę butów. Różniły się one jedynie kolorem. Danielle nie chciała urazić swojej przyjaciółki, więc spojrzała na mnie i na Jenny. Blondynka zajęta była odpisywaniem na wiadomość Nialla lub Nicka i nie zauważyła, że Peazer prosi nas o pomoc. Chcąc jakąś wesprzeć dziewczynę Liama skłamałam:
-Są świetne. Zresztą jak każde.
-Pewnie, że tak. Ale myślę, że może powinnam wziąć te różowe. Jenny, przynieś mi je- zwróciła się do Malik, która zaczęła zwracać na nas uwagę.
-Słucham?- spytała uśmiechając się do nas. Naprawdę nie rozumiem tego dlaczego ona zawsze jest taka radosna?
-Pójdź mi po te różowe buty, które mi pokazywałaś. Rozmiar 38- zażądała nawet nie używając zwykłego słowa „proszę”. Jenny chciała już iść, jednak ja złapałam ją za nadgarstek i stanowczym głosem rzekłam:
-Nigdzie nie idziesz. Eleanor przecież może iść sama- dodałam spoglądając na brunetkę, która siedziała na miękkiej czarnej pufie w sklepie Christiana Louboutina. Dziewczyna Tomlinsona dziwnie spojrzała na mnie. Zrozumiała jednak, że nigdzie nie puszczę Jenny, i że jeśli chce przymierzyć inną parę butów, to musi iść sobie sama.
-Nie, jednak nie musisz iść, Jenns. Wezmę tą parę- odpowiedziała Eleanor, zdejmując ze swoich stóp czarne buty na wysokim obcasie. Założyła srebrne baletki i ruszyła w stronę kasy, by zapłacić za wybrane przez siebie buty. Ubrana dzisiejszego dnia była w obcisłe dżinsowe rurki i długą bluzkę w kolorze fuksji. Na głowie miała czarne, klasyczne Wayfarery Ray Ban, a przez ramię przewieszoną miała skórzaną, brązową torbę. Czekałyśmy na El przed sklepem, na jednej z ruchliwych ulic Chicago. Milczałyśmy, gdyż nie miałyśmy o czym ze sobą rozmawiać. Cisza zazwyczaj mi nie przeszkadza, jednak w tym momencie tak było, gdyż czułam się niezręcznie.
-Zawsze tak wami pomiata?- zapytałam zwracając się do Danielle i Jenny. Obie spojrzały na mnie i od razu zauważyłam, że Peazer nie chce w zły sposób mówić o swojej przyjaciółce, z którą spędza tak naprawdę najwięcej czasu. Jennifer było to obojętne, gdyż odpowiedziała:
-Tak. „Jenns, przynieś mi kawę”, „Jenns, zrobisz za mnie projekt na sztukę?”, „Jenns ponieś mi torbę”, Jenns przynieś mi to i tamto- dodała naśladując przy tym głos brązowowłosej dziewczyny.
-To czemu sobie na to pozwalacie? Możecie przecież być asertywne i powiedzieć „Nie, idź sama”- powiedziałam zdziwiona tym, że moje dwie koleżanki zgadzają się na takie traktowanie. Gdyby ktoś zwrócił się tak do mnie to najprawdopodobniej wyśmiałabym go.
-Jest naszą przyjaciółką. Powinniśmy jej pomagać- rzekła Danielle, na co ja zareagowałam śmiechem, który szybko powstrzymałam. Siostra Zayna i dziewczyna Liama nie mają chyba pojęcia co oznacza prawdziwa przyjaźń. Przynajmniej ja widzę to zupełnie inaczej.
-Pomaganie komuś to pomaganie, a nie spełnianie jego zachcianek. Powinniście zastanowić się czego tak naprawdę chce od was Eleanor. Przyjaciół, którzy będą ją wspierać, czy może służących, którzy będą na jej żądanie.
