12/27/2012

Nowy Blog

Rivendale Hospital to placówka dla młodzieży między szesnastym, a dwudziestym pierwszym rokiem życia, która zmaga się z wieloma problemami. Anoreksja, schizofrenia, depresja czy próba samobójcza to jedne z wielu przeszkód jakie stają im na drodze. Czy ktoś będzie w stanie pomóc tym zagubionym nastolatkom? A może zdecydują się na inne środki pomocy? Jak w nowym miejscu poradzi sobie siedemnastoletnia Elle? I czy przez to wszystko pomoże jej przejść stała mieszkanka szpitala - Fleur? Oczywiście jak w każdej historii pojawi się wątek miłosny, który zapewne jeszcze bardziej namiesza w życiu bohaterów.

z powodu tego, że ktoś stworzył bezsensownego bloga pod linkiem jaki my chciałyśmy użyć musiałyśmy trochę go zmienić. 

12/26/2012

27 rozdział


Z perspektyw Jenny w tle
Zawsze wydawało mi się, że zima w Londynie jest bardzo nieznośna lecz oprócz opadów deszczu, których akurat tutaj nie brakuje, czasem spotkać można się z lekkim śniegiem, który dodaje wspaniałego akcentu ciemnym nocom. Szłam właśnie przez oświetlone dzięki ulicznym lampom miasto chcąc jak najszybciej dotrzeć do swojego mieszkania. Już za około trzy godziny miałam mieć lot do Chicago gdzie spędzić miałam święta Bożego Narodzenia. To nie tylko okres gdzie zobaczę swoją rodzinę, za którą bardzo mocno się stęskniłam, ale spotkam się także z dawno nie widzianymi przyjaciółmi. Mimo, że w każdym możliwym momencie rozmawiam z nimi na Skype, przez telefon lub po prostu pisałam z nimi kilka wiadomości to i tak nie zmienia to faktu, że za nimi tęsknie. Nic nie zastąpi realnych spotkań, w których można kogoś przytulić lub po prostu zobaczyć go w całej osobie. Będąc już niedaleko dzielnicy, w której mieszkałam usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Miałam nadzieję, że będzie to Niall, z którym kontaktu nie miałam już przez kilka dni. Żadnej wiadomości ani żadnej rozmowy telefonicznej. To boli, zwłaszcza gdy tęsknisz za kimś kogo bardzo mocno kochasz. Zauważyłam, że dzwoni do mnie Danielle więc na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
-Cześć Danielle- przywitałam się z moją przyjaciółką, z którą mimo dalekiej rozłąki utrzymałam dobry, a nawet jeszcze lepszy kontakt niż kiedykolwiek.
-Cześć Jenny- odpowiedziała miłym i jak zawsze grzecznym głosem.- I jak tam w szkole?- zapytała.
-Wiesz, dzisiaj ostatni dzień. Mieliśmy prawie każdą lekcję wolną. A jak u was?- spytałam. Jeśli dobrze teraz obliczyłam to Dan powinna mieć właśnie przerwę między lekcjami.
-Próby. Szykujemy koncert Bożonarodzeniowy. Niall chwalił ci się, że jako jedyny z pierwszaków z klasy muzycznej będzie występował?- pytała, a ja przechodząc przez jezdnię i rozglądając się czy aby nigdzie nie ma samochodu odpowiedziałam:
-Nie. Nie mam z nim kontaktu od paru dni- dodałam niezadowolonym głosem. Naprawdę bardzo ciężko mi z tym, że mój najlepszy przyjaciel, który jest moim jakby chłopakiem mnie unika. Czyżby nie chciał się  ze mną kontaktować z jakiegoś powodu?
-Dzisiaj nie ma go w szkole- oznajmiła Danielle, najprawdopodobniej wiedząc, że za chwilę zadam jej pytanie, czy jest on w szkole. Usłyszałam w słuchawce dzwonek, który oznaczał, że moja przyjaciółka musi iść na lekcję. Jednak musiałam zadać pytanie, które męczyło mnie już od kilku dni.
-Danielle, zanim się rozłączysz- zaczęłam niepewnie, bojąc się, że wyjdę na zazdrosną o wszystko dziewczynę.- Wiesz może co to za blondynka, z którą Niall ostatnio wstawił zdjęcie na Twittera?- zapytałam. W odpowiedzi usłyszałam jej melodyjny i delikatny śmiech.
-To Fleur. Jest francuską i uczęszcza z Niallem do klasy. Ale nie masz się co martwić- uspokoiła mnie.- Woli dziewczyny- powiedziała, a mi kamień spadł z serca- Jesteś zazdrosna?- spytała z lekką drwiną w głosie. U niej to nie brzmiało tak strasznie jak na przykład u mojego brata.
-Ja? Zazdrosna? Nie- odpowiedziałam będąc już prawie przy kamienicy w jakiej mieszkałam.
-I tak wiem, że jesteś. Muszę już kończyć, ale do zobaczenia na Wigilii?- spytała, a ja odpowiedziałam:
-Yhy.
Już po sekundzie zakończyłyśmy naszą rozmowę. Trzymając w ręce swój telefon byłam blisko drzwi prowadzących do klatki schodowej, w której znajdowały się schody prowadzące aż na szóste piętro, gdzie znajdowało się moje mieszkanie. Chwilę przed kamienicą zadzwonił mój telefon. Zastanawiałam się kto to może być i na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech, gdyż zauważyłam, że dzwoni do mnie nie kto inny jak Niall, z którym przez kilka dni nie utrzymywałam kontaktu. Nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć on z radością w głosie rzekł:
-I tak wiem, że jesteś zazdrosna.
Zdziwiona jego słowami przystanęłam przy drzwiach nie mogąc zrozumieć o co tu właściwie chodzi. Skąd on wiedział, że rozmawiałam przed chwilą z Danielle o nim i jego francuskiej koleżance, która na dodatek moim skromnym zdaniem jest niezbyt ładna? Czyżby Peazer okłamała mnie na temat wiadomości o Niallu, którego podobno nie ma w szkole?
-Co?- zapytałam zdziwiona z szeroko otwartymi oczami.
-Odwróć się- usłyszałam głos za sobą oraz w telefonie. Opuściłam rękę w dół i powoli odwróciłam się, wmawiając sobie, że to wszystko jest tylko snem. Okazało się, że to prawda, gdy zauważyłam ubranego w biały T-shirt, czarną bluzę, granatową zimową kurtkę, czarne obcisłe spodnie i granatowe Nike’i Nialla, który z postawionymi blond włosami i z uśmiechem od ucha do ucha przyglądał mi się.
-Niespodzianka- powiedział chowając swój telefon do kieszeni. By móc go dotknąć musiałam podejść do niego kilka kroków, więc w szybkim tempie zrobiłam to. Można nawet powiedzieć, że wtuliłam się w niego. Od końcówki sierpnia nie widziałam go ani razu. Nie mogłam go dotknąć, przytulić, pocałować. Tak bardzo za nim tęskniłam. Nasze usta od razu złączyły się w jedność. Brakowało mi tej bliskości, tej czułości z jego strony, którą obdarowywał mnie na każdym możliwym kroku. Czy możliwe jest kochać kogoś tak mocno? Cały czas całowaliśmy się nie mogąc nawet na chwilę się od siebie oderwać. Swoimi zimnymi dłońmi w delikatny sposób dotykał moich policzków, ja swoje wplotłam w jego miękkie blond włosy. Nie zdałam sobie nawet sprawy gdy po policzkach spłynęło mi kilka łez.
-Nie płacz głupia- powiedział miłym głosem, gdy nasze czoła zaczęły się stykać. Jego błękitne oczy, które przypominały mi najczystszy ocean z troską przyglądały mi się. Widziałam w nich pożądanie oraz miłość. Miłość, za którą tęskniłam przez te kilka miesięcy.
-Tak mocno cię kocham- odparłam, gdy po policzku znowu spłynęła jedna zabłąkana łza. Swoim kciukiem farbowany blondyn szybko ją otarł, a następnie znowu obdarował mnie namiętnym pocałunkiem.
-Ja ciebie też kocham Jenny. Nie wyobrażasz sobie nawet jak bardzo- dodał, gdy nasze usta jeszcze się stykały. Ponowny pocałunek trwający nie wiadomo ile czasu. W normalnej sytuacji, gdyby ktoś tak robił zapewne obrzydziłoby mnie to, jednak nie teraz, gdy dotyczyło to mnie oraz nie widzianego przeze mnie przez prawie cztery miesiące chłopaka.
-Co ty tu robisz?- zapytałam wtulając się w Nialla
-Postanowiłem przyjechać po ciebie- odpowiedział.
-Po co?- spytałam zdziwiona.- Za kilka godzin miałam być w Chicago- dodałam, tak naprawdę nadal nie rozumiejąc dlaczego Horan pojawił się tutaj w Londynie.
-Nie wyobrażam sobie czekać tyle na ciebie. Wolałem przylecieć i spędzić z tobą te kilka godzin w samolocie powrotnym niż siedzieć bezczynnie w domu.
-To kochane z twojej strony- oznajmiłam chwytając go za rękę, a następnie idąc z nim ramię w ramię w stronę drzwi prowadzących do klatki schodowej. Niall wiedział gdzie mieszkam, gdyż pod koniec wakacji odwiedził mnie. Przyznam szczerze, że nigdy z nikim nie spędziłam tak przyjemnie czterech dni. Zwłaszcza ostatnia noc utknęła mi najbardziej w głowie, gdyż jakby to powiedzieć… W miły sposób pożegnaliśmy się na długi okres czasu. W milczeniu weszliśmy po schodach prowadzących na ostatnie, szóste piętro. Moje małe, lecz skromne mieszkanko było jedynym znajdującym się na tym poddaszu. Gdy zatrzymaliśmy się przed drzwiami wyciągnęłam z torebki swoje klucze i w czasie, gdy ja męczyłam się z zamkiem Niall odparł:
-I tak wiem, że jesteś zazdrosna.
-Nie prawda- odpowiedziałam zdziwiona spoglądając na niego i lekko się uśmiechając. Drzwi otworzyły się, a blondyn przyciągając mnie do siebie i całując w czółko rzekł:
-I tak wiem, że jesteś.
Mimo mojego uporu Niall miał rację więc z niechęcią mu ją przyznałam mówiąc:
-No dobra.
On jedynie szeroko uśmiechnął się i oboje weszliśmy do mojego mieszkania. Jest ono małe, jednak w sposób przyjemny ustrojone.
-Nie rozbieraj się- oznajmiłam Niallowi, który już w przedsionku chciał zdejmować buty. Po prawej stronie znajdowało się wejście do niewielkiej kuchni, w której znajdowały się najpotrzebniejsze rzeczy. Pokój, który znajdował się obok służył za salon i w nim oprócz kanapy, telewizora, fotelu i stolika stały też moje palety, na których często malowałam. Oczywiście w moim mieszkaniu nie zabrakło łazienki, obok której znajdowała się sypialnia. Wraz z Niallem weszliśmy do średniej wielkości pomieszczenia, które było głównie
w odcieni bieli. Białe łóżko, pościel, szafka nocna, panele na ścianę, puszysty, mały okrągły dywan. Obok pochyłego okna znajdowała się długa metalowa rura, na której na wieszakach powieszone były ubrania. Przy łóżku znajdowało się drugie okno, które przyozdobione było lampkami świątecznymi. Na szafce nocnej postawione były rożne duperele ale uwagę przykuwało zdjęcie moje i Horana. Farbowany blondyn usiadł na jednoosobowym łóżku i z uśmiechem na ustach oznajmił:
-Zawsze je lubiłem.
Z szerokim uśmiechem spojrzałam na niego, sprawdzając czy w walizce na pewno mam wszystkie potrzebne mi rzeczy. Okazało się, że nie spakowałam swojej bluzki do spania, przy której siedział niebieskooki. Podeszłam do niego i chciałam ją zabrać, jednak on przyciągnął mnie do siebie i w delikatny sposób objął mnie w tali po czym pocałował mnie w usta.
-Może zostaniemy tutaj na święta?- zaproponował ze złośliwym uśmiechem. Cmoknęłam go pośpiesznie w jego różowe wargi po czym odpowiedziałam:
-Z wielką chęcią, ale oprócz ciebie mam też rodzinę i innych przyjaciół, z którymi ty także powinieneś się zobaczyć.
Po moich słowach mój chłopak z niechęcią rozluźnił uścisk i pozwolił dokończyć mi dopakowywanie moich rzeczy.
-A co do przyjaciół- zaczął, gdy ja zamykałam leżącą na podłodze walizkę.- Miałaś jakiś kontakt z Lolą?- spytał. Zdziwiona jego pytaniem spojrzałam na niego.
-Ostatnio rozmawiałyśmy jakoś na początku listopada, a coś się stało?
-Nie nic, po prostu gdy mieszkała u mnie przez większość października powiedziała, że na święta się odezwie- odparł bawiąc się moim pluszowym misiem, którego wygrał dla mnie w czasie odwiedzin. Z Lolą nasz kontakt był bardzo dziwny. Zdarzał się okres, gdzie dzwoniła codziennie i informowała o tym co się dzieje, jednak od momentu gdy w Nowym Jorku zaproponowano jej pracę modelki wszystko się zaczęło urywać. Mimo, że przez prawie cały październik mieszkała z Horanem, ze mną rozmawiała może trzy, cztery razy? Później w pośpiechu spakowała się i wyjechała do Las Vegas. Stamtąd czasem zadzwoniła, jednak rzadko kontaktowała się z nami.
-Wiesz, jest teraz modelką, robi sławę- oznajmiłam Niallowi.- Zawsze o tym marzyła- dodałam smutniejszym głosem. Mój chłopak podszedł do mnie i zabrał moją walizkę, którą wyniósł z sypialni.
-Długo się o to nie starała- powiedział Horan, najprawdopodobniej przypominając sobie tamten okres czasu.- Pierwszego dnia, gdy tylko pojawiła się w moim domu poszła na jakąś imprezę. Tam od razu jakiś fotograf, który pracował z jej mamą zaproponował jej pracę.
-A czy ona…- zaczęłam opuszczając wraz z farbowanym blondynem moje mieszkanie.
-Nie, nie znalazła sobie nikogo- odpowiedział na nie dokończone przeze mnie pytanie.
-Myślisz, że wciąż zależy jej na Zaynie?- dopytywałam przekręcając kluczyk w zamku.
-Bardzo- stwierdził Niall, obejmując mnie i przyciągając do siebie. Wtuleni ruszyliśmy schodami w dół, a następnie wsiadając do taksówki jadącej na lotnisko.
*Boże Narodzenie, Chicago*
Święta to mile spędzony czas z rodziną i przyjaciółmi w czasie którego je się ogromny lecz na całe szczęście wspaniały obiad. Obdarowuje się też prezentami, które od dzieciństwa sprawiały radość nie tylko dzieciom, ale także dorosłym. Uwielbiam ten okres czasu i sprawia mi on więcej radości, gdy po tak długim okresie czasu wreszcie spotykam się z ludźmi, za którymi tak bardzo tęskniłam. Przy dużym dwunastoosobowym stole, na którym znajdowała się masa wigilijnego jedzenia siedziało dziesięć uśmiechniętych osób. Na przeciwległych końcach, naprzeciwko siebie znajdowali się nie kto inni jak głowa rodziny. W tym przypadku była to brązowowłosa kobieta, oraz jej czarnowłosy mąż. Łatwiej mówiąc moi rodzice. Po prawej stronie mojej mamy znajdowała się niska, blond włosa kobieta, która nadal nie mogła uwierzyć w to, że jej syn jako jedyny z pierwszaków z grupy muzycznej będzie występować na przedstawieniu Bożonarodzeniowym, które organizowała jego szkoła. Naprzeciw mamy mojego chłopaka siedziałam ja, a zaraz przy mnie skupiony na jedzeniu Horan, rozbawiony przez znajdującego się obok Stylesa, Tomlinson i oczywiście Bobby Horan, który z moim tatą rozmawiał o bardzo ważnych sprawach. Naprzeciwko nas, przy mamie Nialla siedział mój brat, Liam i Danielle. Przy brązowowłosej znajdowało się jedno wolne miejsce, dla niespodziewanego gościa.