Po tych słowach zauważyłam, że Danielle zaczęła o czymś rozmyślać. Zapewne dotyczyło to słów, które przed chwilą wypowiedziałam. Jenny szeroko uśmiechnęła się i zaczęła odpisywać na wiadomość.
-I o czym rozmawiacie?- zapytała Eleanor, która wyszła ze sklepu. W ręku nie miała żadnej siatki, w której powinny znaleźć się buty.
-Nie kupiłaś ich?- spytałam w ogóle nie zwracając uwagi na zadane przez nią wcześniej pytanie.
-Doszłam do wniosku, że mam identyczne w domu. Po co mi jeszcze jedna para- odpowiedziała, a ja tylko przewróciłam oczyma. Spędziłyśmy w tym sklepie około czterdziestu minut, a ona postanowiła wyjść z niczym. Boże, dlaczego pokarałeś mnie takimi ludźmi? Dlaczego właśnie ta ósemka jest najbardziej rozpoznawalną grupą w szkole? Dlaczego te zwykłe osoby, niczym nie wyróżniające się robią tak duże wrażenie na innych dzieciakach? Wytłumaczy mi ktoś, dlaczego?
-Jenns, spotkałaś się ostatnio na randce z Nickiem, jak było?- spytała El spoglądając na blondynkę. Szłyśmy teraz w kierunku sklepu ze słodyczami, w którym siostra Zayna chciała kupić swoje ulubione żelki. Jak to ona zawsze mówi „Z Niallem uważamy, że są wspaniałe”. Następna rzecz, którą jak na razie dostrzegłam tylko ja. Wszystko o czym mówi J nawiązuje do Horana. Gołym okiem widać, że blondynka zakochana jest w swoim najlepszym przyjacielu. Żeby tego nie zauważyć trzeba być ślepym albo głupim. Sądzę, że większość z nich jest po prostu niedorozwinięta umysłowo.
-Nie byłam z nim na randce!- zaprotestowała pośpiesznie lekko oburzając się- Jesteśmy tylko przyjaciółmi- dodała, a Eleanor wybuchła śmiechem.
-Tak to się teraz mówi „Jesteśmy tylko przyjaciółmi”- powiedziała, chcąc w ten sposób wymusić z Jenny całą prawdę.- A wiesz, że całowanie i obściskiwanie się nie zalicza się do przyjaźni?- zapytała z drwiną.
-Nie całujemy się ani nic podobnego. Mówiłam wam przecież, że jesteśmy tylko przyjaciółmi. To tak jakbyśmy powiedzieli, że Zayn i Lola są razem, bo spędzają ze sobą czas- odpowiedziała wplątując w tą niedorzeczną kłótnię moją osobę. Z bratem Jenny nic mnie poza stosunkami koleżeńskimi nie łączy. Z resztą nasze spotkania spowodowane są jedynie tym, że chcę być kimś ważnym w szkolnej elicie.
-Dobra Eleanor, daj jej spokój są tylko przyjaciółmi i nic ich nie łączy. Rozumiem, że jesteś pieprzoną romantyczką, która na każdym kroku chcę kogoś złączyć i w ogóle, ale daj jej kurwa spokój- powiedziałam zdenerwowana dziecinnym zachowaniem El, które nie jednego mogło wyprowadzić z równowagi. Brązowowłosa najprawdopodobniej chciała mi coś odpowiedzieć, jednak Danielle, która się wtrąciła powiedziała:
-O patrzcie, już jesteśmy.
Znajdowaliśmy się na rogu dwóch ulic. Duże pomieszczenie głównie w różnych odcieniach różu oznakowany był wielkimi literami, które układały się w napis „Candy Shop”. Jak sama nazwa wskazywała był to sklep ze słodyczami. Uradowana Jennifer wyglądała na zaczarowaną. Mimo, że bywała już tu nie raz to i tak wydawać się mogło, że jest zachwycona tym miejscem. We czwórkę weszłyśmy do środka. Na samym
środku poukładane są przezroczyste półki, w których znajdowały się przeróżne luźno poukładane żelki, czekoladki, cukierki i wiele innych smacznie wyglądających słodyczy. Dzięki specjalnej szufelce do siatki foliowej można było wsypać jaką się chce ilość słodkości. Na ścianach poustawiane były regały, a na nich znajdowały się w opakowaniach różne słodkie rzeczy. Jenny wzięła siatkę i podeszła do przezroczystej półki. Chciała sięgnąć do najwyższego pojemnika jednak nie dosięgała, gdyż była za niska. Eleanor i Danielle stały przy regale z batonami i szukały swoich ulubionych przysmaków. W ogóle nie zwracały na nas uwagi. Podeszłam do siostry Zayna i chciałam jej pomóc wsypać do siatki kolorowe, małe misie które uwielbiała. Tak samo jak Jenny stawałam na palcach, jednak nawet to nie pomagało.
-Dlaczego akurat te kolorowe misie?- zapytałam, gdy obie męczyłyśmy się z dosięgnięciem tam. Kto w ogóle wymyślił tak wysokie półki, nie każdy ma powyżej metr siedemdziesiąt pięć.
-Bo one są wspaniałe, słodkie, kochane i pyszne- stwierdziła szeroko uśmiechając się. Na mojej twarzy także pojawiła się radość, gdyż nigdy nie zdawałam sobie sprawy z tego, że taka mała słodycz może kogoś tak cieszyć. Obie ciągle męczyłyśmy się z dosięgnięciem , jednak jakaś miła osoba ubrana w dżinsowe rurki, biały T-shirt, dżinsową kamizelkę, granatową czapkę i białe Air Maxy zabrała mi z ręki szufelkę i zaczęła do siatki wsypywać żelki w kształcie misiów. Po charakterystycznych butach rozpoznałam, że jest to Zayn. Gdy napełnił worek wystarczającą ilością tej słodkości wręczył ją swojej siostrze i zwracając się w jej stronę powiedział:
-Liam, Louis i Niall są przy kasie, idź do nich.
Jenny z szerokim uśmiechem i z iskierką w oczach ruszyła w stronę kasy, gdzie czekali na nią jej przyjaciele. Eleanor i Danielle także podążyły w tym kierunku, plotkując o nowej kolekcji ciuchów Coco Chanel. Głównie to Calder wypowiadała się na ten temat, gdyż dziewczyna Payna o czymś rozmyślała.
-Co wy tu robicie?- zapytałam Zayna, gdy ruszyliśmy w kierunku ruchomych drzwi. Czułam od niego charakterystycznych zapach perfum oraz dymu papierosowego. Zapewne przed wejściem do tego lokalu palił.
-Niall chciał jakieś żelki, a Louis i Liam coś do zjedzenia. Czasami wydaje mi się, że są oni jeszcze małymi dziećmi- dodał, kiedy opuszczaliśmy sklep ze słodyczami. Przez duże, szklane drzwi widziałam jak przy kasie stoją moi znajomi, którzy o czymś dyskutują.
-Nie jesteśmy aż tacy starzy- powiedziałam poprawiając swoje blond włosy, które widziałam w szklanych drzwiach. Dzisiejszego dnia miałam na sobie malinową koszulkę na krótki rękaw od Chanel, białe szorty Stelli McCourtney, czarne motocyklowe buty od Marca Jacobsa i Ray Bany. Jedynym plusem mieszkania w Chicago jest to, że rzadko tu pada. Uwielbiam słońce i wysokie temperatury, i gdy przez pięć miesięcy mieszkałam w Londynie to właśnie tego mi brakowało.