-A jak tam u Nicka?- spytała nagle moja mama, która tym pytaniem zdziwiła każdego.- Macie z nim jakiś kontakt?- dopytywała. Spojrzałam tylko na farbowanego blondyna, który tylko na dźwięk imienia mojego byłego chłopaka zareagował bardzo źle. Nie jest on zadowolony z faktu, że nadal utrzymujemy ze sobą kontakt telefoniczny, jednak on nie może zabronić kontaktowania mi się z innymi chłopakami, tak samo jak ja nie mogę zabronić mu rozmawiać czy spotykać się z koleżankami.
-Nick ma się świetnie- odpowiedział Harry, który wraz z Louisem uczęszczał z nim do szkoły.- Znalazł sobie jakąś dziewczynę- dodał, a ja zdziwiona spojrzałam na niego. Gdy rozmawiałam ostatnio przez telefon z naturalnym blondynem nie mówił mi nic o tym, że znalazł sobie kogoś.- Wysoka blondynka, z długimi włosami. Na imię ma Josie i jest z Londynu- mówił Harry informując każdego o tym jak wygląda partnerka Nicka. Grzebiąc widelcem w swoim jedzeniu udawałam, że wcale nie rusza mnie ta sprawa, jednak człowiek już tak ma, że nie lubi słuchać o miłosnych podbojach swojego byłego partnera.
-A ty Jenny co tak nagle umilkłaś?- zapytał z lekką drwiną Louis, który z zaciekawieniem i radością mi się przyglądał. Nie chcąc wypowiadać się na ten temat wystawiłam mu tylko w dziecinny sposób język. Chciałam jeszcze dodać jakiś złośliwy komentarz jednak zadzwonił nagle dzwonek do drzwi. Wszyscy ze zdziwieniem spojrzeliśmy na siebie, zastanawiając się kto to może być. Nikogo się przecież nie spodziewaliśmy.
-Ktoś jeszcze ma przyjść?- zapytał zdziwiony Liam spoglądając na nas wszystkich.
-Nie- odpowiedziałam cały czas zastanawiając się kto postanowił odwiedzić nas dzisiejszego wieczoru.
-Ja otworzę- oznajmił Zayn odsuwając swoje krzesło i ruszając w kierunku drzwi. A może to Eleanor postanowiła nas odwiedzić?
Z perspektywy Loli
Lęk. Tylko to czułam stojąc przed drzwiami apartamentu, który kiedyś tak często odwiedzałam. Sześć miesięcy nie widziałam się z większością moich przyjaciół, sześć miesięcy nie widziałam się z Zaynem. A co jeśli to właśnie on otworzy mi drzwi? Powiem „Cześć Zayn jak się masz?”. Nasze ostatnie spotkanie zakończyło się słowami, którymi wyznawaliśmy sobie miłość. Czy nadal coś do mnie czuł? Czy może po prostu znalazł sobie jakąś inną dziewczynę, do której poczuł coś więcej? Moje serce zaczęło bić o wiele mocniej gdy usłyszałam, że ktoś zbliża się do drzwi. Już po chwili otworzyły się one, a ja zobaczyłam ubranego w granatowy T-shirt z kieszonką na lewej piersi, czarne rurki i białe air maxy Zayna.
-Lola?- zapytał zdziwiony przyglądając mi się od góry do dołu.
-Cześć Zayn- przywitałam się z nim w miły sposób, próbując przy tym zachować spokój. Wolałabym by przywitała mnie uśmiechnięta od ucha do ucha Jenny, z którą miałam bardzo dobry kontakt. Malik zamiast wpuścić mnie do środka wyszedł na przedsionek, przymykając drzwi tak, by nikt nas nie usłyszał.
-Co ty tu robisz?- zapytał niepewnie przyglądając mi się z zaciekawieniem.
-Sądziłam, że sześć miesięcy wystarczy ci na przemyślenie wszystkiego- oznajmiłam unikając jakiegokolwiek kontaktu wzrokowego. Mimo, że minęło tak dużo czasu to nadal ciężko rozmawiać mi jest z o uczuciach.- Poza tym stęskniłam się za przyjaciółmi no i tobą- dodałam nieśmiało. Czarnowłosy przez chwilę nie wiedział co ma zrobić lecz już po chwili przyciągnął mnie do siebie mocno mnie przytulając. Czułam jak jego serce mocno bije.
-Ja też się stęskniłem- powiedział. Szczerze to miałam nadzieję, że coś takiego od niego usłyszę. Przez sześć miesięcy nie rozmawialiśmy ze sobą ani razu. Żadnej wiadomości ani nic. Gdy w końcu nasz uścisk zakończył się mój były chłopak otworzył drzwi i ręką wskazał mi bym weszła do środka. Przez chwilę wahałam się nad tym czy aby na pewno powinnam to zrobić, jednak w końcu się zdecydowałam. Będąc już
 w środku zdjęłam swój luźny płaszcz i w samej koszulce na ramiączka i obcisłych dżinsach weszłam w głąb mieszkania. Wszyscy obecni w domu państwa Malik, gdy tylko usłyszeli kroki spojrzeli na mnie i Zayna. Zdziwienie. To właśnie to uczucie zagościło na twarzach moich przyjaciół oraz ich rodziców.
-Lola?- spytała zdziwiona Jenny, która ubrana jest w czarną, obcisłą spódniczkę, tego samego koloru bluzkę na ramiączka oraz buty na wysokim obcasie. Szybko podniosła się ze swojego krzesła i podeszła do mnie mocno mnie przytulając.
-Nie wierzę, że tu jesteś- odparła, gdy stałyśmy w mocnym uścisku.
-Wesołych świąt Jenny- powiedziałam z uśmiechem przyglądając się wszystkim znajdującym się przy stole. Nawet Zayn w miły sposób przyglądał mi się.
*jakiś czas później*
Święta w rodzinnej atmosferze to coś czego zawsze brakowało mi w dzieciństwie. Kolacja Bożonarodzeniowa w moim domu zawsze wyglądała tak samo. Prezenty, jedzenie i tyle. Każdy później zajęty był sobą. Ja swoim prezentami, a rodzice pracą. Tutaj u państwa Malik nikt nie dopuszczał do tego, by ktoś był sam. Siedząc na kanapie w ich salonie wraz z Danielle i Liamem przyglądaliśmy się śpiącemu Niallowi i Jenny, którzy wtuleni w siebie leżeli na kanapie. Oboje słodko wyglądali śpiąc. Spojrzałam na godzinie w swoim telefonie i zauważyłam, że już najwyższa pora by wrócić do domu.
-Muszę już iść- oznajmiłam moim przyjaciołom, z którymi się przytuliłam i pożegnałam. Następnie ruszyłam w kierunku kuchni gdzie to reszta osób pomagała w sprzątaniu po kolacji. Gdy pożegnałam się już ze wszystkimi ruszyłam w stronę drzwi chcąc ubrać swoją kurtkę, a następnie opuścić dom mojej najlepszej przyjaciółki oraz jej brata. Kiedy już się ubrałam chciałam opuścić ich mieszkanie, gdy nagle podszedł do mnie Zayn.
-Jedziesz samochodem czy może mam cię odwieźć?- zaproponował słodko uśmiechając się.
-Właściwie to chciałam wrócić na piechotę- odpowiedziałam spoglądając na niego. Sięgnął po swoją kurtkę po czym otworzył mi drzwi i puścił mnie przodem. Razem opuściliśmy jego mieszkanie. W milczeniu ruszyliśmy w kierunku windy, którą szybko zjechaliśmy na sam dół. Pierwszą rzeczą jaką mój przyjaciel zrobił po opuszczeniu jego wieżowca było wyciągnięcie jak zwykle z tylnej kieszeni spodni paczkę jego ulubionych papierosów, a następnie podarowanie mi jednego. W milczeniu paliliśmy nasze papierosy podążając przez oświetlone dzięki ulicznym lampom miasto. Śnieg, który lekko prószył dodawał magii całej tej świątecznej atmosferze.
-I co robiłaś przez ten cały czas?- spytał nagle Zayn spoglądając na mnie.- Słyszałem, że zaproponowano ci gdzieś pracę.
-Na początku jeździłam z miejsca na miejsce. Wiesz Los Angeles, Waszyngton, a w Nowym Jorku nawet mieszkałam u Nialla- poinformowałam czarnowłosego, który zrobił zdziwioną minę.- Jeden kolega mojej mamy zaproponował mi pracę i tak podróżowaliśmy. Najpierw Las Vegas, później Miami, przez chwilę Norwegia, a nawet Australia- dodałam, po czym zbudzi wypuściłam dym papierosowy.
-Czyli mówiąc prościej byłaś zapracowana- stwierdził Zayn. Spojrzałam na niego i miło uśmiechnęłam się po czym odpowiedziałam:
-To bardziej była przyjemność. A ty co robiłeś?- spytałam mojego przyjaciela. Wyrzucił on na ziemię skończonego już papierosa i już po chwili do kieszeni kurtki schował zmarznięte zapewne ręce.
-Wiesz głównie szkoła. Czasem jakieś imprezy. Ale bez was to nie to samo- dodał smutniejszym głosem. Sądzę, że Zayn ma z nas wszystkich najgorzej. Liam w Princeton miał kolegę, z którym uczęszczał na dodatkowe zajęcia z chemii. Niall i Danielle chodzą razem do szkoły, tak samo jak Harry i Louis. Jenny szybko odnalazła się w nowym miejscu, jedynie Zayn wyglądał na osobę, która nie czuję się u siebie dobrze. Idąc znowu milczeliśmy. Chciałam się od niego dowiedzieć wielu rzeczy w czasie mojego pobytu u niego w mieszkaniu, jednak cały czas ktoś nam przeszkadzał.
-A znalazłaś sobie kogoś?- spytał nagle bardzo cicho Zayn. Spojrzałam w jego kierunku i przecząco kiwnęłam głową, po czym sama zapytałam:
-A ty?
On także przecząco pokiwał głową. Jego odpowiedź sprawiła, że kamień ponownie spadł mi z serca. To pytanie męczyło mnie od dłuższego czasu. Mimo, że nie mieliśmy ze sobą bardzo długo kontaktu to ciężko zapomnieć mi było o uczuciach, które łączyły mnie z mulatem. Mimo wielu starań i prawie całomiesięcznej imprezie wspomnienia nie chciały odejść.
-Zostajesz do Nowego Roku czy wcześniej wyjeżdżasz?- dopytywał lekko zmieszany Zayn, który kątem oka mi się przyglądał. Jak zwykle na jego twarzy znajdował się kilkudniowy zarost, który nie tylko dodawał mu męskości ale także dzięki niemu wyglądał troszeczkę starzej. Nie przypominał czterdziestolatka, tylko chłopaka, który miał więcej niż dwadzieścia lat.
-Nigdzie nie wyjeżdżam. Od następnego semestru będę uczęszczać na Uniwersytet w Chicago- odpowiedziałam uśmiechając się do niego. Zayn nie mogąc uwierzyć w to co mówię stanął i zszokowany przyglądał mi się.- Wszystkiego najlepszego z okazji świąt- dodałam w miły sposób się uśmiechając.
-Co?- spytał z niedowierzeniem mulat.
-Zostaję w Chicago- oznajmiłam ponownie.
-Ale zawsze chciałaś być modelką- mówił już lekko ożywiony. Przecząco pokiwałam głową i patrząc prosto w jego mocno brązowe oczy rzekłam:
-Samemu nie jest tak fajnie. Wolę być tu z tobą i chodzić do nudnej szkoły niż występować na jakiś tam wybiegach.
Na twarzy mojego przyjaciela pojawił się lekki uśmiech lecz już po chwili nasze usta złączyły się w pocałunku. Tęskniłam za tym, ale bardziej brakowało mi samej obecności Zayna.
-Kocham cię Lola- wyszeptał mi do ucha mulat.
-Ja ciebie też Zayn- odpowiedziałam ponownie całując go w jego miękkie i delikatne usta.
*sześć lat później*
Perspektywa Jenny
Central Park to jedno z najprzyjemniejszych miejsc w Nowym Jorku. To wspaniałe miasto tak wiele wniosło do mojego życia. Po zakończeniu edukacji w Royal Academy of Art przeprowadziłam się do mojego chłopaka, z którym łączyły mnie już wieloletnie stosunki partnerskie. I pomyśleć, że Niall Horan, zwykły Irlandzki chłopiec mieszkający od dziecka w Chicago będzie szanowanym nauczycielem w jednej z lepszych placówek muzycznych w Nowym Jorku jak nie na świecie. Gdy kończył trzyletnią naukę w Juilliardzie nie sądził, że dyrektor zaproponuje mu posadę nauczyciela. Oczywiście musiał się zgodzić, a ja chcąc nadal być z nim w związku na odległość postanowiłam przeprowadzić się do niego. Tutaj na szczęście udało mi się spełnić moje marzenie, gdyż otworzyłam swoją własną galerie sztuki gdzie znane i cenione osobistości kupowały moje dzieła. Nikt nie spodziewałby się także tego, że prawie dwa lata temu, dokładnie miesiąc po naszym ślubie narodziła się błękitnooka, blond włosa córeczka Elle, która jest jedną z najsłodszych dzieci jakie kiedykolwiek widziałam. Szokiem dla mnie była informacja o ślubie mojej najlepszej przyjaciółki Loli Martinez i mojego brata Zayna, którzy tak samo jak my postanowili zamieszkać w tym wielkim i wspaniałym mieście. Niecałe dwa miesiące po ich ślubie narodzili się ich synowie. Chuck i jego brat bliźniak Luke. Śliczni blondyni o oczach w kolorze ciemnej i gorzkiej czekolady. Oczywiście nikogo nie zdziwi fakt, że Lourdes rozwijała się jako modelka. Jej mąż, a zarazem mój brat jest znanym tatuażystą i często poznaje takie sławy jak Johnny Depp czy Leonardo DiCaprio. Oczywiście po koleżeńsku tatuował ramię Justina Biebera czy swojego najlepszego przyjaciela Harry’ego Stylesa, który każdego dnia ćwiczył wraz z jedną ze znanych drużyn rugby. Oczywiście tak samo jak my, Harry i jego przyjaciel Louis, który jest znanym prawnikiem mieszka w Nowym Jorku w mieście gdzie spełniają się wszystkie marzenia. Przykładem tego nie tylko jesteśmy my, ale także Danielle i Liam. Ona mimo ciężkiego i trudnego dla niej okresu ciąży nadal jest nauczycielką baletu w znanej szkole tańca. On jest nauczycielem w New York University. Ich córeczka Emma jest śliczną brązowo włosom dziewczynką o ciemnej karnacji i ślicznych brązowych oczach. Jedynie Styles i Tomlinson nie mają jeszcze swojego pokolenia, jednak ich związki są już na bardzo zawansowanym poziomie i nie zdziwię się gdy już niedługo dowiem się, że Harry żeni się ze swoją dziewczyną Mią, a Louis z Rose.
-O czym tak myślisz?- wyrwała mnie nagle z rozmyśleń moja blond włosa przyjaciółka. Spojrzałam najpierw na Lourdes i miło uśmiechnęłam się do niej. Następnie swój wzrok przeniosłam na mojego męża i naszą prawie dwuletnią córeczkę, którzy wraz z Zaynem i ich ponad rocznymi synkami bawili się w piaskownicy.
-I kto by pomyślał, że to się tak skończy- odpowiedziałam spoglądając na wyglądającą jak zwykle wspaniale Lolę. Moja przyjaciółka mówiła coś do mnie, jednak ja nie zwracałam na nią uwagi, gdyż w naszym kierunku zbliżała się Danielle, Liam oraz Harry i Louis, którzy bawili się z córeczką państwa Payne. Zaczęli się oni z nami witać i już po chwili mała Emma wraz z Tomlinsonem biegła do reszty dzieci, które bawiły się wraz ze swoimi tatusiami w piaskownicy. I mimo, że minęło już tak wiele lat my wszyscy nadal jesteśmy razem. I mimo tego, że nie wszystko zawsze szło po naszej myśli to my razem daliśmy sobie z tym radę. To jest właśnie prawdziwa przyjaźń. To co, że czasem zdarzało nam się ze sobą posprzeczać, nie zawsze wszystko musi się idealnie układać. Jesteśmy tylko ludźmi i mamy prawo popełniać błędy, tak samo jak powinniśmy mieć szansę na wyjaśnienie ich. Jestem szczęśliwa, że mam przy sobie tak wspaniałych ludzi. Spojrzałam na ciągle farbującego się na blond Nialla i uśmiechnęłam się do niego, gdyż zauważyłam, że z szerokim uśmiechem przygląda mi się. „Kocham cię” wyszeptał bezgłośnie. „Ja ciebie też” odpowiedziałam ruszając tylko ustami. Tak, kocham go najmocniej na świecie i cieszę się, że to właśnie z nim ułożyłam swoje życie.

Tak trudno uwierzyć, że to jest już koniec.
Kolejne opowiadanie i kolejne łzy spowodowane pisaniem ostatniego rozdziału.
To takie straszne, że tak szybko przywiązuje się do postaci i ich przygód.
Ale podziękowania osobne zaraz, teraz podziękujemy wam za:
195 obserwujących  ♥
jak na razie 104.152 wejść
i jak na razie za 2.820 komentarzy 
jesteśmy bardzo szczęśliwe, że aż tak zainteresowały was losy Jenny i Loli

Dlaczego za każdym razem mam tak duży problem z pisaniem pożegnań? Może dlatego, że z całego serca ich nienawidzę, choć tak naprawdę my się jeszcze nie żegnamy bo zaraz powstanie kolejny, już czwarty nasz blog! Na BFAR wcielałam się w postać Loli, ponieważ jesteśmy do siebie bardzo podobne. Chciałam bardzo mocno podziękować za wszystkie komentarze, za liczbę wejść tu, za to że miałyście chwile zwątpienia w związek Loli i Zayna jednak tak jak ja bardzo mocno chciałyście by im się udało, no i w końcu jest! Są parą, właściwie małżeństwem, mają dwójkę dzieci, układa im się świetnie. Czego chcieć więcej? No może tego, by sick-mad-and-sad spodobał się Wam tak bardzo jak ten blog, ponieważ ja i Jenny już jesteśmy w niego bardzo mocno zaangażowane i nie macie pojęcia co przeżywamy tworząc go. Dziękuję Wam za wszystko i mam nadzieję, że zostaniecie z nami przynajmniej kolejne trzy blogi, jeśli takie powstaną.

To wspaniałe pisać dla takich osób jak wy. To już trzecia i na całe szczęście nie ostatnia przygoda naszych bohaterów, a ja i tak zawsze płaczę kończąc daną historię. Mimo, że często olewałam szkołę, ulubione seriale czy nawet sen to cieszę się, że poświęcałam ten czas na pisanie opowiadania. Uwielbiam to robić. W tym blogu byłam Jenny, gdyż mamy podobny charakter. Ważni są dla nas przyjaciele i mogę wiele dla nich poświęcić. Łatwo wybaczam też ludziom no i niestety jestem naiwna. Uśmiecham się mimo, że nie zawsze wszystko jest ok. Ale takie jest życie i trzeba przez nie jakoś przejść. Dziękuję za każdy komentarz i nie mogę uwierzyć w to, że sądziłyście, że rozdzielę Nialla i Jenny oraz Zayna i Lolę. Akurat w tym blogu mamy szczęśliwe zakończenie. Mam wielką nadzieję, że spodoba wam się nasz kolejny blog, który powstanie już jutro i zainteresuje was on tak samo bardzo jak obecny. Jestem pewna tego, że SMaS nie będzie naszym ostatnim blogiem, gdyż już mamy pomysł na nowego bloga :) Do usłyszenia już wkrótce. Kocham was i dziękuję za poświęcenie nam czasu ♥