-Ale nie mamy też pięciu lat, by krzyczeć z podniecenia na widok słodyczy- stwierdził Zayn, spoglądając na mnie. Nie kontynuowaliśmy tego tematu, gdyż zapewne zaczęlibyśmy się kłócić. Od momentu, gdy Ken popchnął mnie na ziemię, a brat Jenny połamał mu nos rzadko się ze sobą sprzeczamy. Po tym wydarzeniu Malik zrozumiał, że jestem dobrą osobą i, że nie zadaję się tylko z nimi dla sławy. Biedny chłopczyk jest w błędzie. Oczywiście, że robię to wszystko tylko dla tego, by przejąć władzę nad szkolną elitą, bo przecież ktoś taki jak on nie może pełnić tak ważnej funkcji.
-Gdzie idziecie teraz z dziewczynami?- spytał się mnie Zayn, który z kieszeni swoich dżinsowych spodni wyjął paczkę Malboro.- Chcesz?- dodał, kierując w moją stronę papierosy. Wyjęłam sobie jednego i wsadziłam go do buzi, po czym mój znajomy podpalił go swoją białą zapalniczką. Oczywiście sam też zapalił.
-Miałyśmy iść do domu Eleanor, zrobić sobie babski wieczór- odpowiedziałam przewracając oczami i wypuszczając z buzi dym. Brat Jenny dziwnie na mnie spojrzał, gdyż nie rozumiał o co mi chodzi- No wiesz różne maseczki, pedicure, manicure i wiele innych. Ten pomysł niezbyt mi się podoba, bo od grzebania przy cudzych stopach jest kosmetyczka, a nie ja- dodałam, po czym zaciągnęłam się papierosem.
-To chodźcie z nami do klubu. Niedaleko stąd otworzyli nową dyskotekę, gdzie wpuszczają nieletnich- zaproponował, a ja pomyślałam, że to jest na pewno lepszy pomysł niż nudny babski wieczór.
-Mi to pasuje- powiedziałam lekko ożywiona. Lubię imprezy i alkohol, który tam się znajduje.
-Wcześniej musimy iść na trening po Harry’ego - powiedział Zayn, gdy ze sklepu wychodzili nasi wspólni znajomi. Jenny jak zwykle znajdowała się przy Niallu. Oboje jedli misiowe żelki i z czegoś się śmiali. Eleanor wtulona była w ramię Louisa, a Danielle trzymała się za rękę ze swoim chłopakiem.
-Idziemy z chłopakami do klubu?- zapytałam się dziewczyn, rzucając na ziemię wypalonego już papierosa. Przygasiłam go swoim butem i spojrzałam się na moje koleżanki. Dziewczyna Payna tak samo jak drobna blond włosa dziewczyna była chętna na wyjście, jedynie Calder nie podobał się ten pomysł.
-Miałyśmy iść przecież do mnie. No wiecie maseczki i różne takie- powiedziała urażona faktem, że wolimy iść na imprezę.
-Oj El, nie narzekaj będzie fajnie- zachęcał ją Louis, który wpił się w jej duże usta. Fuuj, moglibyście przestać. Nie każdy ma ochotę patrzeć na ten widok. Inni ludzie robią to w przyjemniejszy sposób, a gdy się na nich patrzy to chce się po prostu wymiotować .
-Możemy iść- stwierdziła Eleanor z uśmiechem na ustach. Złapała swojego chłopaka za rękę i ruszyliśmy w stronę naszej szkoły, która na szczęście nie znajdowała się daleko.
-Gdzie my idziemy?- zapytała się mnie Jennifer, która na sekundę opuściła swojego najlepszego przyjaciela. Spojrzałam na niższą ode mnie blondynkę, która jak zwykle uśmiechała się i odpowiedziałam jej.