12/25/2012

26 rozdział

Z perspektywy Loli w tle
-I powiedziałem Danielle, że ma mieć cię na oku- oznajmił Zayn w przyjacielski sposób klepiąc w ramię swojego najlepszego przyjaciela. Farbowany blondyn tak jak reszta naszych znajomych opuszcza dzisiejszego dnia Chicago. Wczorajszego popołudnia żegnaliśmy się z Jenny. Na lotnisku przyglądałam się jej oraz Horanowi. Oboje przez dłuższy czas stali wtuleni w siebie w ogóle się nie odzywając. Jednak gdy nadszedł czas jej odlotu oboje jakby nagle odżyli. Ich usta złączyły się w długim i namiętnym pocałunku, a ręce błądziły po szybko poruszającym się ciele. Na koniec z oczu popłynęło kilka łez oraz kilka długich i zapewne bardzo romantycznych słów. Wiem, że bardzo zależy im na sobie i przetrwają wszystko. To jest prawdziwa miłość i współczuję osobom zauroczonym w kimś kto je odrzuca. Współczuje sobie.
-Jeśli dowiem się od niej, że flirtujesz z jakąś pustą blondynką to przyjadę tam do ciebie i walnę cię w łeb- dodał ubrany w dżinsową kurtkę, biały T-shirt, czarne, obcisłe spodnie i białe air maxy Malik. Stojąc kilka kroków od nich rozglądałam się po bokach udając, że nie zwracam na nich jakiejkolwiek uwagi. W rzeczywistości było inaczej i dało się zauważyć, że wypowiadając swoje słowa Zayn kątem oka mi się przyglądał. Rodzice Nialla, którzy będę z nim jechać do Nowego Jorku czekali w dużym, czarnym terenowym samochodzie, który po brzegi wypełniony był różnymi kartonami i walizkami. Niska, krótko obcięta blond włosa kobieta i troszeczkę wyższy od niej brązowowłosy mężczyzna z uśmiechem na twarzy przyglądali się swojemu synowi oraz Zaynowi. W przyjacielski sposób przytulali się. Ich długoletnia przyjaźń utrudnia im rozstanie. Im wszystkim utrudniała. Dzisiejszego poranka gdy żegnaliśmy Louisa i Harry’ego, którzy wyjeżdżali do New Heven wszyscy chłopacy, którzy należeli do nie istniejącej już elity Mount Carmel High School wspominali swoje dzieciństwo. Z Danielle miałyśmy problem z powstrzymaniem śmiechu, gdyż
widok płaczącego prawie Tomlinsona rozbawiłby każdego. Następnie żegnaliśmy się z Peazer, a na samym końcu z jej chłopakiem. Jednak zazdroszczę im tego, że tyle razem przeżyli. Nigdy nie miałam przyjaciółki dłużej niż przez trzy lata.
-Rozmawialiście może z Jenny?- zapytał nagle Niall spoglądając na mnie i Zayna. Przybliżyłam się do nich i przecząco pokiwałam głową. Od naszego wczorajszego pożegnania na lotnisku nie dostałam od niej żadnej wiadomości.
-Zadzwoniła do nas po pierwszej w nocy. Powiedziała, że jest już tam gdzie ma mieszkać, ale postanowiła, że znajdzie sobie swoje własne mieszkanie i dodała, że Londyn jest wspaniały- powiedział Malik wymawiając ostatnie słowo w charakterystyczny dla jego siostry sposób.
-Niall pośpiesz się!- krzyknął nagle jego tata, co spowodowało u nas wszystkich lekkie wzdrygnięcie. Farbowany na blond chłopak spojrzał na mnie i miło uśmiechnął się po czym mnie przytulił.
 -Porozmawiaj z nim- wyszeptał mi do ucha ubrany w biały T-shirt, czarne dresy i tego samego koloru vansy Nial. Spojrzałam na czarnowłosego i pośpiesznie spuściłam wzrok, gdyż zauważyłam, że mi się przygląda.
-A ty lepiej się pilnuj. Pamiętaj, że masz Jenny- dodałam z lekkim uśmiechem.
-Nie da się przecież zapomnieć o najważniejszej osobie w swoim życiu- stwierdził nadal mnie ściskając. Jego słowa były prawdziwe, gdyż mimo wielu starań nigdy nie zapomnisz o osobie, która znaczyła lub nadal znaczy bardzo wiele w twoim życiu.- Odezwij się czasem do mnie- poprosił chłopak mojej przyjaciółki.
-To ty pamiętaj o swoich przyjaciołach i nie daj się ponieść sławie- odpowiedziałam. Horan uścisnął mnie mocno, po czym znowu pożegnał się z Zaynem, który wyszeptał mu coś jeszcze do ucha. Już po chwili Niall wsiadł do swojego czerwonego Jaguara i wraz z rodzicami, którzy jechali za nim opuścił podziemny parking swojego wieżowca. Między mną, a stojącym obok Zaynem nastała niezręczna cisza. Żadne z nas nie wiedziało co ma powiedzieć i jak ma się zachować. Chyba nikt nie przepada za takimi sytuacjami. Są one bardzo krępujące. Zwłaszcza gdy osoba stojąca obok ciebie jest twoim byłym chłopakiem, z którym jeszcze tydzień temu normalnie rozmawiałaś. Malik z tylnej kieszeni swoich obcisłych czarnych spodni wyjął czerwone malboro, z którego zabrał jednego papierosa. Przysunął paczkę bliżej mnie i z fajką w buzi z lekką niechęcią spytał:
-Chcesz?
Ze skrzyżowanymi rękoma potwierdzająco kiwnęłam głową, a następnie poczęstowałam się jednym. Kiedy wyjmowałam z paczki papierosa zauważyłam, że Zayn mi się przyglądał. Wsadziłam sobie fajkę do buzi i już po chwili podpalił mi ją Malik. Zaciągnęłam się , a z buzi wypuściłam dym. Cisza. Kiedyś tak bardzo ją ceniłam, szanowałam, lubiłam. Teraz mnie irytuje, wprowadza w zaniepokojenie i skrępowanie. Uwielbiałam momenty gdy moi znajomi milczeli i dawali mi spokój, bym mogła być w swoim świecie. Często nie zwracałam uwagi na to co się dzieje wokoło. To właśnie w Chicago się zmieniłam. Moim zdaniem na lepsze.
 Przez cały czas gdy paliliśmy nasze papierosy milczeliśmy. Gdy w końcu go skończyłam wyrzuciłam go na ziemię i przydeptałam swoim czarnym, motocyklowym butem. Dzisiejszego dnia postanowiłam ubrać się w czarne spodenki z wysokim stanem oraz białą luźną koszulkę.
-Ja chyba pojadę już do domu- oznajmiłam Zaynowi, który także skończył swojego papierosa. Ruszyłam w stronę swojego białego kabrioletu, jednak zatrzymał mnie Malik, który chwycił mnie za ramię i pociągnął w swoją stronę.
-Możemy porozmawiać?- zapytał niepewnie, rozluźniając swój ucisk na moim ramieniu. Mogę przyznać, że początkowo jego chwyt spowodował lekki ból. Spojrzałam prosto w jego mocno brązowe oczy, które przepełnione były nadzieją. Potwierdzająco kiwnęłam głową w ten sposób zgadzając się na jego propozycję. W moim gardle pojawiła się wielka gula, która uniemożliwia mi powiedzenie czegokolwiek. Jednak wiem, że jeśli chcę zachować między mną a Zaynem nawet zwykłe koleżeńskie stosunki to muszę go tak jak innych naszych znajomych przeprosić.
-Zayn ja…- zaczęłam unikając jakiegokolwiek kontaktu wzrokowego. Malik pośpiesznie mi jednak przerwał.
-Wiem. Przepraszasz i chcesz wszystko zacząć od nowa. Wszyscy już mi o tym mówili- powiedział lekko zdenerwowanym głosem.- Lecz ja nie jestem nimi by od razu wybaczać- dodał. Zauważyłam kątem oka, że Zayn z zafascynowaniem mi się przyglądał.
-Więc to koniec?- spytałam spoglądając na niego. Zmarszczyłam lekko brwi, a zmieszany mulat odpowiedział:
-Po prostu sądzę, że na razie powinniśmy się unikać- rzekł z obojętnością. Przez chwilę wahałam się nad tym co powinnam zrobić aż w końcu ruszyłam w stronę swojego białego kabrioletu. Wsiadłam do niego, a zszokowany Malik przyglądał mi się. Już po chwili wyjeżdżałam z podziemnego parkingu znajdującego się w wieżowcu, w którym mieszkał Horan. Wiedziałam co chcę teraz zrobić lecz nie wiedziałam czy to na pewno dobry pomysł. Decyzje podejmowane w sposób spontaniczny mają zazwyczaj złe konsekwencje, jednak nad tym zastanawiałam się już nie raz. Usłyszałam dźwięk dochodzący z torebki. Mimo, że jechałam samochodem zajrzałam do niej i zauważyłam, że na mój telefon dzwoni Zayn. Przez chwilę wahałam się nad tym czy powinnam odebrać, jednak zdecydowałam, że nie chcę z nim więcej rozmawiać więc odrzuciłam jego połączenie. Jeśli sądzi, że powinniśmy się na razie unikać to niech tak będzie. Podjął jego zdaniem słuszną decyzję i ja zamierzam się do niej stosować. Telefon cały czas wydzwaniał, a ja co chwilę rozłączałam Malika. W końcu gdy dojechałam do swojego wieżowca wjechałam na podziemny parking i zaparkowałam na swoim stałym miejscu. Wyjęłam ze swojej torebki tylko klucz do mieszkania, a wszystko inne wraz z telefonem zostawiłam w aucie. Za chwilę i tak miałam tutaj wrócić. Ruszyłam w stronę windy i gdy tylko do niej weszłam nacisnęłam guzik z liczbą ostatniego piętra. Wiedziałam, że podjęta teraz przeze mnie decyzja nie ulegnie zmianie. Miałam tylko nadzieję, że rodziców nie będzie w mieszkaniu, gdyż najprawdopodobniej chcieliby mnie powstrzymać. Kiedy dojechałam windą na swoje piętro pośpiesznie z niej wysiadłam kierując się do swojego apartamentu. Z powodu trzęsących się rąk z trudem wsadziłam klucz do zamka, ale po jakimś czasie w końcu udało mi się go przekręcić. Jak gdyby nic weszłam do środka i rozejrzałam się po wnętrzu sprawdzając czy nigdzie nikogo nie ma. Oprócz Bacona i Poppy nikogo na szczęście nie było. W szybkim tempie wbiegłam po schodach prowadzących na piętro. Na samym początku wbiegłam do garderoby, z której musiałam zabrać swoje ubrania oraz potrzebne mi walizki i torby. Chciałam zabrać większość swoich rzeczy, gdyż nie mam zamiaru wracać w najbliższym czasie do Chicago. Do jednej z dwóch wielkich walizek zaczęłam wrzucać z wieszaków wszystkie swoje ubrania. Zaczynając od najrzadziej przeze mnie noszonych sukienek do T-shirtów, które nakładałam na siebie najczęściej. Spakowałam także większość kosmetyków. Niektóre postanowiłam zabrać mojej mamie, gdyż wiem, że będzie ona miała możliwość kupienia sobie następnych. Jedna z toreb była już po brzegi wypełniona ciuchami. Z powodu braku czasu nie przejmowałam się niestarannie poukładanymi ubraniami. Zarzuciłam jedną torbę przez ramię, a dwie walizki pociągnęłam do łazienki skąd chciałam zabrać inne potrzebne mi kosmetyki takie jak np. szczoteczka do zębów, jakieś żele, szampony odżywki i wiele innych. Następnym pokojem, którym musiałam odwiedzić była moja sypialnia. To właśnie tam znajdowało się najwięcej potrzebnych mi rzeczy. Z pokoju o średnich rozmiarach zabrałam swojego MacBooka Air, różne ładowarki słuchawki, kilka pojedynczych, porozrzucanych ciuchów znajdujących się na podłodze oraz większość par butów, które znajdowały się na zapierającej dech w piersiach półce sięgającej aż do sufitu. Ostatnio rzeczą, którą wrzuciłam do swojej torby było zdjęcie moje i Zayna. Mimo, że dzięki temu wyjazdowi chcę zapomnieć o Maliku to i tak nie potrafię rozstać się z naszą fotografią. Coś musi mi o nim przypominać. Zapięłam zamki dwóch walizek oraz torby nakładanej przez ramię i rozejrzałam się po swojej sypialni sprawdzając czy aby wszystko na pewno ze sobą wzięłam. Głośno westchnęłam próbując powstrzymać łzy, które napłynęły mi do oczu. Mimo, że spędziłam tu tylko kilka miesięcy to przywiązałam się do tego miejsca.
-Weź się w garść Lola- powiedziałam sama do siebie, po czym zabierając swoje torby ruszyłam w stronę schodów. Gdy po nich zeszłam skierowałam się w stronę gabinetu Freddy’ego, z którego zabrać musiałam jeszcze swój paszport oraz inne potrzebne mi dokumenty. Usiadłam przy mahoniowym biurku i zaczęłam grzebać w szufladach wyjmując to czego szukałam. Znalazłam także w małej skrytce duży plik banknotów oraz parę kart kredytowych. Rodzice zawsze mi mówili, że są to pieniądze które podarują mi gdy będą mi one potrzebne. Teraz jest taki moment więc mam nadzieję, że się nie obrażą gdy je zabiorę. Na jednej pustej kartce, która leża obok postanowiłam napisać parę słów, które wyjaśnią podjętą przeze mnie decyzję.
„Mamo i tato,
Opuszczam Chicago. Nie wiem jeszcze dokąd jadę i co będę robić, ale się nie martwcie, zawsze przecież w jakiś sposób sobie radziłam. Od samego początku nie chciałam tutaj przyjeżdżać i jak się okazuję miałam rację. Mimo, że spotkałam w tym miejscu wspaniałych ludzi, którzy zmienili moje życie to zostaną po nich tylko wspomnienia. Wspomnienia, które nigdy nie odejdą. Odezwę się do was w najbliższym czasie. Kocham Was, Lourdes xx”
Pisząc ten list w oczach zebrały mi się łzy. Szybko wierzchem dłoni otarłam pojedynczą łzę, która spłynęła po moim policzku. Nie czas teraz na to. Nie w momencie, gdy podjęłam tak ważną decyzję. Zostawiłam list na biurku i jak gdyby nic wstałam z krzesła zabierając ważne dla mnie rzeczy. Gdy opuściłam gabinet Freddy’ego schowałam wszystko do torby na ramię i opuściłam mój apartament z dwiema po brzegi wypchanymi walizkami na kółkach i z jedną przewieszoną przez ramię. Z trudem zamknęłam na klucz mieszkanie, po czym ruszyłam w stronę windy. Kiedy do niej wsiadłam przycisnęłam guzik z liczbą -1, co oznaczało, że dojadę aż na parking podziemny. Na całe szczęście w wieżowcu znajdowała się winda, bo gdyby jej nie było to nie wiem czy dałabym radę znieść te wszystkie torby na sam dół. Spojrzałam na swoje ręce, które bardzo mocno się trzęsły. Od zakończenia mojej rozmowy z Zaynem jestem zdenerwowana i nadal ciężko jest mi uspokoić mój organizm. W momencie gdy winda zatrzymała się na właściwym piętrze, pośpiesznie opuściłam ją i skierowałam się do swojego samochodu. Na tylnie siedzenia położyłam moje bagaże, a już po chwili znajdowałam się na miejscu kierowcy. Odpaliłam samochód i wyjechałam z parkingu. Chciałam jak najszybciej opuścić Chicago, co oznaczało, że moim kierunkiem było jak na razie lotnisko. Dopiero tam zdecyduję się gdzie chcę dokładnie wylecieć. Może Los Angeles? A może Nowy Jork lub Las Vegas? Wszystko moim zdaniem jest lepsze niż przebywanie w Chicago. Mogę nawet zamieszkać w jakimś małym miasteczku, byle tylko być najdalej stąd. Stojąc w dużym korku, który dłużył się nie miłosiernie spojrzałam na swoją torbę, w której znajdował się mój telefon. Postanowiłam go z niej wyjąć, gdyż chciałam sprawdzić czy ktoś do mnie dzwonił. Nie zdziwiłam się gdy zauważyłam jedenaście nieodebranych połączeń. Wszystkie oczywiście były od jednej osoby. Od Zayna. Chciałam schować już telefon, jednak zauważyłam, że ponownie próbuje się do mnie dodzwonić. Jemu także należy się parę słów wyjaśnienia i mimo, że przez moment wahałam się nad tym czy odebrać postanowiłam jednak odebrać.
-Halo Lola?- zapytał zdenerwowanym lecz troskliwym głosem, który spowodował, że do oczu napłynęły mi łzy- Lola jesteś tam?- dopytywał Zayn.
-Tak- odpowiedziałam ledwo co. Po policzkach spływały mi pojedyncze łzy. Już teraz wiem dlaczego moja najlepsza przyjaciółka wczoraj tak mocno płakała. Pożegnania są czymś najgorszym w życiu człowieka, a zwłaszcza gdy na kimś ci bardzo mocno zależy.
-Coś się stało?- spytał spanikowany. Najprawdopodobniej w słuchawce usłyszał, że próbuję powstrzymać łzy. Nienawidzę okazywać słabości.
-Wyjeżdżam- powiedziałam słabym głosem cały czas prowadząc samochód. Otarłam łzę, a zdziwionym głosem Malik zapytał:
-Co? Dlaczego?
-Dlaczego?- powtórzyłam za nim drwiąc tak naprawdę z samej siebie.- Bo mam dość pożegnań. Bo mam dość tego, że wszystko pierdolę.
-Nie Lola…- zaczął Zayn lecz ja mu przerwałam.
-Nie Zayn. To koniec- odpowiedziałam powstrzymując płacz.- Po prostu zapomnij- dodałam rozłączając się. Pośpiesznie wrzuciłam telefon do torebki i próbowałam skupić się na drodze, chcąc zapomnieć o odbytej przed chwilą rozmowie. W powolny sposób nabierałam powietrze po czym je wypuszczałam. W ten sposób musiałam się uspokoić, ponieważ co pomyślałaby sobie obsługa na lotnisku, gdyby nagle rozpłakana i całkowicie roztrzęsiona nastolatka próbowała kupić bilet na najbliższy lot dokądkolwiek. Gdyby nie korki najprawdopodobniej szybciej dojechałabym na lotnisko, jednak po dłuższym czasie udało mi się do niego dotrzeć. Zatrzymałam swój samochód na jednym z wolnych miejsc i zrozumiałam, że będę musiała później poinformować mojego ojczyma o tym by je stąd zabrał. Jednak nie tym powinnam się teraz martwić. Zabrałam wszystkie swoje torby i z trudem podążyłam do środka, gdzie to jeszcze wczoraj żegnałam się z siostrą mojego byłego chłopaka. Spojrzałam na tablicę odlotów i zauważyłam, że najbliższy samolot będzie dopiero za godzinę i leci on do Los Angeles. Tam właśnie chciałam się udać, ponieważ znajduje się daleko od Chicago i jedyne wspomnienie jakie wiąże się z tym wspaniałym miejsce to mile spędzone wakacje wraz z rodzicami. Z trudem dostałam się do kasy i w miły sposób uśmiechnęłam się do brązowowłosego mężczyzny, który z uśmiechem na twarzy powiedział:
-Dzień dobry. W czym mogę pani służyć?
-Dzień dobry- odpowiedziałam niechętnie, nawet mu się nie przyglądając.- Chciałam się dowiedzieć czy są jeszcze wolne miejsca na najbliższy lot do Los Angeles?
-Tak- rzekł w miły sposób. Na tą wiadomość moje serce przestało bić z taką mocną siłą jak przed chwilą. Spojrzałam na mężczyznę, który mnie obsługiwał i zobaczyłam, że jego brązowe włosy idealnie pasują do mlecznych, dużych oczu. Jego cera była idealna, a na dodatek bardzo jasna co wspaniale kontrastowało ze ślicznymi oczyma. Na granatowym garniturze, w który ubrany był każdy pracownik lotniska przyczepioną miał plakietkę z imieniem Lucas.
-To poproszę jeden- oznajmiłam, a mężczyzna który wyglądał na około dwadzieścia trzy lata miło uśmiechnął się po czym zaczął wystukiwać coś w klawisze komputera.- Luke to skrót od Lucasa?- zapytałam miło uśmiechając się do niego. On potwierdzająco kiwnął głową, po czym do ręki podał mi bilet. Wręczyłam mu wyznaczoną sumę pieniędzy po czym powiedziałam:
-Dziękuję bardzo Lucas.
-Nie ma za co- odpowiedział lekko zachrypniętym głosem, który spowodował na moim ciele gęsią skórkę. Chciałam już odejść, gdy on nagle zapytał.- A mogę chociaż wiedzieć jak masz na imię?
-Lourdes. Lourdes Martinez- odpowiedziałam z uśmiechem przyglądając się brązowookiemu. Uwielbiam taki kolor oczu u mężczyzn.
-Gdzie cię znajdę Lourdes?- zapytał pokazując swój idealnie biały oraz równy zgryz i dwa słodkie dołeczki w policzkach.
-W najbliższym czasie? Najprawdopodobniej w Los Angeles. A jeśli to dla ciebie za daleko to na Twitterze- odpowiedziałam po czym opuściłam kasę. Chciałam udać się w stronę miejsca gdzie będę mogła oddać bagaże, jednak nagle ktoś dotknął mojego ramienia. Pierwszą osobą o jakiej pomyślałam był przed chwilą poznany przeze mnie Luke, lecz gdy się odwróciłam zdziwiłam się gdyż zauważyłam zmęczonego Zayna.
-Co ty tu robisz?- zapytałam zdziwiona. Malik szybko oddychał, gdyż najprawdopodobniej biegł by zdążyć zatrzymać mnie przed moim wylotem.
-Musimy porozmawiać- oznajmił patrząc mi prosto w oczy.
-Już sobie chyba wszystko wyjaśniliśmy- odpowiedziałam rozglądając się na boki. Nie chcę utrzymywać z nim kontaktu wzrokowego, gdyż wiem, że wtedy mogę się rozpłakać a tego chcę bardzo uniknąć.
-To, że zdecydowaliśmy…- zaczął, lecz ja się wtrąciłam.
-To ty zdecydowałeś, że będziemy się unikać.
-No dobra- oznajmił zrezygnowanym głosem.- To, że chcę sobie wszystko przemyśleć nie znaczy, że musisz od razu wyjeżdżać- dodał, chwytając moją rękę. Nasze palce splotły się i oboje przenieśliśmy swój wzrok właśnie na nie. Idealnie do siebie pasowały. Jego była duża, a zarazem delikatna, moja porównaniu z jego bardzo mała.
-A ile będziesz myślał?- zapytałam zdenerwowanym głosem.- Minął tydzień!- unosiłam się, jednak hałas, którzy tworzyli inni ludzie uniemożliwiał im usłyszenie czegokolwiek.- Ile czasu potrzebujesz? Dwa miesiące? A może cztery? A co będzie ze szkołą? Będziemy udawać, że się w ogóle nie znamy? Że nic nas nie łączyło? Ja tak nie chcę Zayn- dodałam ze smutkiem w głosie.
-Wiem Lola, po prostu nie umiem. Nie umiem tak z dnia na dzień wybaczyć komuś. Nie gdy ktoś…- mówił lecz ja ponownie pozwoliłam sobie przerwać. Przypływ negatywnych emocji spowodował, że do oczu napłynęły mi łzy.
-Zachował się jak świnia? Gdy postępował jak dziwka? Szmata? Kurwa? Wiem, że taka byłam, ale to się zmieniło. Zrozum to Zayn.
-Nie gdy ktoś był całym moim światem. Nie chodzi tu tylko o to, że na początku chciałaś nas wykorzystać Lola- powiedział Malik, który zaczynał lekko unosić głos. Zmarszczyłam brwi nie rozumiejąc o czym on mówi, ale na szczęście kontynuował.- Problem polega na tym, że ruchałaś się po kątach z moim najlepszym przyjacielem. Z Louisem. Najgorsze jest to, że mimo tego nadal cię kocham- oznajmił, a ja z szeroko otwartymi oczami spojrzałam na niego i z trudem zapytałam:
-Co?
-Eleanor przyszła do mnie do domu dzisiaj rano i wszystko mi powiedziała- odpowiedział, a ja nie mogąc nic z siebie wykrztusić patrzyłam na niego.- I dlatego nie mogę wybaczyć ci z dnia na dzień. Kocham cię, ale po prostu nie mogę.
-Ja też tak nie mogę Zayn- powiedziałam spoglądając w podłogę chcąc w ten sposób ukryć łzy, które spływały mi po policzku.- Myślisz, że mi będzie łatwo przechodzić każdego dnia obok ciebie przy tym udając, że nigdy nic dla mnie nie znaczyłeś?- spytałam szeptem nie czekając na jakąkolwiek odpowiedz ze strony mulata.- Gdy zostaliśmy parą przestałam ruchać się z Louisem. Nie wiem co mówiła ci Eleanor, ale przyznam szczerze, że wcześniej to robiliśmy. Przestałam gdy zrozumiałam, że cię kocham.
-To proszę nie jedź- poprosił Zayn. Przyjrzałam się mu od góry i ze łzami w oczach spojrzałam na niego i z drżącym głosem odpowiedziałam:
-Gdy sobie wszystko przemyślisz odezwij się- wyjęłam w delikatny sposób moją dłoń z ręki Zayna i chwyciłam swoje torby, które pociągnęłam za sobą. Zrobiłam kilka kroków, a po chwili stanęłam, odwróciłam się i patrząc na brata mojej przyjaciółki dodałam.- Kocham cię.
Czarnowłosy zszokowany przyglądał mi się, a ja słabo uśmiechnęłam się do niego.
-Kocham cię Lola.
Tylko tyle usłyszałam gdyż ruszyłam w stronę taśmy, na której chciałam zostawić swoje bagaże. Wiem, że właśnie popełniam swój największy błąd w życiu jednak jest już za późno. Zdecydowałam. Gdy szłam przez ramię spojrzałam na Zayna, który nadal zszokowany stał i przyglądał mi się. Lekko uśmiechnęłam się do niego lecz on wydawał się niewzruszony tym co widzi. Wyglądał tak, jakby nie zwracał na mnie w ogóle uwagi. Kocham Zayna lecz jeśli potrzebuje czasu by wszystko sobie przemyśleć to może wrócę do Chicago gdy będę wiedziała, że to ten właściwy moment.


Od razu chcę wam powiedzieć, że was kochamy♥
Już jutro albo pojutrze będzie koniec bloga co nas naprawdę bardzo smuci. Jednak tworzymy od razu nowego i mamy nadzieję, że wam się spodoba tak samo jak ten lub poprzednie nasze opowiadania. Możecie nadal zadawać nam jak i bohaterom i musicie niestety czekać na następny, a zarazem ostatni już rozdział ;c

Było by nam bardzo miło gdybyście udzielały się także na naszym prywatnym blogu, gdyż wiele osób prosiło nas o stworzenie go. Naprawdę zachęcamy do wchodzenia i komentowania go :)
http://just-williams.blogspot.com/

polecam :
http://scars-future.blogspot.com/
http://i-walking-away.blogspot.com
http://i-will-be-ur-man.blogspot.com/


12/23/2012

25 rozdział

Z perspektywy Jenny w tle
-I przez te ostanie trzy lata wiele zmieniło się w naszym życiu- mówił ubrany w kraciastą koszulę, na którą narzuconą miał ołówkową marynarkę oraz czarne obcisłe spodnie Liam, który jako przewodniczący samorządu szkolnego musiał przygotować przemowę kończącą rok szkolny.- Nauczyliśmy się wielu wartościowych rzeczy, rozwijaliśmy swoje pasje. Zdobyliśmy prawdziwych przyjaciół, a także znaleźliśmy drugą połówkę- mówił Payne przyglądając się obecnym na zakończeniu roku szkolnego uczniom. Spojrzałam na mojego chłopaka, który siedział obok mnie i uśmiechnęłam się do niego. On oczywiście odwzajemnił moją radość po czym w delikatny sposób pocałował mnie w policzek. Nic nie powiedziałam, gdyż Liam kontynuował- Wiele osób dostało się do wymarzonych szkół. Już zaraz wszyscy opuszczą Chicago i wyjadą do Nowego Jorku- oznajmił wskazując ręką na Danielle.- Do New Haven- dodał ręką pokazując na Louisa i Harry’ego, którzy siedzieli za mną, Niallem, Zaynem i Danielle- Do Los Angeles. Czy nawet do Londynu- tutaj wskazał na swojego kolegę, który uczęszczał z nim na zajęcia z chemii. Spuściłam wzrok spoglądając na swoje świadectwo, które trzymałam w jednej ręce. Ja także miałam opuścić Chicago i zacząć studiować w Londynie, jednak dzisiejszego poranka podjęłam ostateczną decyzję. Przymknęłam powieki chcąc wrócić pamięcią do wydarzeń, które miały dzisiaj miejsce.
-Spakowałaś najważniejsze rzeczy?- spytała szeptem moja mama wchodząc do mojego pokoju. Mój brat, który znajdował się w sypialni obok nadal tak samo jak nasi wspólni przyjaciele nie wiedział o tym, że dzisiejszego popołudnia wylecieć mam do Londynu gdzie od września zacznę studiować w Royal Academy of Art. 
-Nie jadę- odpowiedziałam w ręce trzymając list, który przysłała mi moja wymarzona szkoła. „Droga Jennifer Alice Malik. Z przyjemnością stwierdzamy, że zostałaś przyjęta do Royal Academy of Art.” Cały czas czytałam to jedno zdanie nie mogąc uwierzyć w to, że mnie tam przyjęli.
-Kochanie, jeszcze w środę mówiłaś, że jedziesz- oznajmiła moja mama, siadając obok mnie i z lekkim zdziwieniem przyglądając mi się.
-Wiem, ale nie mogę tego zrobić. Nie mogę zostawić Zayna- powiedziałam spoglądając na brązowowłosą kobietę.
-Wiem, że nie chodzi ci o Zayna. Wy i tak kiedyś pójdziecie w swoje strony. Martwisz się o swój związek z Niallem. Wiem, że zawsze ci na nim zależało, ale twoje marzenia też są ważne- mówiła moja mama w lekki sposób głaszcząc mnie po ramieniu.- Czy będziesz w Chicago czy w Londynie to i tak będziecie rozdzieleni.
-Wiem, ale po prostu…- zaczęłam lecz mama przerwała mi.
-Jenny musisz zrozumieć, że jeśli wam obu zależy na sobie to wytrzymacie te trzy lata. W wakacje, święta lub jakieś dłuższe weekendy będziecie mogli się przecież spotykać. Nie mogę kazać ci jechać, ale jeśli chcesz tu zostać to popełnisz wielki błąd- rzekła z nadzieją w głosie. Chciała bym zmieniła zdanie, jednak ja nie potrafię. Za bardzo zależy mi na Niallu i Zaynie by tak po prostu ich zostawić.
-Dziękuję mamo, ale podjęłam już decyzję. Zostaję- oznajmiłam z niechęcią, widząc jak na twarzy kobiety pojawia się smutek.
Uniosłam powieki do góry i poczułam, że w oczach zbierają mi się łzy. Mrugnęłam szybko kilkakrotnie chcąc je powstrzymać. Dopiero po chwili zauważyłam, że Liam zakończył już swoje przemówienie i wraz z Eleanor i jeszcze jednym członkiem samorządu szkolnego siedzi na krzesłach obok nauczycieli. Dyrektor kończył swoje przemówienie i już po chwili w górę poleciały niebieskie birety, które oznaczały oficjalne zakończenie roku dla uczniów ostatniego roku Mount Carmel High School. Wszyscy wstaliśmy z naszych krzeseł i pierwszą rzeczą jaką zrobiłam było uściśnięcie mojego chłopaka, który swoją głowę schował w moich rozpuszczonych blond włosach.
-Kocham cię- wyszeptał mi do ucha.
-Ja ciebie też- odpowiedziałam.
*jakiś czas później, w czasie zakończenia*
Pan Robert Radomsky jak zwykle swoje brązowe włosy miał roztrzepane. W miły sposób żegnał się ze mną, kończąc w ten sposób naszą trzyletnią współpracę.
-I mam nadzieję, że wszystko ułoży się w twoim życiu tak jak tego pragniesz- mówił w ten sposób kończąc swoją mowę pożegnalną. Wysoki mężczyzna obdarował mnie uściskiem, a ja w miły sposób powiedziałam:
-Dziękuję panu bardzo.
Szeroko uśmiechnęłam się do mojego byłego już nauczyciela i gdy tylko odsunął mnie od siebie i zobaczył moją radość, jego kąciki ust także rozszerzyły się. Ruszyłam w stronę wyjścia i gdy stałam już w progu usłyszałam jak mój nauczyciel od języka angielskiego mówi:
-Jenny- mechanicznie odwróciłam się, a on z uśmiechem na twarzy kontynuował.- Życzę szczęścia z Niallem.
-Dziękuję- powiedziałam w miły sposób po czym opuściłam gabinet i znalazłam się na korytarzu pełnym uczniów. Wszyscy chodzili do nauczycieli, którzy uczyli ich przez te trzy lata i dziękowali im. Rozglądając się po uczniach zauważyłam Eleanor, która rozmawiała ze swoim nauczycielem od chemii. Jej związek z Louisem zakończył się we wtorek, późnym popołudniem. Powód? Żadne z nas nie wie. Powiedzieli, że zakończyli to w zgodzie i będą po prostu kolegami. Wiedziałam, że ich związek nie przetrwa jednak byłam pewna, że zakończy się to z powodu zdrady Eleanor, której zapewne dopuściłaby się w Los Angeles. Mimo wszystko na widok uśmiechniętej Calder ucieszyłam się, że jej marzenie się spełniło. Często zachowywała się jak dziwka, jednak taki już ma charakter i po prostu trzeba się do tego przyzwyczaić. Ruszyłam w stronę granitowych schodów chcąc dostać się na pierwsze piętro. Jakieś czterdzieści minut temu, gdy dyrektor w oficjalny sposób zakończył rok szkolny ktoś zadzwonił do Nialla. Chwilę rozmawiałam z Danielle i gdy mój chłopak podszedł do nas powiedział, że musi coś załatwić, i że niedługo wróci. Niestety cały czas nie miałam z nim żadnego kontaktu. Będąc już przy schodach zauważyłam, że przy naszych dawnych szafkach stoi
ubrany w białą koszulę, czarny sweter z małymi fragmentami bieli, czarne spodnie i tego samego koloru Nike'i Niall, który rozmawia z ubraną w czarną, koronkową sukienkę i czarne obcasy Lolą. Uśmiechnęłam się na ich widok, gdyż ich obu chciałam zobaczyć, jednak gdy znajdowałam się już blisko nich Horan w szybkim tempie nagle gdzieś zniknął.
-Gdzie on poszedł?- spytałam Loli, która stała do mnie tyłem. Blondynka przestraszyła się, co widać było po jej lekkim wzdrygnięciu. Odwróciła się w moją stronę po czym z uśmiechem odpowiedziała:
-Musiał pójść porozmawiać z jakimś nauczycielem.
Widziałam po zachowaniu Loli, że coś jest nie tak, jedna nie wiedziałam co. Chciałam się jej zapytać o co chodzi jednak, ona szybko wtrąciła się:
-Muszę teraz iść. Zobaczymy się później!- krzyknęła odchodząc pośpiesznie. Głośno westchnęłam przyglądając się idealnej figurze mojej przyjaciółki, która oddalała się w stronę wyjścia. Odwróciłam się na pięcie i spojrzałam na swoją szkolną szafkę. Tak wiele wspomnień wiąże się z tym miejscem. To tutaj szkolna elita spędzała dużo czasu. To tutaj plotkowaliśmy oraz śmialiśmy się.
-Cześć- usłyszałam tak dobrze znanym mi głosem. W powolny sposób odwróciłam się i zauważyłam ubranego w białą koszulę i śliwkowe obcisłe spodnie Nicka, który w miły sposób uśmiechał się do mnie. Kąciki moich ust także się rozszerzyły i w nieśmiały sposób odpowiedziałam:
-Cześć.
Między nami zastała niezręczna cisza. W poniedziałek zakończył się nasz związek, a ja kilka godzin później związałam się z Niallem. To zachowanie jest niewłaściwe, jednak to zawsze Horana darzyłam prawdziwym uczuciem i ciężko jest mi to ukrywać.
-Słyszałem, że jesteście w końcu razem- oznajmij nagle Nick. Potwierdzająco kiwnęłam głową, jednak cały czas unikałam jakiegokolwiek kontaktu wzrokowego.- Wiedziałem, że w końcu będziecie razem. Zawsze was do siebie ciągnęło- dodał.
-Nick ja przepraszam…- zaczęłam lecz naturalny blondyn z radością w głosie mi przerwał.
-Nie masz za co przepraszać. Trzeba się cieszyć, że w końcu spełniło się twoje marzenie- oznajmił z miłym uśmiechem pokazując swoje idealne, białe zęby oraz dwa słodkie dołeczki. Przyciągnęłam go do siebie, a następnie obdarowałam krótkim lecz mocnym uściskiem. Zawsze był dla mnie wyrozumiały i nigdy nie zachował się wobec mnie nieuczciwie. To ja go bez żadnej potrzeby wykorzystałam.
-Czyli dzisiaj wyjeżdżasz? – spytałam, gdy nasz uścisk zakończył się.
-Tak. Za chwilę wracam do domu. Słyszałaś, że wczoraj zdałem w końcu na prawo jazdy?- zapytał wyjmując z kieszeni kluczyk do swojego samochodu.
-Niall mi mówił. Też wczoraj zdawał i cię widział- odpowiedziałam z radością. Wczorajszego wieczoru mój chłopak pochwalił mi się, że zdał w końcu na prawo jazdy i już dzisiejszego dnia zamiast przyjechać do szkoły z Zaynem przyjechałam z nim.
-Muszę już iść- oznajmił spoglądając na zegarek. Ostatni raz przytuliłam się do Nicka i szepcząc mu do ucha spytałam:
-Odezwiesz się czasem?
-Oczywiście. Do usłyszenia Jenny- dodał odchodząc już w stronę wyjścia. Ja także po chwili ruszyłam za nimi. Ze swojej czarne torebki do której dobraną miałam tego samego koloru marynarkę, białą koszulę i jasne, dżinsowe, obcisłe spodnie, wyjęłam swój telefon i wychodząc ze szkoły chciałam zadzwonić do Nialla, z którym wrócić miałam do jego domu. Tam pomóc mu miałam spakować resztę rzeczy, gdyż jutro opuścić ma Chicago. Gdy znalazłam się na schodach zauważyłam, że przy swoim samochodzie stoi mój chłopak, który rozmawia o czymś z Harry’m i Zaynem. Schowałam więc telefon, gdyż to właśnie do któregoś z nich chciałam zadzwonić i już po chwili czarnowłosy i brązowowłosy wsiedli do auta mojego brata i gdzieś odjechali. Horan, gdy znajdowałam się już blisko niego zauważył mnie i z uśmiechem na twarzy mnie przytulił.
-Gdzie byłeś?- zapytałam odsuwając się od niego i spoglądając prosto w jego błękitne oczy, które z zafascynowaniem przyglądały mi się.
-Musiałem załatwić coś ważnego- odpowiedział z lekkim uśmiechem.
-A Harry i Zayn gdzie pojechali?- dopytywałam spoglądając na miejsce obok starodawnego, czerwonego Jaguara, który należał do Nialla. Jeszcze przed chwilą znajdowało się tam auto mojego przyszywanego brata.
-Zayn pomóc miał Harry’emu w przygotowaniach do jego wyjazdu- powiedział lekko zmieszany drapiąc się w tył głowy i unikając kontaktu wzrokowego. Coś było nie tak, jednak gdy chciałam zadać pytanie Niallowi on dodał.- Mam dla ciebie niespodziankę.
-Jaką?- zapytałam zdziwiona. Mój chłopak złapał mnie za rękę i z szerokim uśmiechem odpowiedział:
-Dowiesz się w odpowiednim momencie, ale musimy gdzieś jechać.