 -Idziemy po Harry’ego. Twój mężczyzna też tam będzie- dodałam złośliwie, z uśmiechem na twarzy. Ona tylko zmarszczyła swoje brwi i podeszła do Nialla. Ona i Horan idealnie do siebie pasowali. Znają się od wielu lat i są dla siebie całym światem. Zachowują się jak para i wiele ludzi, którzy ich nie znają myśli, że tak właśnie jest. Zayn, który włożył za ucho jeden papieros rozmawiał o czymś z Liamem i Danielle. Zapewne
dyskutowali na temat przewodniczącego samorządu szkolnego. Payne i Calder walczą o te samo stanowisko, jednak to chłopak Peazer jak na razie wygrywa, gdyż większość ludzi głosuje na niego. Eleanor jedynie pomaga Louis, który nie mógł odwrócić się od swojej własnej dziewczyny. Danielle przez dłuższy czas bała się podjąć decyzji za kim jest, ale w końcu wyjaśniłam jej, zresztą nie po raz pierwszy, że nie może bać się własnej „przyjaciółki”. Od samego początku wiedziałam, że Liam wygra. Już od poniedziałku to właśnie on będzie zajmował się losami uczniów Mount Carmel High School.
-A ty o czym tak myślisz?- zapytał się mnie Louis, gdy dochodziliśmy już do naszej szkoły. Robiło się coraz ciemniej, gdyż zbliżała się godzina dziewiąta wieczorem. Biedny Harry, o tej porze musiał jeszcze ćwiczyć.
-O życiu- odpowiedziałam spoglądając na ubranego w kremowe rurki, granatowy T-shirt, tego samego koloru czapkę i białe conversy Lou. Eleanor, która jeszcze przed chwilą z nim szła rozmawiała o czymś z Jenny i Niallem. Przy tym z ich wspólnej siatki z żelkami wyjadała kolorowe misie. Bezczelna…
-To mówisz, że ciekawie jest u ciebie. U mnie też nie najgorzej, dzięki, że spytałaś- dodał, a ja zaczęłam się śmiać. Tomlinson także się śmiał, przy tym objął mnie ramieniem. Od niego czułam tylko słodki zapach perfum.
-I jak tam z Eleanor?- spytałam spoglądając na niego. Mój brązowowłosy kolega, zrobił lekko zdziwioną minę, po czym ze sztucznym uśmiechem odpowiedział:
-Świetnie, z resztą jak zawsze.
-Yhy- stwierdziłam, udając, że wierzę w jego słowa.
*szkolne boisko, końcówka treningu Harry’ego*
Za piętnaście minut będzie godzina dziesiąta wieczorem, a ich trening jeszcze trwa. Rozumiem, że trzeba ćwiczyć przed wiosennymi rozgrywkami i w ogóle, ale czemu aż tyle. Po ostatnim meczu z Marshall High School widać, że nasza szkolna drużyna jest idealnie przygotowana na nadchodzące mecze.
-Długo jeszcze?- zwróciłam się do Zayna, który na trybunach siedział obok mnie. Dwa rzędy niżej siedział Louis, Niall, Eleanor i Jenny, a obok nich kilka siedzeń dalej znajdowali się Liam i Danielle. Oni są kochaną parą. Szczerze? Życzę im szczęścia. Malik spojrzał na zegarek w swoim telefonie i odpowiedział:
-Niedługo powinni skończyć.
Świetnie. Z wielką chęcią krzyknęłabym do Harry’ego by skończyli już ten pieprzony trening, jednak w tym samym momencie Styles, który bawił się gumką od swoich spodenek zwrócił się do swoich kolegów z drużyny i oznajmił im, że to już koniec. Wszyscy uradowani ruszyli w kierunku szatni, jedynie Nick zatrzymał się i zawołał Jenny, która zostawiła Nialla i poszła do swojego blond przyjaciela. Przytuliła go, a on odwzajemnił jej uścisk. Widziałam tylko reakcje Horana, który mówił coś do siedzącego obok niego Louisa. Zapewne krytykował Ryana, gdyż pod koniec swoich słów prychnął. Czyżby nasz farbowany na blond Irlandczyk był zazdrosny o swoją najlepszą przyjaciółkę? Może jej uczucia do niego są odwzajemnione? Kto wie…
-Ty wiesz, prawda?- zapytał się mnie Zayn, który z zaciekawieniem przyglądał się to swojej siostrze to Niallowi.