Po tych słowach pociągnął mnie w kierunku swojego nowego samochodu, który podarowali mu rodzice. Usiadłam na miejsce obok kierowcy, a następnie swoją torebkę położyłam do tyłu. Farbowany blondyn przekręcił kluczyk w statyjce i już po chwili jechaliśmy w nieznane mi miejsce słuchając muzyki lecącej z radia. Żadne z nas nic nie mówiło. Oboje w skupieniu przysłuchiwaliśmy się puszczanym w stacji utworom oraz przyglądaliśmy się drodze. Ja jednak bardziej skupiałam się na mijanych przez nas ludziach, budynkach i samochodach niż na jeździe. Już jutro Niall opuścić ma Chicago i zamieszkać w Nowym Jorku, gdzie będzie studiować. Ja wraz z Zaynem i Lolą zostanę na tutejszym uniwersytecie czekając na jakąkolwiek okazję spotkania się z moim chłopakiem. Teraz gdy w końcu jesteśmy razem nie chcę by to się kończyło. Między innymi dlatego zrezygnowałam z nauki w Royal Academy of Art. Różnica między Chicago, a Nowym Jorkiem nie jest aż tak duża i nie utrudnia ona związku. Jednak gdybym miała zamieszkać w Londynie dzieliła by nas nie tylko wielka odległość, ale także kontynenty oraz inne strefy czasowe. Gdyby różnica przekraczała godzinę lub dwie nie byłoby tak ciężko jednak siedem godzin utrudnia już wiele. Dlatego między innymi nie mogę opuścić mojego rodzinnego miasta. Zayn także nie byłby zadowolony z tego, że go zostawiam. Wiem, że kiedyś nasze drogi się rozejdą, jednak nie mogę tego zrobić, gdyż stracił to, co było dla niego ważne. Mimo, że cały czas próbowałam przekonywać go do Loli on uparcie twierdzi, że nie potrafi jej jeszcze zaufać. To przeze mnie ją stracił i to właśnie dlatego muszę zostać przy nim.
-Daleko jeszcze?- spytałam, gdy przez dłuższy okres czasu jechaliśmy. Niall spojrzał na mnie i z udawanym uśmiechem odpowiedział:
-Już zaraz będziemy.
Znowu nie wiedziałam dlaczego i gdzie zabiera mnie Horan. Jego zachowanie jednak mnie lekko przerażało. Serce przyśpieszyło, a ręce w nerwowy sposób trzęsły się. Ta sytuacja wydawała mi się dziwna. Przeraziłam się jeszcze bardziej, gdy zauważyłam, że wjeżdżamy na parking lotniskowy.
-Dlaczego jedziemy na lotnisko?- zapytałam lecz skupiony i lekko zdenerwowany Niall nie zwracał na mnie uwagi.- Powiesz mi o co do cholery tutaj chodzi?- dopytywałam zniecierpliwiona. Do oczu zaczynały napływać mi łzy i z trudem mogłam je powstrzymać. Nie wiedziałam co mam robić. Nie wiedziałam co się w ogóle dzieje. Horan zaparkował na jednym z miejsc, a ja zauważyłam przez szybę auta moją rodzinę i najlepszych przyjaciół. Przy nich stała duża walizka. O co tutaj chodziło? Mój chłopak zgasił auto i z powagą spojrzał na mnie.
-Jenny lecisz do Londynu- oznajmił.
-Słucham?- zapytałam zdziwiona. Niebieskooki splótł nasze dłonie i przyglądając mi się odpowiedział:
-Twoja mama zadzwoniła do mnie po zakończeniu roku szkolnego i opowiedziała o wszystkim. Dlaczego nie powiedziałaś mi o tym wcześniej?
-Bo.. Bo..- zaczęłam jąkając się.- Nie chcę cię stracić- wyjaśniłam ze łzami w oczach. Właśnie tego chciałam uniknąć. Wzruszających do łez rozstań, które są jedną z najtrudniejszych rzeczy w życiu człowieka.
-Nie stracisz mnie Jenny- wyszeptał z trudem cały czas mi się przyglądając. Jego oczy także się zaszkliły.- Zawsze będziemy razem, tylko po prostu będzie między nami wielka odległość- oznajmił, głaszcząc w delikatny sposób moją dłoń.
-Nie chcę jechać- stwierdziłam. Próbowałam powstrzymać łzy, jednak bezskutecznie, gdyż już po sekundzie zaczęły one spływać po policzkach.
-Chcesz jechać. Musisz pojechać. Jak sobie wyobrażasz to wszystko? Ja szczęśliwy i spełniony w Nowym Jorku, a ty smutna i ciągle żyjąca marzeniami w Chicago? Mogłabyś jechać ze mną, jednak co byś tam robiła? Całymi dniami włóczyła się po mieście, co jakiś czas pojawiając się na jakiś występach w mojej szkole? Nie miałbym tam dla ciebie wiele czasu- mówił cały czas mi się przyglądając. Płakałam mimo, że chciałam tego uniknąć. Jednak tak jest, gdy nadejść ma długie rozstanie.- Nie płacz- poprosił w delikatny sposób głaszcząc mój policzek i wycierając kciukiem jedną z łez.
-Ale gdy będę w Chicago będziemy mogli spotykać się w weekendy- zaproponowałam z nadzieją, że wyjazd okaże się nie konieczny.
-Kiedy Jenny? Gdy ja w soboty będę się uczył? Gdy ty będziesz musiała przygotować coś do szkoły? Tak się nie da słonko- oznajmił ze słabym uśmiechem.- Przetrwamy to. I nie jako para- kontynuował, a ja zszokowana spojrzałam na niego. Widziałam w jego oczach łzy, które z trudem powstrzymywał.- Związek nie ma wtedy sensu. Będziemy po prostu przyjaciółmi, którzy mają ze sobą kontakt. Którzy powtarzają sobie jak bardzo się kochają, i że tęsknią za sobą jak za nikim innym.
-Nie!- krzyknęłam oburzona tym co usłyszałam.- Nigdzie nie jadę- oznajmiłam twardym głosem.
-Jedziesz Jenny- powiedział nie zwracając uwagi na moje sprzeciwy.- Nie będę osobą, która niszczy twoje marzenia. Nie pozwolę na to. Po prostu gdy to się skończy wrócimy do siebie i zdecydujemy co dalej. To nie jest koniec Jenny. Zawszę cię będę kochał i pamiętaj o tym.
Po tych słowach wybuchłam mocnym płaczem lecz już po chwili zatopiłam swoje ręce w jego blond włosach, a nasze usta złączyły się w pocałunek. Swoimi dłońmi błądził po moim ciele. Wiedziałam, że ten pocałunek jest jednym z ostatnich przed moim wyjazdem.
-Kocham cię. Tak cholernie mocno cię kocham- mówiłam patrząc prosto w jego błękitne i zaszklone oczy, gdy nasze usta jeszcze się stykały.
-Kocham cię. Kocham cię. Kocham cię- powtarzał cały czas Horan. Po policzku spłynęła mu łza, którą szybko otarł.- Musisz pożegnać się z resztą.
Jeszcze raz nasze usta złączyły się i gdy pocałunek zakończył się opuściliśmy jego auto trzymając się za ręce. Widok moich przyjaciół i rodziny spowodował, że z oczu wypłynęło mi więcej łez. Niall puścił moją dłoń i pierwszą osobą, z którą się żegnałam była Danielle, która ubrana była w czarną, prostą sukienkę, którą wybrała specjalnie na zakończenie roku. Brązowowłosa mocno przytuliła mnie i do ucha wyszeptała mi:
-Ciesz się, że masz przy sobie kogoś takiego jak Niall. Mam nadzieję, że czasem się do mnie odezwiesz.
-Kocham cię Danielle.
Wyszeptałam, a następnie zaczęłam żegnać się z Louisem, który powiedział bym nie płakała, bo on zaraz także się rozklei. Dla każdego przyjaciela poświęciłam krótką chwilę, która dla mnie była bardzo znacząca. Najbardziej smucił mnie fakt, że nie było tutaj ani Eleanor ani Loli. Po krótkiej rozmowie z Harry’m następną osobą miał być Zayn. Dzisiejszego dnia
postanowił ubrać się bardzo elegancko. Miał na sobie musztardowe, obcisłe spodnie, białą koszulę, czarny krawat i marynarkę oraz brązowe buty. Gdy tylko spojrzałam na jego smutne oczy rozpłakałam się jeszcze bardziej.
-Nie becz- powiedział ze spokojem przyciągając mnie do siebie, a następnie obejmując.
-Nie jesteś zły?- spytałam wtulona w jego mocno umięśnione ramię.
-Troszeczkę, ale cieszę się, że będziesz spełniać swoje marzenia. No i może tam w Londynie poznasz kogoś lepszego od Nialla- dodał z drwiną spoglądając na farbowanego blondyna.
-Słyszę cię- powiedział surowym głosem Horan, który lekko uśmiechnął się. Mimo, że nie było mu do śmiechu próbował zachować zimną krew.
-Jesteś głupi-oznajmiłam mojemu bratu.- I proszę cię porozmawiaj z Lolą- dodałam zauważając, że na imię blondynki mój brat reaguje niechętnie. Imię Martinez przerażało go, gdyż pierwszy raz w swoim życiu darzył kogoś tak dużym uczuciem.- Zrób to dla mnie- kontynuowałam z lekkim i prawie nie wyraźnym uśmiechem.
-Dobra- odpowiedział z niechęcią. Wiedziałam, że zrobi to, gdyż zazwyczaj robił to o co go prosiłam. Zwłaszcza teraz, gdy nie mieliśmy się widzieć przez dłuższy okres czasu.
-Wspaniale- rzekłam uradowana. Ostatnimi osobami, z którymi musiałam się pożegnać byli moi rodzice. Wysoka brązowowłosa kobieta oraz wyższy od niej czarnowłosy mężczyzna dumą przyglądali mi się. We trójkę uścisnęliśmy się i staliśmy tak przez dłuższy okres czasu.
-Jesteśmy z ciebie dumni- oznajmił poważnym jak zwykle tonem mój tata.
-Spakowałam najważniejsze i najbardziej potrzebne ci rzeczy. Niedługo wszystko ci dowieziemy -mówiła pośpiesznie mama pokazując mi walizkę.- Tu masz bilet i paszport- dodała.
-Kochamy cię Jenny- powiedział tata przyciągając mnie do siebie i w delikatny sposób całując w czoło.
-A teraz musisz już iść, bo za niedługo masz samolot- stwierdziła moja mama.- Torebkę masz, telefon masz, paszport masz, walizkę masz. Wszystko powinnaś mieć- mówiła. Po raz ostatni przytuliłam się ze wszystkimi. Chciałam także uścisnąć mojego chłopaka, jednak on zabrał ode mnie moją walizkę w ten sposób uświadamiając mi, że idzie dalej ze mną. Pomachałam wszystkim i ze łzami w oczach, trzymając za rękę mojego chłopaka weszliśmy na lotnisko. Ciągnął on za sobą moją walizkę i z szerokim uśmiechem przyglądał mi się.
-Nie patrz tak na mnie- powiedziałam z lekkim uśmiechem. Zachowanie Nialla sprawiało, że czułam się trochę nie swojo. Gdy znajdowaliśmy się już w środku zauważyłam tłum ludzi. Niektórzy żegnali się z bliskimi, a inni witali się z nimi. Farbowany blondyn zatrzymał się, a ja zdziwiona spojrzałam na niego.
-Kocham cię- powiedział przyciągając mnie do siebie, a następnie po raz kolejny obdarowując mnie pocałunkiem. Gdy nasze usta się od siebie oderwały Niall spojrzał za mnie i z uśmiechem dodał.- Ktoś tam na ciebie czeka.
Odwróciłam się i zauważyłam stojącą niedaleko, uśmiechniętą od ucha do ucha Lolę, która nadal ubrana była w czarną, koronkową sukienkę. Podeszłam do niej i po raz kolejny po policzkach spłynęły mi słone łzy. Blondynka mocno przytuliła mnie do siebie. Stałyśmy w swoich objęciach bardzo długo.
-Odezwij się czasem do mnie- poprosiłam z trudem, gdyż w gardle pojawiła się wielka gula. Wiedziałam, że zaraz czeka mnie jeszcze gorsze pożegnanie.
-Będę dzwonić codziennie. Mam nadzieję, że nie będę cię przynajmniej budzić- oznajmiła z uśmiechem na twarzy przyglądając mi się.
-Dzwoń kiedy chcesz- powiedziałam ściskając w przyjacielski sposób jej chudą i zgrabną dłoń.
-Mam dla ciebie prezent- rzekła sięgając do swojej torebki. Wyjęła z niej małą ramkę, w której znajdowało się zdjęcie moje i jej.- Pamiętaj o mnie- dodała z uśmiechem. Po raz kolejny przytuliłam moją najlepszą przyjaciółkę, o której nie mam zamiaru nigdy zapomnieć.
-A teraz idź do Nialla. On też chce się z tobą pożegnać- powiedziała z lekkim uśmiechem i ze łzami w oczach. Odchodząc pomachałam jej ręką i po chwili zauważyłam jak znika ona w tłumie ludzi. Kiedy podeszłam do mojego chłopaka wtuliłam się w niego. Nie chcę go zostawiać. Nie teraz gdy wszystko nam się ułożyło.
-Kocham cię- powiedziałam spoglądając na niego. Z oczu leciały mi łzy. Lekko pocałowałam go w policzek, a on mocno mnie ściskając odpowiedział:
-Kocham cię najmocniej na świecie.
Po policzkach spływały nam pojedyncze łzy. Cztery dni. Właśnie tyle przetrwał nas związek. Dla innych mogłoby to się wydawać mało, jednak dla mnie było to spełnienie największych marzeń. Kocham Nialla i nie wyobrażam sobie życia bez niego. To smutne, że musimy się rozstać, jednak to nie koniec naszego związku. Mimo, że tak jakby on się właśnie zakończył to nadal traktować go będę jak mojego chłopaka. Żadnych romansów, żadnych związków, żadnych innych zauroczeń. Wiem, że gdy wrócę do Chicago on będzie na mnie czekał. Wtuleni w siebie czekaliśmy na moment, kiedy będę musiała ruszyć do samolotu. Jednak obojgu nam bardzo ciężko oddalić się od siebie. Zwłaszcza teraz, gdy w końcu jesteśmy bardzo szczęśliwi.


Przyznam szczerze, że wzruszyłyśmy się przez ten rozdział. Mam nadzieję, że wam też przypadł on do gustu. Zachęcam do komentowania i nadal możecie zadawać pytania bohaterom jak i nam autorkom.
Jutro nie pojawi się post więc życzymy wam wszystkiego co najlepsze. Mile spędzonych świat, szampańskiego sylwestra, spełnienia marzeń, spotkania One Direction i wszystkiego czego sobie wymarzycie. :)
Było by nam bardzo miło gdybyście udzielały się także na naszym prywatnym blogu, gdyż wiele osób prosiło nas o stworzenie go. Naprawdę zachęcamy do wchodzenia i komentowania go :)
http://just-williams.blogspot.com/

polecam :
http://scars-future.blogspot.com/
http://i-walking-away.blogspot.com
http://i-will-be-ur-man.blogspot.com/

12/21/2012

24 rozdział

Z perspektywy Loli w tle
-Znowu nie poszłaś do szkoły?- zapytał mój ojczym, który przed wejściem do mojej sypialni zapukał do drzwi. Podniosłam głowę znad laptopa i potwierdzająco pokiwałam głową. Freddy usiadł na brzegu mojego łóżka i z zaciekawieniem przyglądał mi się. Widziałam po nim, że chce ze mną porozmawiać więc zamknęłam ekran swojego komputera i odłożyłam go na bok. Mój ojczym, który jak zwykle swoje kasztanowe włosy miał postawione miło uśmiechnął się do mnie.
-Powiesz mi o co się w końcu pokłóciliście?- spytał, a ja spuściłam wzrok spoglądając na swoje ręce, którymi w nerwowy sposób się bawiłam. Tego pytania właśnie najbardziej się obawiałam. Co mam powiedzieć osobie, która mnie wychowywała? „Wiesz Freddy, chciałam być sławna, więc wykorzystałam do tego Jenny. Dopiero później zrozumiałam że naprawdę zależy mi na nich wszystkich”. Sądzę, że gdyby usłyszał on ode mnie coś takiego to zapewne byłby zdruzgotany moim postępowaniem.
-Po prostu usłyszeli to co nie trzeba- odpowiedziałam po dłuższym czasie nadal nie spoglądając w oczy mojego ojczyma. Kątem oka zauważyłam jednak, że Freddy robi zdziwioną minę, która polegała na zmarszczeniu brwi.
-I tak po prostu powiedzieli ci, że to koniec waszej przyjaźni?- spytał lekko zdezorientowany cały czas mi się przyglądając. Doskonale wie, że nie mam ochoty na rozmowę na ten temat. Chcąc mu to po raz kolejny uświadomić głośno westchnęłam przy tym przewracając oczyma.
-Możemy o tym nie mówić?- zapytałam zbyt głośnym i zdenerwowanym głosem. Freddy zrobił urażoną i lekko zmieszaną minę, a ja po raz kolejny skarciłam się w głowie. Uświadomiłam sobie, że nie powinnam bezpotrzebnie unosić się na brązowowłosego, który niczemu nie zawinił. To ja jestem rozpieszczoną dziewuszką, która wszystkich po kolei rani. Straciłam już najlepszego chłopaka jakiego miałam i przyjaciół. Co jeszcze może się stać? Ojczym będzie na mnie zły? Matka na mnie nakrzyczy? Tego już chyba bym nie zniosła.
-Przepraszam- wyszeptałam cicho nie spoglądając na Freddy’ego. Przybliżył się do mnie i lekko dotknął w ramię.
-Jesteś zdenerwowana- mówił, podnosząc się z łóżka. Podszedł do stolika nocnego i złapał do ręki jedną z dwóch ramek, które podarowała mi Jenny. Na jednej fotografii znajdowała się ona i ja. Na twarzy brązowowłosego pojawił się szeroki uśmiech i pokazując mi zdjęcie powiedział:
-Jenny była…- zaczął, a ja pośpiesznie mu przerwałam.
-Słodka? Miła? Dziecinna? Niewinna?- pytałam spoglądając na niego.
-Najlepsza- dokończył Freddy, a ja zdziwiona spojrzałam na niego, gdyż nie rozumiejąc o co mu chodzi.- To najlepsza dziewczyna z jaką się przyjaźniłaś.
-A Ashley?- spytałam z lekkim uśmiechem. Miał on rację, gdyż Jenny była dla mnie bardzo ważną osobą i mimo, że się różnimy to dogadywałam się z nią jak z nikim innym.
-Ashley?- powtórzył po mnie z drwiną w głosie- Tak pustej dziewczyny nigdy nie widziałem.
Po jego słowach przypomniałam sobie jedną sytuację, która kiedyś miała miejsce. Wraz z Ash znajdowałam się w kuchni mojego starego mieszkania. Ona jak zwykle mówiła, mówiła i jeszcze raz mówiła. Rzadko kiedy przy niej się odzywałam. Gdy przy nas pojawił się mój ojczym ona przyjrzała się mu od góry do dołu i piskliwym głosem powiedziała „Freddy te okularki nie pasują ci do stroju”. On nigdy nie lubił gdy mówiła ona do niego po imieniu, więc zazwyczaj wtedy nie zwracał na nią uwagi. Kiedy się odwróciła w moją stronę i zaczęła coś mówić on naśladował ją, co wywołało u mnie głośny śmiech. Ashley, która nie wiedziała dlaczego oboje się śmiejemy zaczęła martwić się, że jej idealna fryzura się zepsuła i zaczęła przeglądać się w łyżce. Biedny Freddy o mały włos nie pękłby ze śmiechu. Ja także byłam na kresu wytrzymałości.
-Lubiłem ją- dodał odkładając zdęcie na swoje miejsce i przyglądając się fotografii, na której znajdowałam się z Zaynem. Miło ze strony Jenny, że bez żadnej okazji podarowała mi ten prezent. „Zawsze będziesz o nas pamiętać” powiedziała wręczając mi go. Na zawsze to zbyt małe określenie.
-Ja też ją lubiłam- powiedziałam bardziej do siebie.
-Zayn też był fajny. O wiele lepszy niż Tommy. Jebany narkoman- mój ojczym zawsze wyzywał go od ćpunów, kretynów i innych takich. Rzadko kiedy w mojej obecności przeklina i kiedy już to robi to naprawdę za kimś nie przepada albo jest mocno zdenerwowany. Tommy’ego nigdy nie lubił. Freddy chciał coś najprawdopodobniej powiedzieć, jednak zadzwonił mój telefon.
-Zostawię cię samą- oznajmił opuszczając pośpiesznie mój pokój. Sięgnęłam po komórkę, która leżała na łóżku i zdziwiłam się, gdy zobaczyłam zdjęcie Danielle. Czyżby coś się stało?
-Halo?- spytałam niepewnym głosem w szybkim tempie odbierając.
-Cześć Lola, z tej strony Danielle. Jesteś może w domu?- zapytała w grzeczny i miły sposób Peazer. Nigdy nie słyszałam by kiedykolwiek uniosła na kogoś głos. Ciężko jest mi wyobrazić sobie coś takiego.
-Tak- odpowiedziałam niepewnie ręką zaczesując za ucho kosmyk włosów.
-Mogłybyśmy się spotkać? Chciałabym z tobą porozmawiać- dodała.
-Oczywiście. Kiedy i gdzie?- zaczęłam pośpiesznie ją dopytywać. Nie wiem dlaczego, ale myśl, że mogę spotkać się z byłym przyjacielem sprawia, że jestem bardzo szczęśliwa. Brakowało mi kontaktu z ludźmi.
-Za chwilę?- spytała nie pewnie.- Jestem pod twoim wieżowcem.
-To poczekaj chwilę, a ja zaraz zejdę- oznajmiłam. Danielle zgodziła się, a następnie zakończyła naszą rozmowę. Podniosłam się pośpiesznie z łóżka i skierowałam się w stronę wyjścia. Zeszłam schodami w dół i kiedy przechodziłam obok salonu zauważyłam moją mamę, która dzisiejszego dnia miała wolne. Leżała na kanapie w salonie i głaskała swojego pupila oglądając jakiś film. Zapewnie romans, gdyż Charlotte uwielbia takie nierealne historie, które zawsze kończą się szczęśliwie. W prawdziwym życiu takie coś jak szczęśliwe zakończenie nie istnieje. Przynajmniej ja straciłam wiarę w takie coś.
-Gdzie idziesz?!- krzyknęła gdy ja już byłam bliska wyjścia z apartamentu.
-Muszę załatwić coś ważnego- odkrzyknęłam otwierając drzwi i opuszczając swoje mieszkanie. Moja mama najprawdopodobniej coś jeszcze krzyknęła lecz ja nie dosłyszałam jej, gdyż huk drzwi uniemożliwił mi to. W szybkim tempie ruszyłam w stronę windy. Chciałam jak najszybciej zobaczyć się z Danielle, która albo chce opierdolić mnie za moje zachowanie albo chce ze mną w spokoju porozmawiać. Sądzę, że prawdopodobieństwo kłótni z Peazer jest małe, gdyż nigdy nie słyszałam by z kimś się kłóciła. Mam nadzieję, że przeprowadzimy spokojną rozmowę, i że może chociaż ona mnie zrozumie. Kiedy winda zatrzymała się już na właściwym piętrze, metalowe drzwi rozsunęły się i gdy byłam bliżej wejścia zauważyłam
na zewnątrz ubraną w czerwoną marynarkę, białą koszulę, dżinsowe obcisłe spodnie oraz w białe baleriny Danielle, która przyglądała się ruchliwej ulicy. Nie wiedziałam jak mam się z nią przywitać. Przytulić ją czy może powiedzieć zwykłe „cześć” i nic więcej. Będąc blisko niej, brązowowłosa odwróciła się w moją stronę i z przyjaznym uśmiechem przyglądała mi się.
-Cześć- powiedziała, obejmując mnie na przywitanie. Ulżyło mi, gdyż wiem, że Eleanor, Jenny czy Zayn nie zareagowaliby w tak przyjemny sposób. Calder by mnie wyśmiała, czarnowłosy wyzywał, a jego siostra rozpłakałaby się.
-Cześć- wyszeptałam cicho. Bałam się. Mimo, że nigdy nie słyszałam krzyczącej lub wściekłej Danielle to skąd mam mieć pewność, że nie jest ona do tego zdolna? Krzyknięcie tak cichej i spokojnej osoby byłoby dla mnie bardzo dużym szokiem. Gdy nasz uścisk zakończył się brązowowłosa ruszyła w kierunku miasta. Przez chwilę nie wiedziałam co mam zrobić, lecz ona w pewnym momencie zatrzymała się i ze spokojem zapytała:
-Idziesz?
Potwierdzająco kiwnęłam głową i podeszłam do niej. Przez jakiś czas w milczeniu szłyśmy w kierunku parku. Mijałyśmy ludzi milcząc i rozglądając się po bokach. Nie wiedziałam co mam jej powiedzieć. "Przepraszam", a może od razu powinnam zacząć jej się tłumaczyć? Danielle by mnie posłuchała i zapewne także zrozumiała.
-Danielle ja…- zaczęłam w pewnym momencie chcąc wytłumaczyć jej sytuację, która wydarzyła się w czasie balu maturalnego. Brązowowłosa jednak przerwała mi słowami:
-Wiem. Przepraszasz i jest ci przykro- mówiła, a ja już myślałam, że powie iż w to nie wierzy. Ona jednak dodała- Ale ja porównaniu z Zaynem wiem, że na pewno to nie było tak jak sądzi. Gdyby prawda była inna nie płakałabyś tam. Chyba, że jesteś bardzo dobrą aktorką i twoja reakcja była tylko grą- dodała uśmiechając się przy tym spoglądając na mnie. Odwzajemniłam jej radość, gdyż jej słowa były jednymi z przyjemniejszych jakie usłyszałam od piątku.
-Przepraszam- powiedziałam. Mimo, że przed chwilą oznajmiła mi, że tak jakby nie jest na mnie zła sądzę, że powinna usłyszeć ode mnie takie słowa. Należą się jej. Danielle w miły sposób uśmiechnęła się do mnie, co podniosło mnie choć trochę na duchu.
-Musisz z nimi porozmawiać- oznajmiła mi, gdy znajdowaliśmy się w parku. Usiadłyśmy na ławce, a ona kontynuowała- Należą się im jakieś wyjaśnienia.
-Rozmawiałam z Zaynem…- zaczęłam lecz Danielle po raz kolejny przerwała mi.
-Zayn, Zayn, Zayn. Nie tylko dla niego byłaś ważna. A Harry? Niall? Louis? Jenny? Myślałaś cały czas o Zaynie, jednak dlaczego nie skupiłaś się na Jenny, którą zraniłaś najbardziej?- rzekła lekko zirytowana moim zachowaniem.- Rozumiem, że zależy ci na nim, ale czy jego siostra też nie była dla ciebie ważna?- spytała, a ja zrozumiałam, że tylko na czarnowłosym skupiałam swoją uwagę. To jemu chciałam wszystko wyjaśnić, a nie próbowałam nawet przeprosić Jennifer. Żadnego telefonu, żadnej wiadomości, żadnej próby przeprosin. Myślałam jedynie o uratowaniu uczuć, które były między mną i Zaynem. Nie tylko Jenny była tu ważna. Louisowi też powinny należeć się słowa wytłumaczenia. Każdego z nich powinnam przeprosić.
-Masz rację- oznajmiłam z szeroko otwartymi oczami przyglądając się mulatce.
-Nie mogę ci mówić co masz robić, ale sądzę, że powinnaś z nimi porozmawiać- zaczęła mówić brązowowłosa, w skupieniu przyglądając mi się.- W piątek zakończenie szkoły i większość z nas wyjeżdża- dodała, a ja sama pomyślałam o tym, że jeśli przecież nic się nie naprawi chcę stąd wyjechać. Ale nie naprawię niczego nawet nie próbując.
-Porozmawiam z nimi dzisiaj- rzekłam poważnym tonem. Na twarzy mojej koleżanki, jeśli tak mogę ją nazwać pokazał się szeroki uśmiech. Widziałam po jej zachowaniu, że chce ona jednak coś jeszcze powiedzieć więc z cierpliwością czekałam aż coś powie.
-Dziękuję- wyszeptała po długiej ciszy.
-Za co?- spytałam nie rozumiejąc o co jej chodzi.
-Za to, że próbowałaś uświadomić mi, że Eleanor jest złą przyjaciółką. Na samym początku gdy się pojawiłaś byłam zazdrosna- mówiła dalej, a ja ze zdziwieniem przyglądałam się jej, gdyż nagle zmieniła temat.- Zawsze byłyśmy tylko we trzy. Eleanor, Jenny i ja. Gdy się zjawiłaś zabrałaś nam Jenny. Byłam zazdrosna o to, że mimo waszej krótkiej znajomości zrozumiałaś ją bardziej niż ja. Na dodatek zabrałaś mi jedną z przyjaciółek. Byłam zła i nie rozumiałam co ona w tobie widzi. Jednak kiedy zauważyłam iskierki w jej oczach, gdy z tobą rozmawia zrozumiałam, że zależy jej na tobie. Jesteś jej prawdziwą przyjaciółką i chcę byście znowu były częścią swojego życia. Za wiele razy wykorzystano Jenny- odparła cały czas przyglądając mi się. W miły sposób uśmiechnęłam się do niej i odpowiedziałam z radością:
-Wiem. Dlatego naprawię to wszystko. Gdy mam szansę to muszę próbować.
-Muszę teraz iść pakować się do Nowego Jorku- odparła Danielle podnosząc się z ławki.- Porozmawiaj z nimi ale szczerze- dodała, gdy ja wstałam i uściskałam ją na pożegnanie.
-Zobaczymy się przed twoim wyjazdem?- spytałam z nadzieją w głosie. Ona potwierdzająco kiwnęła głową, po czym ruszyła w stronę swojego domu. Pośpiesznie z kieszeni swoich spodni wyjęłam telefon i zaczęłam szukać jednego z kontaktów. Gdy w końcu go znalazłam zadzwoniłam na wybrany numer.
-Halo?- zapytał miłym głosem.
-Cześć Liam z tej strony Lola. Masz może czas by porozmawiać?- powiedziałam z nadzieją w głosie.
-Teraz załatwiam sprawy z tatą. Jeśli to ważna sprawa to mogę zadzwonić do ciebie pod wieczór- dodał, a mi ulżyło, gdyż bałam się, że najprawdopodobniej nie będzie chciał ze mną rozmawiać.
-Byłoby wspaniale. To do usłyszenia?- zapytałam. Usłyszałam tylko jak Payne mówi „Yhy” po czym się rozłącza. Następną osobą, do której chciałam zadzwonić był Harry. Niestety jego telefon był wyłączony gdyż cały czas włączała się sekretarka. Najprawdopodobniej tak jak Liam był teraz zajęty więc próbować będę się do niego dodzwonić później. Louis był kolejnym, którego chciałam przeprosić. Na szczęście u niego był sygnał i gdy odebrał usłyszałam zdziwiony i lekko zmieszany głos.