-Ale co?- spytałam nie rozumiejąc tego co on do mnie mówi.
-Wiesz o tym, że moja siostra kocha Nialla. Ty widzisz takie rzeczy. Nie należysz do najgłupszych osób- powiedział spoglądając na mnie. Nie mogłam skłamać, zauważyłby to po moim zachowaniu.
-Dlaczego nie chcesz by ona z nim była? Przecież widać, że oboje się kochają- spytałam. Jenny mówiła mi kiedyś, że Zayn nie chce by byli razem, ale nigdy nie wyjaśniła mi dlaczego. Może sama nie wiedziała? Malik spojrzał na swojego blond przyjaciela, który patrzył wszędzie tylko nie na Jenny i Nicka.
-On jest dla niej nie odpowiedni. To mój najlepszy przyjaciel, a ona jest moją siostrą…
-To chyba dobrze? Powinieneś lubić jej chłopaka czy nawet przyszłego męża- stwierdziłam spoglądając w oczy Zayna. On jednak szybko odwrócił głowę i spojrzał znowu na swoją siostrę, która nadal rozmawiała z Nickiem.
-Nie o to chodzi. Po prostu…- mówił, jednak nie wiedział jak ma mi to wytłumaczyć.- Jenny potrzebuje kogoś takiego jak Nick, a nie jak Niall- dodał, wskazując ręką na naturalnego blondyna, który wraz z Harry’m gra w rugby.
-Masz namyśli kogoś psychicznego, który co trzy godziny bierze jakieś lekarstwa, które przepisuje mu jego własny ojciec? Tak, bardzo dobry wybór Zayn- stwierdziłam bijąc mu przy tym ciche brawo.
-On jest po prostu taki sam jak Jenny- powiedział, a ja po raz kolejny dziwnie na niego spojrzałam. Malik zauważył, że nie rozumiem jego słów i dodał.- Oboje są specyficzni.
-Czyli uważasz, że Jenny jest psychiczna?- zapytałam mocno zdziwiona jego słowami. Czyżby kochające się rodzeństwo nie było takie zgrane jak się każdemu wydawało?
-Nic takiego nie…- zaczął, lecz przerwał mu Niall, który nie wiadomo skąd pojawił się przy nas.
-Ciekawe o czym rozmawiają nasze papużki?- zapytał z sarkazmem w głosie, siadając obok Zayna i spoglądając na swoją najlepszą przyjaciółkę.
-Pewnie umawiają się na kolejną randkę- powiedziałam chcąc zobaczyć reakcję Nialla. Farbowany blondyn tylko prychnął pod nosem, a jego czarnowłosy przyjaciel zapytał:
-Czyżbyś był zazdrosny o to, że Nick zabiera ci twoją przyjaciółkę?- spytał z sarkazmem Zayn. Horan w sarkastyczny sposób zaśmiał się i z żalem w oczach spojrzał na nas po czym odpowiedział:
-O niego? Nigdy.
Oj, Niall aż nos ci się wydłuża przez te kłamstewka. Prawda i tak kiedyś wyjdzie na jaw.