-Tak?- spytał.
-Cześć Louis. Jesteś może teraz zajęty?- zapytałam z nadzieją, że może chociaż go uda mi się przeprosić. Może los jest przeciwko mnie i daje mi do zrozumienia, że powinnam stąd wyjechać?
-Nie- odpowiedział obojętnym głosem.
-Moglibyśmy się spotkać?- dopytywałam. Bałam się, że odrzuci propozycję naszego spotkania. Słyszałam w słuchawce jedynie jego oddech oraz samochody, które najprawdopodobniej przejeżdżały obok niego.
-A gdzie jesteś?- spytał.
-W parku niedaleko mojego domu- oznajmiłam z uśmiechem na twarzy.
-Niedługo tam będę.
Po tych słowach jak gdyby nigdy nic rozłączył się. Trzymając telefon w ręce, siedząc na ławce i rozglądając się po okolicy z niecierpliwieniem czekałam na pojawienie się Tomlinsona. Jak on zareaguje na to wszystko? Będzie opryskliwy jak Zayn, czy może wyrozumiały jak Danielle i Liam? Przyglądając się ludziom idącym przez miasto zauważyłam chłopaka ubranego w szary T-shirt z małą, czerwoną kieszonką na lewej piersi, zwykłe, obcisłe dżinsy oraz białe conversy. Gdy mnie zauważył odwrócił ode mnie wzrok, jednak jak gdyby nic usiadł obok mnie. W nerwowy sposób poruszał nogą w ogóle nie spoglądając w moim kierunku. Siedzieliśmy przez dłuższy czas w milczeniu, aż w końcu ja odważyłam się i zaczęłam mówić:
-Przepraszam. Przepraszam za to co wydarzyło się na balu. Przepraszam za to, że ruchałam się z tobą po kątach. Przepraszam za wszystko co złe. Wiem, że Jenny słyszała moją rozmowę z moją dawną przyjaciółką, jednak to nie było tak jak myśli. Naprawdę bardzo mi na was zależało i nadal zależy.
Louis nadal zachowywał się tak jakby miał mnie gdzieś i w ogóle nie interesowało go to co do niego mówię. W pewnym momencie zauważyłam, że kątem oka przygląda mi się i z udawaną obojętnością zapytał:
-Rozmawiałaś z innymi?
-Rozmawiałam z Danielle i Liam ma do mnie wieczorem zadzwonić. Zaraz chcę iść do Jenny, Nialla i Harry’ego- dodałam. Louis nie musi na nowo zostawać moim przyjacielem, jednak chciałabym by powiedział mi, że nie jest na mnie zły, i że mi wybacza. Ta wiadomość choć w lekkim stopniu pocieszyłaby mnie.
-Masz szczęście, że od początku cię lubiłem- powiedział z uśmiechem na twarzy w przyjacielski sposób obejmując mnie- A teraz idź i przepraszaj resztę. Do mnie odezwij się, gdy już będzie po wszystkim- dodał. Wstałam z ławki i chciałam już ruszyć w kierunku wieżowca Jenny, jednak przypomniałam sobie o czymś, co powinnam już dawno powiedzieć Lousowi.
-A i Louis- zwróciłam się do brązowowłosego.- Powinieneś zastanowić się nad tym czy twój związek z Eleanor ma jeszcze sens. Ona zdradza cię po kątach - Tomlinoson chciał coś wtrącić, jednak ja nie pozwoliłam mu na to, gdyż kontynuowałam.- Tak, ty też to robiłeś jednak ona jest z tobą jedynie dla bycia sławnym. Wie, że gdyby nie ty już dawno nie należałaby do elity.
Tomlinson przyglądał mi się po czym podniósł się z ławki i mnie przytulił.
-Dzięki Lola- wyszeptał mi do ucha.
-Nie ma za co. A teraz przepraszam, muszę iść ratować moją przyjaźń- oznajmiłam, po czym brązowowłosy wypuścił mnie z objęć. Jedynym miejscem, które teraz musiałam odwiedzić był wieżowiec Jenny. Tej rozmowy obawiam się najbardziej.
*pod wieżowcem*
Przed chwilą rozmawiałam z blondynką przez telefon. Na całe szczęście była w domu lecz nie mogła mnie wpuścić, gdyż Zayn siedział u siebie w sypialni. Wiem, że nie pozwoliłby mi na rozmowę ze swoją siostrą, więc ona w dyskretny sposób zamierza wymknąć się ze swojego domu. Cieszę się, że poświęcić chce dla mnie nawet te kilka minut. Może nie będziemy takimi wielkimi przyjaciółkami jak kiedyś, jednak chciałabym byśmy miały ze sobą jakikolwiek kontakt. Przyglądałam się ulicy, gdy nagle usłyszałam ciche „Cześć”.
Odwróciłam się i zauważyłam ubraną w za dużą, szarą bluzę, czarne dresy i czarne Conversy Jenny, która swoje długie blond włosy związane miała w kitka.
-Cześć- odpowiedziałam uśmiechając się do niej- Dzięki, że chciałaś się spotkać.
-Nie ma za co- odpowiedziała opierając się o budynek i krzyżując ręce. Unikała ona ze mną kontaktu wzrokowego. Bała się. Ja także czułam lekki lęk.
-Jenny- zaczęłam z trudem, gdyż w gardle pojawiła się wielka gula, która uniemożliwiła mi wypowiedzenie czegokolwiek.- Chcę cię przeprosić. Na samym początku gdy was poznałam byłam pustą dziewczyną, dla której liczyły się tylko pieniądze i sława. Zawsze przyjaźniłam się z osobami, które wyznawały te same wartości co ja. Lecz wy jesteście inni. Na samym początku wykorzystywałam cię i to było złe. Wiem, że nie powinnam tak robić jednak zrozumiałam, że jesteście dla mnie ważni. Że jesteście moimi przyjaciółmi. Że ty nią jesteś. I gdy na balu usłyszałaś moją rozmowę to kłamałam. Moja była przyjaciółka nie dawała mi spokoju. Chciała usłyszeć, że jesteście głupi i, że tak naprawdę was nie lubię. Wiem, że nie powinnam tego robić, ale niestety zrobiłam. Wiem, że Ashley by mnie wyśmiała, a wiesz przecież, że nie lubię być wyśmiewana.
Gdy mówiłam nie przyglądałam się Jenny. Nie chciałam. Nie potrafiłam przyznać się do błędu. Kątem oka dostrzegłam, że po policzku mojej byłej przyjaciółki spływa łza, którą szybko wierzchem dłoni otarła. Spojrzała się na mnie i w lekki sposób uśmiechnęła się do mnie.
-To nie była prawda? To co mówiłaś Ashley?- dopytywała z nadzieją w oczach.
-Na początku tak było, jednak to wszystko się zmieniło. Uwierz mi Jenny- mówiłam spokojnym głosem. Obie przyglądaliśmy się sobie aż w końcu przytuliłam się do niej. Mimo, że różnimy się od siebie, nigdy nie spotkałam tak wspaniałej osoby jak ona. Moje poprzednie przyjaciółki, jeśli można je tak nazwać, były puste i samolubne. Jenny jest ich przeciwieństwem.
-Zapomnijmy o tym co się wydarzyło- poprosiłam ją. Ona potwierdzająco kiwnęła głową, po czym odsunęła mnie od siebie. Widziałam na jej twarzy smutek i nie wiedziałam dlaczego. Teraz wszystko powinno być w jak najlepszym porządku.
-Coś się stało?- spytałam niepokojąc się.
-Nie- powiedziałam, po czym pośpiesznie zmieniła zdanie.- Właściwie to tak. Słyszałaś, że jestem z Niallem?- zapytała spoglądając na mnie. Moje oczy rozszerzyły się do wielkości dużej monety i ze zdziwieniem oraz radością w głosie odparłam:
-Naprawdę? To wspaniale.
-Właściwie to nie- powiedziała smutna, spoglądając na wieżowiec swojego chłopaka.- Przyjęli mnie do Royal Academy of Arts- dodała, a ja już chciałam się ucieszyć, gdyż to dobra wiadomość, mimo że nic nie wiem na temat tej szkoły.- Najgorsze jest to, że ta szkoła znajduje się w Londynie.
Zszokowana przyglądałam się Jenny. Co miała zrobić? Wyjechać i zostawić swoją miłość życia, z którą jej się wreszcie ułożyło czy studiować w miejscu o którym najprawdopodobniej zawsze marzyła? Jeśli ich miłość jest prawdziwa to przetrwają tak daleką rozłąkę, jeśli nie to znaczy, że było to tylko złudzenie.
-Co zamierzasz?- spytałam, a ona wzruszyła ramionami.
-A ty? Co byś zrobiła?- zapytała spoglądając na mnie pustym wzrokiem. Nie wiedziała co mam powiedzieć, jednak po dłuższym wahaniu się odpowiedziałam:
-Gdy ci ostatni raz doradzałam w tak ważnej sprawie źle to się skończyło- oznajmiłam przypominając sobie o Nicku.- Jednak ja na twoim miejscu wyjechałabym. Niall studiować chce przecież w Nowym Jorku, a ty zostałabyś tu. Nie będziecie mieli możliwości spotykania się co weekend, więc czemu miałabyś rezygnować ze swoich marzeń. Bądźcie w dobrym związku i niech każdy z was się realizuje.
Jenny przysłuchiwała mi się aż w końcu odparła:
-Możesz mi obiecać, że nie wspomnisz nikomu o Royal Academy of Arts? Sama ich poinformuje- poprosiła. Ze zdziwienia zmarszczyłam lekko brwi, a ona dodała.- Możesz mi obiecać, że nikomu o tym nie wspomnisz? Muszę się jeszcze zastanowić czy na pewno chcę tam jechać.
-Obiecuję- powiedziałam. Chcąc szybko zmienić temat zapytałam się jej.- Wiesz może czemu Harry ma wyłączony telefon?
-Pojechał z rodzicami po meble potrzebne mu do mieszkania jego i Louisa. Zapewne mu się rozładował- odpowiedziała z lekkim uśmiechem. Już wyobrażam sobie ich tryb życia. W nocy impreza, w dzień spanie. A gdzie nauka? U nich chyba nigdzie.
-Muszę już wracać do domu. Wiesz, Zayn- powiedziała spoglądając na mnie.
-Do usłyszenia?- spytałam przytulając ją na pożegnanie.
-Pewnie- odpowiedziała z radością. Wypuściłam ją z objęć po czym ona wróciła do swojego mieszkania. Rozejrzałam się po ulicy po czym w szybkim tempie przebiegłam przez nią chcąc dostać się na drugą stronę. Chciałam na samym końcu spotkać się z Niallem, któremu także winna jestem przeprosiny. Gdy wsiadłam do windy wcisnęłam guzik z literką oznaczającą ostatnie piętro. To właśnie na nim znajdował się apartament, w którym mieszkał chłopak Jenny. To tak dziwnie brzmi. Zawsze życzyłam im szczęścia, lecz czy to właśnie teraz musieli się zejść? On opuszcza Chicago chcąc zacząć żyć w Nowym Jorku, ona przeprowadza się na czas studiów do Londynu. Kiedyś wrócą lecz czy mamy co do tego pewność? Może on znajdzie tam wymarzoną pracę, może ją gdzieś przyjmą? Co wtedy będzie? Któreś poświęci swoje marzenie dla miłości swojego życia? Gdy winda zatrzymała się na właściwym piętrze opuściłam ją po czym ruszyłam w kierunku drzwi prowadzących do mieszkania Horana. Kiedy przy nich stanęłam głośno westchnęłam po czym zapukałam. Już po chwili frontowe wejście otworzył mi zdziwiony farbowany blondyn, który gdy mnie zobaczył zdziwiony zapytał:
-Lola?
W miły sposób uśmiechnęłam się do niego.
-Mogę wejść?- spytałam ubranego w czarną koszulkę i tego samego koloru spodnie Nialla. Chłopak przez chwilę zszokowany przyglądał mi się, aż w końcu wpuścił mnie do środka. W salonie poustawiane były kartony, które były zapełnione ciuchami, jakimiś książkami, a nawet naczyniami. No tak, Horan przecież także już chwilę po zakończeniu roku szkolnego opuszcza Chicago. Usiadłam na dużej, szarej kanapie, która stała na środku beżowego dywanu i spojrzałam na Nialla, który usadowił się na pufie.
-Coś się stało?- zapytał farbowany blondyn.
-Mówię to już po raz kolejny, ale muszę to zrobić zanim wszyscy wyjadą. Przepraszam cię za wszystko co złe. Za sytuację na balu. Za to, że to ja namówiłam Jenny do spotykania się z Nickiem. Za to, że zraniłam Jenny. Po prostu rozmowa, którą usłyszała była nieporozumieniem. Wszystko sobie z nią wyjaśniłam i ona mi wybaczyła. Tak samo Danielle i Louis. Z Harry’m i Liamem skontaktować mam się wieczorem- dodałam przyglądając się Niallowi, który milczał. Nie wiedziałam czy uznać to mam za zły znak czy może dobry. Mój były przyjaciel lekko uśmiechnął się po czym z powagą rzekł:
-Jeśli Jenny ci wybaczyła to ja także. Od początku coś mi nie pasowało z tą rozmową- dodał śmiejąc się. Nigdy nie widziałam go tak szczęśliwego, zadowolonego z siebie. To przez Jenny. To przez to, że wreszcie z nią jest. On zawsze ją kochał i każdy doskonale o tym wiedział.
-Jesteś z nią szczęśliwy?- spytałam, a mój blond włosy towarzysz spojrzał na mnie i z szerokim uśmiechem odpowiedział:
-Pływałaś kiedyś z butlą tlenową?- zapytał, a ja potwierdzająco kiwnęłam głową przypominając sobie jedne z wakacji.- Musisz brać krótkie oddechy by starczyło ci tlenu na wystarczający okres czasu. Gdy ci go zabraknie możesz zginąć. Jenny jest dla mnie jak to powietrze. Bez niej nie wytrzymam zbyt długo- odpowiedział, a ja znowu pomyślałam o jej wyjeździe do Londynu. Niall jest jej chłopakiem i sądzę, że powinien o tym wiedzieć. Mimo, że obiecałam jej, że nikomu o tym nie wspomnę to muszę go o tym poinformować.
-Niall, nie mów o tym Jenny. Obiecałam jej, że nikomu o tym nie powiem, jednak jeśli teraz jesteście parą powinieneś o tym wiedzieć- powiedziałam, a zszokowany Niall przyglądał mi się. Przełknęłam z trudem ślinę, po czym kontynuowałam.- Ona dostała się do Royal Academy Of Arts w Londynie.
Zszokowany Horan przyglądał mi się. Nie wiedział co ma powiedzieć. Zauważyłam, że w oczach zbierają się mu łzy. Rozłąka jest ciężka. Zwłaszcza, gdy kochasz kogoś prawdziwie.
-I musisz wiedzieć- mówiłam dalej.- Że jeśli ją kochasz i ona powie ci o wyjeździe powinieneś przekonywać ją do tego by jechała. Ona cię mocno kocha i dla ciebie mogłaby zrezygnować ze wszystkiego. Jeśli wasze uczucie jest prawdziwe przetrwacie to.
-Dlaczego mi nie powiedziała?- pytał nadal zdziwiony i lekko roztrzęsiony Niall.
-Bo nie wie co ma zrobić- odpowiedziałam.
-Ma jechać- rzekł twardym głosem.- Ja będę w Nowym Jorku, a ona w Londynie- mówił patrząc w dal tak jakby był w jakimś transie.
-Ale to przetrwacie. Kochacie się Niall- dodałam z uśmiechem. Kąciki Horana także zaczęły lekko drgać, aż w końcu pojawił się lekki uśmiech. Mam nadzieję, że jeśli Jenny będzie chciała zrezygnować z wyjazdu to jej chłopak ją powstrzyma. Oboje muszą się realizować. Na tym polega miłość. Prawdziwa miłość.

Przepraszam. Wiem, że obiecałam, że rozdział pojawi się w czwartek ale przygotowania do świąt wszystko zepsuły. Mam nadzieję, że rozdział się podoba i przypominam, że wciąż możecie zadawać pytania bohaterom i nam.
Było by nam bardzo miło gdybyście udzielały się także na naszym prywatnym blogu, gdyż wiele osób prosiło o stworzenie go. Naprawdę zachęcamy do wchodzenia i komentowania go :)
http://just-williams.blogspot.com/

polecam :
http://scars-future.blogspot.com/
http://i-walking-away.blogspot.com
http://i-will-be-ur-man.blogspot.com/