*w klubie*
Nowa dyskoteka, którą otworzyli blisko naszej szkoły nosi nazwę „Forever Young”. Zapewne nawiązywała ona do tego, że w tym lokalu przebywały głównie osoby młode, a zarazem nieletnie. Zauważyć w tym klubie można nawet było piętnastolatków, którzy wciągali kokainę w ubikacjach. Biedni rodzice, współczuję im takich dzieci. Ja na szczęście aż tak szybko nie zaczynałam. Na takie wybryki przyszedł czas gdy skończyłam szesnaście lat. Ten klub był urządzony lepiej niż poprzedni. Ten miał dwa piętra i był o wiele większy. Od razu przy wejściu rozdawali różno kolorowe bransoletki, które świeciły w ciemności. Na szczęście nie było one aż tak mocno widoczne, gdyż różno kolorowe efekty uniemożliwiały jakiekolwiek zauważenie ich. Na pierwszym piętrze znajdował się też duży bar, w którym było dużo napojów do wypicia. Można też tu znaleźć mały parkiet oraz ogromne, zaokrąglone czerwone kanapy i stoliki, przy których w kulturalny sposób siedzieli znajomi. Całe drugie piętro służyło tylko do tańczenia i to właśnie tam znajdował się główny DJ. Dzisiejszego wieczoru wszyscy byliśmy podzieleni. Zayn, Harry i ja siedzieliśmy na kanapach i piliśmy przeróżne drinki, Eleanor, Louis, Niall, Jenny, Danielle i Liam znajdowali się gdzieś na parkiecie. Przyznam szczerze, że nie lubię tańczyć. Nigdy do tego mnie nie ciągnie na dyskotekach czy innych imprezach. Wolę sobie w miłym towarzystwie wypić drinka lub dwa i to mnie satysfakcjonuje. Na parkiet idę tylko wtedy, gdy ktoś mnie o to poprosi.
-Dobra mają tu drinki- powiedział Harry, któremu zostało jeszcze trochę Krwawej Mary. Jest to znany drink, jednak w zwykłych klubach ciężko jest je dostać. Ja jestem przyzwyczajona do picia takich trunków, gdyż w Miami tylko takie rzeczy się pije.
-Idę zapalić. Zayn?- zwróciłam się do mulata, który w powolny sposób pił Krwawą Mary. Najwidoczniej mu to nie smakuje. Przyzwyczajony jest pewnie do zwykłych piw, które go satysfakcjonują. Przecząco kiwnął głową, więc sprawdziłam kieszenie swoich spodni, w których zawsze trzymałam swoją paczkę Malboro. Były na swoim miejscu więc zostawiłam moich znajomych i ruszyłam w stronę tylnego wyjścia. W tym klubie najgorsze było to, że nie można było palić w środku. Przepychałam się przez tłum tańczących nastolatków co chwilę powtarzając „Przepraszam”, „Sorry” czy „ Kurwa suń się”. Kiedy w końcu udało mi się przejść między spoconymi i mocno pijanymi dzieciakami ucieszyłam się, gdyż wreszcie mogłam zapalić. Jestem uzależniona od papierosów i często je palę. Wiem o tym, że powinnam przestać, jednak z nałogiem ciężko się walczy. Gdy doszłam do drzwi prowadzących na tył klubu uderzył we mnie orzeźwiający powiew wiatru. Zamknęłam za sobą drzwi i oparłam się o jedną ścianę. Naprzeciw mnie znajdowała się zbudowana z cegieł ściana jakiegoś budynku, który obklejony był różnymi plakatami. Wyjęłam z paczki jednego papierosa i podpaliłam go swoją zwykłą, czarną zapalniczką. W powolny sposób zaciągałam się i wypuszczałam dym. Tak naprawdę nigdzie mi się nie śpieszyło. Świeże i chłodne powietrze w przyjemny sposób ochładzało moje rozgrzane ciało. Zimna ściana przynosiła ukojenie moim plecom. Nawet na zewnątrz słuchać było dźwięki muzyki. W tym momencie miałam wielką ochotę wrócić do domu, nie mówiąc im o tym. Już chciałam odchodzić, gdy nagle drzwi otworzyły się, a ja zauważyłam pijanego Louisa. Rzuciłam na ziemie papierosa i Tomlinson zwrócił się do mnie.
-Cześć słoneczko- powiedział do mnie słodko się przy tym uśmiechając. Czułam od niego sporą ilość alkoholu. Wchodząc zachwiał się niepewnie na nogach przez co musiałam go podtrzymać. Lou oparł się o mnie zmuszając mnie przy tym do zostania pod ścianą.
-Jak się bawisz? - zapytał przysuwając się jeszcze bliżej. Stykaliśmy się brzuchami, a nasze twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów. Czułam, jak jego klatka piersiowa porusza się szybko w górę i w dół.
-Świetnie. A ty masz już chyba dość na dziś, czyż nie?- spytałam zachrypniętym głosem. Ciekawe co teraz robi reszta...
-Jaa? Skądże. Impreza się dopiero rozkręca!- krzyknął bełkocząc. Zaśmiałam się z tej komicznej sytuacji po czym dotknęłam palcem jego brzucha.
-Coś ci się tu rozlało- po tych słowach oboje wybuchliśmy śmiechem. Lou zatoczył się chwiejnie i objął mnie ramieniem przytulając do siebie.
-Mały wypadek przy pracy, kotku- szepnął mi do ucha. Uśmiechnęłam się do niego zastanawiając się, jak mogę wybrnąć z tej niezręcznej sytuacji i wrócić do klubu gdzie reszta zapewne dobrze się bawiła. Nagle brązowowłosy stanął naprzeciw mnie patrząc mi w oczy.
-Ładnie dziś wyglądasz, wiesz?- powiedział biorąc moją twarz w swoje dłonie. Przełknęłam ślinę nie wiedząc co Lou może zrobić. Przejechał swoim długim i chudym palcem po mojej dolnej wardze, a już po chwili delikatnie mnie pocałował. Raz, drugi, trzeci. Nasze języki zaczęły się stykać i kiedy Louis odsunął się ode mnie na chwilę by złapać oddech
ja chrząknęłam patrząc w ziemię. Brązowowłosy spojrzał na mnie z przerażeniem po czym powiedział:
-Ja... Przepraszam, nie chciałem- po tych słowach szybkim krokiem wszedł do głośnego i ciemnego pomieszczenia. Co do chuja się przed sekundą stało?! Jak mogło do tego dojść? Osłupiała stałam nie mogąc ruszyć się z miejsca. Po dłuższej chwili ocknęłam się i weszłam do klubu gdzie od razu skierowałam się w stronę kanapy, na której siedzieli moi przyjaciele. Zastałam tam tylko Zayna i na wpół leżącego Harry'ego. Rozejrzałam się, po czym usiadłam obok mulata.
-Długo cię nie było-powiedział biorąc sporego łyka napoju.
-Wiem, mama dzwoniła i jakoś tak wyszło. Gdzie Lou i El? -spytałam nie zauważając ich na parkiecie obok Liama, Danielle, Nialla i Jenny.
-Nie wiem, Lou powiedział, że wychodzą no i poszli. Z resztą kogo to obchodzi. Mam już dość siedzenia tu- powiedział Malik dopijając swój napój.
-Tak, ja też, chciałabym już wracać. Mam dość dzisiejszego dnia - po tych słowach ja, Zayn i Harry wstaliśmy z kanapy i ruszyliśmy w stronę wyjścia. Mulat poszedł jeszcze na parkiet po siostrę i resztę znajomych, a Harry zadzwonił po taksówki. Gdy znaleźliśmy się już wszyscy przed budynkiem głośno wciągnęłam powietrze do płuc. Już po chwili siedziałam w samochodzie wiozącym mnie na Michigan Avenue wciąż nie mogąc przestać myśleć o sytuacji, która miała miejsce w klubie


I mamy już jakąś akcję. Mam nadzieję, że mnie nie zabijecie. No to następny powinien pojawić się w piątek i zachęcam do czytania i komentowania.
Możecie nadal zadawać pytania bohaterom lub nam. 
I mam wielką prośbę. Zrobiłam filmik reklamujący tego bloga. Tutaj macie link -----> http://www.youtube.com/watch?v=oEzcmRdYJ7s&feature=plcp
Filmik pod nowym adresem, gdyż ucięło nam Louisa:
http://www.youtube.com/watch?v=O2ZPMWpSxAs&feature=youtu.be
Proszę tylko o to byście to obejrzeli. 
Miłego tygodnia wam życzę xx ♥